Plac Pięciu Rogów został oficjalnie otwarty we wtorek. W założeniu miał poprawić komfort pieszych przez ograniczenie do minimum obecności samochodów. Od teraz legalnie na plac można wjechać tylko z identyfikatorami NC. Zamontowane kamery skanują rejestracje i sprawdzają, czy dany samochód jest upoważniony do wjazdu. Dane kierowców łamiących przepisy mają być przesyłane policji. Ale jak dotąd kamery nie wystarczają. Sytuację na placu obserwował w środę reporter tvnwarszawa.pl Artur Węgrzynowicz.
- Mimo oznaczenia wielu kierowców próbowało przejechać przez plac Pięciu Rogów od strony Alej Jerozolimskich. Byli tam zatrzymywani przez patrol straży miejskiej. Kierowcy byli zaskoczeni, że obowiązuje w tym miejscu zakaz ruchu - powiedział Węgrzynowicz. - Spory ruch jest też od strony Zgody, gdzie kierowcy próbują dostać się do Chmielnej. Nie mogąc przejechać dalej, zawracają. Są też i tacy, którzy zatrzymują się i włączają światła awaryjne. I dalej udają się pieszo - zaobserwował nasz reporter.
Mandatów nie wystawiają
O efekt tych interwencji zapytaliśmy straż miejską. Jak przekazał nam w środę po południu Krzysztof Hajdas z referatu prasowego formacji, w ciągu minionej doby strażnicy patrolujący plac Pięciu Rogów nie wystawili żadnego mandatu za parkowanie lub łamanie zakazu wjazdu.
- Wobec kierowców łamiących przepisy funkcjonariusze stosowali środki oddziaływania wychowawczego: zwracali uwagę oraz pouczali. Takich interwencji było siedem - powiedział. - To, czy zostanie wystawiony mandat, czy zastosowane będzie pouczenie, zależy od funkcjonariusza podejmującego interwencje - dodał.
Na miejscu miało też dojść do incydentu, który opisało na Twitterze stowarzyszenie Miasto Jest Nasze. "Właśnie pani w czerwonym samochodzie (którego nie ma prawa być na Placu Pięciu Rogów) wjechała w widoczną na pierwszym planie ławkę" - napisali aktywiści. Opisywane auto sfotografował nasz reporter. Ale nie widać na nim uszkodzeń. Kolizji z ławką nie potwierdziła również straż miejska.
"Miasto będzie pilnować"
Jak informowaliśmy dzień wcześniej, jeszcze przed oficjalnym otwarciem placu, potwierdziły się obawy, że nowe miejsce szybko zagospodarują kierowcy. Pierwsze nielegalnie zaparkowane auta pojawiły się już w poniedziałek po południu. Jednak na wtorkowej konferencji prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski podkreślił, że "miasto będzie pilnować, aby kierowcy tu nie parkowali". Zapowiedział też dodatkowe dyżury straży miejskiej. Zapewnił, że urzędnicy zastanowią się nad "jeszcze innymi daleko idącymi rozwiązaniami" w tym zakresie. Jak wychwycił autor profilu Stop Cham Warszawa na Twitterze, aby nie zepsuć urzędnikom wtorkowej fety, na miejscu od rana pracowały trzy patrole straży miejskiej i kierownik referatu ds. parkowania.
Przypomnijmy: strefa działania identyfikatora obejmuje ulice: Szpitalną (na odcinku Przeskok - Chmielna), Chmielną (na odcinku Bracka - Nowy Świat) i Bracką (na odcinku Chmielna - Krucza). Na placu dopuszczony jest również ruch autobusów.
Sadzawka "w trybie awaryjnym"
Zmienić oblicze placu, który wcześniej był banalnym skrzyżowaniem, mają jednak nie tylko zakazy. Ukształtowany na nowo plac wyłożono szarymi płytami, posadzono 22 okazałe klony, ustawiono ławki. Pojawiło się też coś na kształt sadzawki, z której dość niemrawo tryska woda. We wtorek i środę bardziej przypominała kałużę niż wodną atrakcję. Czy taki efekt był zamierzony?
- Sadzawka nie jest w docelowej postaci. Działa w trybie awaryjnym. W czasie piątkowych testów spalił się sterownik, czekamy na nowy. Będzie wyglądała trochę inaczej, ale proszę nie spodziewać się sikającej we wszystkie strony fontanny. Od początku był plan na sadzawkę, w której wymienia się woda - powiedział nam Jakub Dybalski, rzecznik ZDM.
Autorka/Autor: katke, dg/b
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz/tvnwarszawa.pl