Jak dotąd to demokraci chętniej korzystali z możliwości wczesnego głosowania, jednak w 2024 roku korzystają z niego tłumnie również wyborcy republikańscy. Analizujący dane naukowcy zastanawiają się, co oznacza to dla wyborów prezydenta USA. I jeden wniosek jest oczywisty.
Jak wynika z danych Uniwersytetu Florydy, która zlicza wyborcze statystyki w swoim "Election Lab", do godz. 3 nad ranem w poniedziałek czasu polskiego głos oddało już 78 003 222 amerykańskich wyborców. Z tego osobiście zrobiło to niemal 42,7 mln osób, a za pośrednictwem poczty ponad 35,3 mln. To mniej niż w 2020 roku, kiedy to wcześniej swój głos oddało 101,5 miliona Amerykanów; wtedy jednak szalał Covid, i wiele osób uznało ten sposób głosowania za bezpieczniejszy. Zdecydowanie więcej jednak niż w jeszcze poprzednich latach - "wczesnych głosów" w 2016 roku oddano łącznie 47,2 mln, a w 2012 roku 46,2 mln. W sumie uprawnionych do głosowania jest obecnie w USA około 244 milionów osób.
Jak zauważa "The New York Times", w dziewięciu stanach zagłosowała już ponad połowa uprawnionych. Sztaby kandydatów i analitycy szczególnie mocno przyglądają się wczesnemu głosowaniu w stanach kluczowych. W Karolinie Północnej ustanowiono rekord wczesnego głosowania - z prawie 4,5 miliona oddanych głosów, i to - jak podkreśla "NYT" - pomimo zniszczeń spowodowanych przez huragan Helene. Kolejny rekord odnotowano w Georgii, gdzie wczesne głosy oddało cztery miliony wyborców.
Co wiadomo o wczesnych wyborcach? Z częściowych danych Uniwersytetu Florydy wynika, że więcej jest wśród nich kobiet (54 proc.), wyborców starszych - niemal 40 proc. jest w wieku 41-65 lat, a kolejne 36 proc. - powyżej 65.
Co pokazuje nam "wczesne głosowanie"?
Prof. Michael McDonald z Uniwersytetu Florydy na co dzień analizuje dane dotyczące głosowania. W rozmowie z "Forbesem" zwraca uwagę na wzrost liczby wyborców republikańskich głosujących osobiście przed terminem. Jak mówi, w tym roku zaczęli pojawiać się masowo, gdy tylko była taka możliwość. W poprzednich wyborach czekali z głosowaniem znacznie dłużej. Zupełnie inaczej jest z demokratami. Cztery lata temu, podczas pandemii, wielu zarejestrowanych wyborców tej partii zagłosowało, kiedy tylko oddanie głosu było możliwe. Teraz czekali dłużej. "Nastąpił prawdziwy wzrost liczby republikanów głosujących osobiście przedterminowo. I to jest niezwykłe. Nigdy wcześniej nie widzieliśmy czegoś takiego w danych" - mówi w rozmowie z "Forbesem".
Co to może oznaczać? Analitycy zwracają uwagę, że cztery lata wcześniej Donald Trump zniechęcał swoich wyborców do wczesnego głosowania, snując teorie, że takie głosy mogą zostać zmanipulowane. Teraz wręcz przeciwnie - zachęcał do wczesnego głosowania.
- Jak dotąd to demokraci mieli przewagę we wczesnym głosowaniu. Tym razem Trump naciskał swoich zwolenników, by wcześniej głosowali, co - wydaje się - przyniosło skutek - zauważa w ABC News Charles Stewart, szef wyborczej grupy badawczej w MIT. Republikanie przedstawiają to, jako oznakę rosnącego poparcia, jednak analityk studzi emocje. Jak dotąd wyniki pokazują bowiem, że znaczna liczba zarejestrowanych republikanów, którzy oddali swój głos wcześniej, to te same osoby, które cztery lata temu głosowały w dniu wyborów. Nie są więc nowymi wyborcami. - Oznacza to, że w dniu wyborów odda swój głos mniejsza liczba wyborców Partii Republikańskiej - uważa Stewart.
To zapowiedź wysokiej frekwencji
Obserwując trendy wcześniejszego głosowania, analitycy podkreślają zgodnie jedno. Prof. Michael McDonald uważa, że frekwencja będzie tylko trochę niższa od rekordowej z 2020 roku. Jak tłumaczy w "Forbesie", wtedy poprzeczka ustawiona była naprawdę wysoko - w głosowaniu uczestniczyło bowiem najwięcej osób od 1900 roku. Nawet jeśli teraz nie przebije tamtych rekordów i tak frekwencja będzie na "rekordowo wysokim poziomie".
Podobnie uważa Charles Stewart z MIT. Jego zdaniem jedynym wnioskiem, jaki można wyciągnąć z danych dotyczących wczesnego głosowania, jest to, że tegoroczna ogólna frekwencja będzie wysoka. Może nawet "porównywalna" z tą z 2020 roku. Swojego głosu nie oddali jeszcze wyborcy poniżej 25. roku życia i naukowiec z MIT przewiduje, że ustawią się oni w długich kolejkach w dniu wyborów.
Źródło: NYT, Forbes, ABC News, Bipartisal Policy Center
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock