Większość z nas, którzy się tu dzisiaj zebraliśmy, nie znała Lizy osobiście, ale rozpoznajemy w niej nasze siostry, nasze córki, nasze przyjaciółki. Widzimy w niej siebie - usłyszeli w czwartek uczestnicy uroczystości pogrzebowej 25-letniej Lizy. Białorusinka była ofiarą zbrodni w centrum Warszawy. Zmarła po brutalnej napaści i gwałcie. Oskarżony w tej sprawie Dorian S. przebywa w areszcie.
Ostatnie pożegnanie 25-letniej Lizy odbyło się na Cmentarzu Północnym. W uroczystości wzięły udział głównie młode osoby. Wystąpienia uczestników pogrzebu były tłumaczone na język białoruski. Żałobnicy przynieśli symboliczne białe róże.
- W obliczu takiej wielkiej tragedii nasze serca wypełnia rozpacz. Konfrontujemy się z tym, co jest od nas zupełnie niezależne, całkowicie poza naszą kontrolą. To mogła być każda z nas i ta myśl budzi przerażenie. Śmierć Lizy stała się impulsem, który wywołał cały szereg zdarzeń i aktywności. Forsujemy zmianę prawa, maszerujemy w geście solidarności z Lizą, poświęcamy jej dziesiątki artykułów - powiedziała prowadząca ceremonię.
Uczestnicy pogrzebu dowiedzieli się, że początki Lizy w Warszawie nie były łatwe. Gdy przyjechała do stolicy, niedługo później wybuchła pandemia. Swojego partnera, Daniela, poznała jesienią 2020 roku. Przypomniano także o jej trudnym dzieciństwie, podczas którego "doświadczyła braku czułości i bezpieczeństwa". - Liza i jej brat dorastali w domu pełnym konfliktów, pozbawionym jakiejkolwiek stabilności, jakiejkolwiek zdrowej rutyny. Dorośli nie stanęli na wysokości zadania - kontynuowała prowadząca ceremonię. Modlitwy podczas pogrzebu wygłosili przedstawiciele trzech wyznań: katolickiego, prawosławnego i protestanckiego. Liza spoczęła w białej trumnie, którą uczestnicy ceremonii obsypali płatkami róż.
Brutalny atak i gwałt w centrum Warszawy
Na początku marca w jednym z warszawskich szpitali zmarła 25-letnia Liza, ofiara bestialskiego gwałtu, do którego doszło w niedzielę, 25 lutego. Naga, nieprzytomna kobieta, bez "funkcji życiowych", została znaleziona na schodach budynku przy ulicy Żurawiej 47 w Śródmieściu.
Po kilkunastu godzinach w związku ze sprawą zatrzymano 23-letniego Doriana S. Jak udało się ustalić dziennikarzom programu "Uwaga!" TVN, partnerka podejrzanego zeznała, że jej chłopak był człowiekiem spokojnym, ale kiedy się kłócili, potrafił być porywczy. Tego dnia, gdy wrócił rano do domu, jak się potem okazało, po brutalnej napaści na obcą kobietę, powiedział jej, że zrobił coś strasznego. A potem, że z kimś się pobił na ulicy.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: "Nie wydawał się człowiekiem agresywnym". Bestialsko zaatakował na ulicy 25-letnią Lizę Gdy mężczyzna został zatrzymany przez policję, jego partnerka była całkowicie zaskoczona i zszokowana. Policja podczas przeszukania zajmowanego przez niego lokalu znalazła między innymi duży nóż kuchenny i kominiarkę, użyte do popełnienia przestępstwa.
Nóż i kominiarka
Mężczyzna usłyszał zarzuty związane z usiłowaniem zabójstwa kobiety na tle rabunkowym i seksualnym, ale prawdopodobnie, ponieważ ofiara zmarła, ich treść ulegnie zmianie.
Zaatakowana kobieta wracała ze spotkania towarzyskiego, miała być przypadkową ofiarą.
Z naszych informacji wynika również, że w trakcie zdarzenia obok bramy, w której rozegrały się tragiczne wydarzenia, przechodziły dwie kobiety - przystanęły na chwilę, co nagrała kamera monitoringu. Ale o tym, że doszło w tym miejscu do napaści, miały dowiedzieć się dopiero z mediów. Kobiety zgłosiły się na policję i zeznały, że sytuację, której były świadkami, uznały za stosunek seksualny, prawdopodobnie pary osób bezdomnych. Mężczyzna w bramie miał wulgarnie się do nich zwrócić, żeby odeszły. Utrzymywały, że nie miały świadomości przestępstwa.
Śmierć Lizy - właściwie 25-letniej Lizawety wstrząsnęła opinią publiczną. W Warszawie odbył się cichy marsz przeciwko przemocy. Przed bramą kamienicy, w której doszło do brutalnej napaści, wciąż palą się znicze, są także kwiaty oraz zdjęcia Lizy.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24