Kiedy strażacy z północy rozcinali powalone drzewa i ewakuowali z domów ludzi, którym zerwało dachy, ci z południa rozwijali węże z wodą i walczyli o każdy hektar płonącego lasu. Grad wielkości mandarynek, upał taki, że topią się kable, brak wody, prądu - wszystko to za sprawą jednej masy powietrza. - Mam nadzieję, że nie przekroczymy bariery 50 stopni Celsjusza, chociaż sam już nie wiem, dokąd nas to wszystko prowadzi - wzdycha Francesco, rodowity mieszkaniec Palermo.