Tempo przyrostu jest bardzo duże, widać je wręcz gołym okiem. Spodziewamy się, że w weekend będzie około dwóch metrów - mówi Jan Piotrowski, pełnomocnik prezydenta Warszawy do spraw Wisły, pytany o sytuację na stołecznym odcinku rzeki.
Do stanu alarmowego, który na Bulwarach Wiślanych wynosi 650 centymetrów nadal daleka droga. W Małopolsce są już miejsca, gdzie Wisła przekroczyła stan ostrzegawczy, jednak Warszawie powódź nie grozi.
- Nazwałbym to wezbraniem. Najwyższy stan Wisła będzie miała w piątek, 20 września nad ranem. Wtedy stan wody będzie wynosił około 220 centymetrów, czyli będzie się znajdował w strefie wody średniej - mówił nam we wtorek Grzegorz Walijewski, rzecznik prasowy Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Jak dodał, Wisła będzie miała optymalny poziom, taki powinien być w niej stan wody.
W czwartek prognozy zakładają, że w piątek poziom wody będzie niższy i ma osiągnąć maksymalnie 188 centymetrów, a potem zacznie już spadać.
Wodniacy pływają
Tego samego zdania jest Jan Piotrowski, pełnomocnik prezydenta Warszawy do spraw Wisły, który obserwuje rzekę codziennie. - Tempo przyrostu jest bardzo duże, widać je wręcz gołym okiem, jak się posiedzi na brzegu. Ale fala raczej się wypłaszcza - komentuje w rozmowie z tvnwarszawa.pl. - Taki poziom mógłby być cały czas, żegludze zapewnia komfort i bezpieczeństwo. Wszystko co może pływać, to pływa. Żeglugowa sytuacja jest normalna - zauważa urzędnik.
Na początku miesiąca Wisła w Warszawie osiągała najniższe w historii pomiarów stany. 7 września wodomierz przy stacji hydrologicznej Warszawa-Bulwary pokazał 26 centymetrów, co było wyrównaniem rekordu z 2015 roku. 10 września wodowskaz pokazał 20 centymetrów. Był to najniższy odczyt we współczesnej historii pomiarów w tym miejscu, czyli od 1951 roku.
W środę, 18 września, o godz. 11.20 wynosił 58 centymetrów. W czwartek, 19 września, po godzinie 8 rano było to już 130 centymetry.
Archeolodzy wykopują
Jan Piotrowski wskazuje, że niski poziom wody miał też swoje plusy. - Uaktywniła się Ochotnicza Straż Pożarna, która od niedawna działa na Wiśle. Wykorzystując niski poziom oznaczyli niebezpieczne, wystające elementy żółtymi bojami. Tworzą też mapę przeszkód, która przydaje się bardzo naszym wodniakom - wyjaśnia.
Pilnie pracowali też archeolodzy i pasjonaci historii. Kilka dni temu wydostali z dna Wisły dwa wagoniki z czasów II wojny światowej oraz fragment płyty kamiennej z pałacu Villa Regia, którą w czasie potopu próbowali wywieźć Szwedzi. Czytaj więcej na ten temat>>>
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz/tvnwarszawa.pl