- Mamo, nie czuję się zajebiście – miał zażartować Andresz, gdy po wybudzeniu zobaczył swoją matkę Danutę. Z poprawy zdrowia cieszy się również agentka aktora. - Widać już światełko w tunelu. Jesteśmy tacy szczęśliwi. Wszyscy trzymamy kciuki - mówi w rozmowie z „SE” Agnieszka Sołtys.
Jak donosi gazeta, u aktora widać wyraźną poprawę zdrowia, jednak wciąż znajduje się na oddziale intensywnej terapii. - Stan jego wciąż jest ciężki. Tego, co przeżywam, nie życzę żadnej matce - dodaje w rozmowie z „SE” pani Danuta.
Spadł czy został zepchnięty?
Alan Andresz doznał bardzo poważnych urazów głowy po tym, jak w piątkowy wieczór podczas imprezy spadł ze schodów i uderzył w betonową donicę. Przyczyny badają policja i prokuratura.
Jak mówił w rozmowie z tvnwarszawa.pl szef rejonowej prokuratury Paweł Wierzchołowski, z relacji świadków wynika, że pomiędzy Anderszem a jednym z uczestników imprezy doszło do ostrej wymiany zdań.
Co do późniejszych wydarzeń zeznania nie są zbieżne. Jeden ze świadków zeznał, że Andersz został popchnięty i spadł ze schodów, uderzając głową o donicę. - Świadek wskazał konkretną osobę, która miała spowodować wypadek, ale nie została ona jeszcze przesłuchana – powiedział Paweł Wierzchołowski z Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów. Czy to kolega aktora? - Nie jestem w stanie określić ich relacji - powiedział Wierzchołowski.
Wśród zeznań świadków pojawia się również stwierdzenie, że po awanturze aktor miał sam pośliznąć się i spaść ze schodów.
Jest nagranie z monitoringu
W rozwiązaniu sprawy na pewno pomoże przekazane policji nagranie z kamer monitoringu, na którym widać przebieg zajścia - powiedziała tvnwarszawa.pl osoba, która widziała ten film. Twierdzi też, że zanim doszło do urazu, Alan Andersz w grupie 10 osób spokojnie stał przed klubem.
Gdy lekarze wyrażą zgodę, będzie przesłuchiwany również sam Alan Andersz.
mjc/mz
Źródło zdjęcia głównego: TVN24