Aktywiści pomagający migrantom na granicy polsko-białoruskiej skomentowali w sobotę w rozmowie z reporterem TVN24 Piotrem Czabanem postanowienie, jakie zapadło przed sądem w Hajnówce (Podlaskie). Chodziło o trzech Afgańczyków, którzy po tym, jak nielegalnie przekroczyli polsko-białoruską granicę, zostali w sierpniu zeszłego roku wypchnięci przez polskie służby na Białoruś. Sąd uznał, że działania Straży Granicznej były "nielegalne, niezasadne i nieprawidłowe". Aktywiści podkreślają, że od dawna w ten sposób interpretowali tak zwane push-backi.
- Push-backi, czyli inaczej mówiąc wywózki cudzoziemców z Polski na Białoruś, są nielegalne. Tak uznał (28 marca - red.) Sąd Rejonowy w Bielsku Podlaskim, wydział zamiejscowy w Hajnówce. Chodzi o konkretny przypadek trzech Afgańczyków, którzy 29 sierpnia ubiegłego roku zostali zatrzymani w Polsce przez Straż Graniczną. Mimo tego, że deklarowali chęć pozostania w Polsce, prosili o azyl i mieli swojego pełnomocnika, to jednak Straż Graniczna wywiozła ich z Polski na Białoruś. A co więcej, nie ma z tego żadnej dokumentacji – wyjaśniał na antenie TVN24 nasz reporter Piotr Czaban.
Rozmawiał na ten temat z dwójką aktywistów z Klubu Inteligencji Katolickiej, którzy są blisko strefy objętej zakazem przebywania i starają się nieść pomoc migrantom.
Aktywista: push-backi wciąż trwają
- To jest potwierdzenie tego, co mówimy tak naprawdę od pół roku, że działania Straży Granicznej są nielegalne, że nie jest respektowane prawo międzynarodowe, jak i polska konstytucja. Oraz - że wnioski osób, które legalnie ubiegają się o azyl i o rozpoznanie swojego statusu jako uchodźców, nie są przyjmowane i nie są procedowane – powiedział pan Antek.
Dodał, że push-backi trwają. – Sytuacja się nie zmienia – ocenił.
Według aktywistów, migranci uciekają przed ogromną przemocą
Pani Wanda uznała push-backi za oburzające i podkreśliła, że narażają one wypychane na Białoruś osoby na wielkie niebezpieczeństwo.
- Osoby, które przedostają się do Polski, uciekają przed ogromną przemocą, gwałtami, które często ich czekają po białoruskiej stronie – zwróciła uwagę.
O postanowieniu w sprawie tzw. push-backów jako pierwsza napisała 28 marca białostocka "Gazeta Wyborcza".
Sąd: wywiezienie grupy osób było wysoce niehumanitarne i niezgodne z prawem
Białostockiej redakcji TVN24 udało się dotrzeć do postanowienia sądu. Ten stwierdził niezasadność, nielegalność i nieprawidłowość zatrzymania trzech cudzoziemców. Nie dał przy tym wiary twierdzeniom Straży Granicznej jakoby w tym przypadku nie doszło do zatrzymania, ale jedynie do "czasowego ograniczenia swobody przemieszczania się", a celem przewiezienia migrantów do placówki Straży Granicznej było nakarmienie ich i umożliwienie im odpoczynku.
"Faktycznie zatrzymanie na celu miało wywiezienie cudzoziemców na granicę polsko-białoruską w nocy - poza zasięgiem wzroku osób postronnych czy też kamer dziennikarzy. Pomijając fakt, że wywiezienie grupy osób w środku nocy, w głąb ścisłego rezerwatu przyrody, bez odpowiedniego ekwipunku było wysoce niehumanitarne, to także niezgodne z prawem" - stwierdził sąd.
W aktach jest nagranie, na którym cudzoziemcy proszą o ochronę
Z uzasadnienia postanowienia wynika też, że że choć komendant placówki Straży Granicznej, do której trafili cudzoziemcy stwierdził, że nie posiada żadnych informacji odnośnie tego, że cudzoziemcy składali wnioski o ochronę międzynarodową, to w aktach sprawy jest nagranie, na którym proszą o to w języku angielskim.
"Sądowi zresztą z urzędu znany jest fakt, iż kilka dni po zatrzymaniu w niniejszej sprawie cudzoziemcy, znalazłszy się ponownie w Polsce, stosowne wnioski o udzielenie ochrony międzynarodowej złożyli" - czytamy w uzasadnieniu postanowienia.
Sąd zgadza się, że rozporządzenie o push backach nie powinno być stosowane
Sąd - odnosząc się do twierdzenia komendanta placówki SG, że w przypadku tych trzech osób realizowana była procedura zawracania cudzoziemców do linii granicy oparta na Rozporządzeniu Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z 20 sierpnia 2021 roku - stwierdził, zgadzając się z pełnomocnikiem cudzoziemców, że wspomniane rozporządzenie zostało wydane z przekroczeniem ustawowego upoważnienia i jako takie nie powinno być stosowane
Bo, jak podnosi pełnomocnik (z którym zgadza się sąd), podstawą wydania rozporządzenia jest art. 16 ust. 3 pkt 2 ustawy o ochronie granicy państwowej z dnia 12 października 1990 r., zgodnie z którym "Minister właściwy do spraw wewnętrznych w drodze rozporządzenia, może zarządzić czasowe zawieszenie lub ograniczenie ruchu na określonych przejściach granicznych, uwzględniając konieczność zapewnienia bezpieczeństwa państwa (...)".
"Minister właściwy do spraw wewnętrznych w drodze rozporządzenia mógł tym samym wyłącznie ograniczyć bądź zawiesić ruch na przejściach granicznych. Nie był natomiast uprawniony do regulowania sytuacji osób, które przekroczyły granice poza zasięgiem terytorialnym przejścia granicznego, tak jak to miało miejsce w przedmiotowej sprawie" - wynika ze stanowiska pełnomocnika, które jest cytowane w uzasadnieniu i z którym, jak podkreślono, sąd się zgadza.
"Ponadto słuszność ma pełnomocnik, że rozporządzenie nie może ograniczyć pozostania na terytorium Polski osób ubiegających się o udzielenie ochrony międzynarodowej do czasu rozpoznania wniosku" - zaznaczył sąd.
Operacja "Śluza" - zemsta Łukaszenki
Kryzys migracyjny na granicach Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą został wywołany przez Alaksandra Łukaszenkę, który jest oskarżany o prowadzenie wojny hybrydowej. Polega ona na zorganizowanym przerzucie migrantów na terytorium Polski, Litwy i Łotwy. Łukaszenka w ciągu 27 lat swoich rządów nieraz straszył Europę osłabieniem kontroli granic.
Akcję ściągania migrantów na Białoruś z Bliskiego Wschodu czy Afryki, by wywołać kryzys migracyjny, opisał na swoim blogu już w sierpniu ubiegłego roku dziennikarz białoruskiego opozycyjnego kanału Nexta Tadeusz Giczan. Wyjaśniał, że białoruskie służby prowadzą w ten sposób wymyśloną przed 10 laty operację "Śluza". Pod płaszczykiem wycieczek do Mińska, obiecując przerzucenie do Unii, reżim Łukaszenki sprowadził tysiące migrantów na Białoruś. Następnie przewoził ich na granice państw UE, gdzie służby białoruskie zmuszają ich, by je nielegalnie przekraczali. Ta operacja wciąż trwa.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24