Czarno na białym

Czarno na białym

W oparach absurdów

Prawo podatkowe pozostawia w Polsce wielkie pole do interpretacji. Przepisy są tak skomplikowane, że nawet urzędnicy często mają problem z ich zrozumieniem, a bywa, że różne urzędy różnie je rozumieją. Co do głośnej ostatnio sprawy opodatkowania służbowych telefonów i samochodów, ministerstwo finansów poróżniło się nawet z Naczelnym Sądem Administracyjnym. I tak dochodzi do absurdów, które byłyby nawet zabawne, gdyby nie konsekwencje. Dla podatnika czasami katastrofalne.

Poszukiwacz skarbu

Minister finansów ostro bierze się za ściąganie pieniędzy do państwowej kasy, bo kasa w potrzebie i w tym roku musi do niej wpłynąć więcej pieniędzy, niż w ubiegłym. Niedawny awans Jacka Rostowskiego na wicepremiera pokazał, że finanse publiczne są teraz dla rządu priorytetem. A Rostowski pokazał już, że potrafi zaciskać pasa i sięgać głęboko do kieszeni podatników. Podatników kierowców, przedsiębiorców, handlarzy, a właściwie każdego z nas, jak spojrzeć na ostatnie decyzje i pomysły ministerstwa finansów. Z jednej strony uszczelnienie systemu podatkowego, z drugiej zarzucanie na podatnika wielkiej sieci.

Na szczyt możliwości

Ekstremalne wyzwania ciągną Polaków nie tylko w góry. W "Czarno na białym" teraz Tomasz Cichocki, który samotnie jachtem opłynął świat i Marcin Gienieczko, który przemierza świat na różne sposoby. Pontonem, kutrem, konno, na rowerze i pieszo dociera tam, gdzie jeszcze ludzka noga nie stanęła. Co ich tam ciągnie? Przygoda, adrenalina, ryzyko, ale tak naprawdę nikt, kto nie ma takiej pasji, tego nie zrozumie. Tego, że człowieka może pociągać coś, co jest dla niego niebezpieczne. Wyzwanie, które stawia im najpotężniejsza i najbardziej bezlitosna siła, czyli Natura. Cichocki i Gienieczko nie raz już otarli się o śmierć, ale i tak planują następne wyprawy.

Sukcesy i tragedie

Bez wątpienia został napisany kolejny rozdział w historii himalaizmu. Historii, w której Polacy mają szczególne miejsce. Na 14 najwyższych szczytów świata 10 zimą pierwsi zdobyli właśnie nasi rodacy. A w ubiegłym roku zimowe wejście na Gasherbrum zostało uznane za najważniejsze osiągnięcie człowieka, przekraczającego ekstremalne granice. Większe niż skok ze stratosfery Baumgartnera. Ale jest też druga strona medalu. W najwyższych górach świata zginęło lub zaginęło kilkudziesięciu Polaków. Najtragiczniejszy był rok 1989, gdy lawina pod Mount Everestem zabrała pięciu naszych himalaistów.

Ostatnia droga

Polacy pierwsi na świecie zimą zdobyli Broad Peak - jedną z najwyższych gór na ziemi. Zdobyło ją czterech, dwóch ta góra zabrała. Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski zaginęli 5 dni temu podczas schodzenia ze szczytu. Na takiej wysokości i w zimowych warunkach nie było szans na ich uratowanie, ale teraz jest plan, by odnaleźć i sprowadzić ich ciała. Latem ma ruszyć wyprawa, jakiej w historii polskiego himalaizmu jeszcze nie było. Zresztą w historii światowego himalaizmu zdarzyło się to raz - też z Broad Peak. Zniesiono z niej wówczas ciało austriackiego wspinacza. Wyprawę zorganizuje brat Macieja Berbeki - Jacek, doświadczony himalaista. Doświadczony podwójnie, bo w górach stracił już ojca, a teraz brata.

Na pierwszej linii

To oni decydują, czy wzywający naprawdę potrzebuje pomocy. Odpowiadają też za racjonalne wykorzystanie ograniczonej liczby karetek pogotowia. Na co dzień muszą umieć odróżniać nieuzasadnioną histerię od paniki, wywołanej prawdziwym niebezpieczeństwem. Z potoku wykrzykiwanych często słów muszą wyłowić te, które pozwolą chłodno ocenić sytuację. I podjąć właściwą decyzję, bo jak pokazały niedawne wydarzenia, błąd może kosztować życie.

Nocna Pomoc Lekarska na cenzurowanym

Nie tylko dyspozytorzy stacji pogotowia znaleźli się ostatnio na cenzurowanym. Wiele znaków zapytania postawiono przy zasadach funkcjonowania nocnej opieki lekarskiej. Pacjenci często szukają jej w Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych. Zbyt często, bo jak pokazały wielokrotnie ostatnio cytowane wyniki kontroli NIK-u, tak zwane SOR-y oblegane są przez pacjentów, którzy powinni pójść do nocnej przychodni. Jak przekonała się reporterka "Czarno na białym", może by i poszli, gdyby wiedzieli, że coś takiego w ogóle jest.

Poplatky za zdravi

Podstawowa Opieka Zdrowotna, czyli coś, co wielu pacjentom kojarzy się głównie z kolejkami. Podobnie z resztą jak cała służba zdrowia. W "Czarno na białym" pokazaliśmy już czeski sposób na rozwiązanie tego problemu i pewnie warto go przypomnieć. Od kiedy nasi południowi sąsiedzi sami muszą dopłacać do leczenia, rzadziej chodzą do przychodni, rzadziej wzywają pogotowie i krócej leżą w szpitalu. Płacą symbolicznie, ale jak sami przyznają, przestali korzystać ze służby zdrowia bez powodu. A naprawdę wysoką cenę za te rozwiązania zapłacił tylko rząd, który je wprowadził.

Choroby systemu

Zmiany i to możliwie szybko są potrzebne. Chociażby w systemie ratownictwa medycznego, o czym głośno zrobiło się po ostatniej serii przypadków śmierci dzieci, którym na czas nie udzielono pomocy. Teoretycznie system jest prosty i przejrzysty, ale w praktyce niestety zawodny, co przyznają i lekarze, i ratownicy i specjaliści. Gdzie tkwi problem?

Reforma akcyjna

Owsiak znów w akcji, co typowe dla niego. Akcyjność w wydaniu ministra zdrowia jednak może niepokoić. Zapowiedziane przez Bartosza Arłukowicza zmiany w systemie ratownictwa medycznego oraz w podstawowej opiece zdrowotnej zaskoczyły i sejmową komisję zdrowia i lekarzy. O takich - jak mówią niektórzy - rewolucyjnych zmianach nie było mowy, więc pozostaje wrażenie działania pod impulsem i presją społeczną po ostatnich tragicznych wydarzeniach. Czy to ma być recepta na uzdrowienie służby zdrowia?

Owsiak na ratunek

Jerzy Owsiak znów w akcji. Gdyby nie on - nie byłoby pewnie żadnej reakcji na tragiczną śmierć kolejnego dziecka, któremu lekarze na czas nie pomogli. Gdyby nie zagroził końcem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy - być może nie zmobilizowałby ministra zdrowia do działania. Ale tupnął nogą (nawiasem mówiąc w gipsie) i ...mamy zapowiedź zmian w systemie ratownictwa medycznego. Co więcej, Owsiak idzie na współpracę z ministrem Arłukowiczem, stawiając na szali swój ogromny kapitał społecznego zaufania. Żona go ostrzegała, ale nie powstrzymała. Czy ten powszechnie znany zapał Owsiaka wystarczy mu teraz w starciu z urzędniczą machiną?

Jedno czy więcej...

Gdyby istniał spójny program, który na różne sposoby promowałby i wspierał rodziny z dziećmi, pewnie wielu Polaków nie miałoby dylematów. Oto rodzice i ich świadome wybory. Jedno dziecko czy więcej? To oczywiście indywidualne wybory, ale często marzenia o dzieciach zderzają się z możliwościami w ich utrzymaniu i wychowaniu. Trudno oczywiście sprowadzać dziecko tylko do pieniędzy, ale trudno też zaklinać rzeczywistość.

Prorodzinne pomysły

Prognozy demograficzne dla Polski są alarmujące, ale na razie nie widać, by państwo specjalnie się tym przejmowało. O polityce prorodzinnej głównie się mówi i gdyby od tego mówienia rodziły się dzieci, to katastrofa demograficzna by nam nie groziła. Pomysłów, planów i obietnic jest dużo, ale nie ma konkretnego i spójnego programu, który na różne sposoby promowałby i wspierał rodziny z dziećmi, co byłoby zachętą dla tych, którzy dzieci jeszcze nie mają. W krajach, gdzie takie programy działają, efekty widać. Widać też, że w tych krajach nawet Polki rodzą więcej dzieci.

Polska wymiera

Nasz kraj wyludnia się i starzeje. Takie są prognozy demograficzne. Dzieci rodzi się coraz mniej i jeśli ta tendencja szybko się nie zmieni, to już pod koniec tego wieku będzie nas, Polaków, o prawie 1/3 mniej niż dziś. Oczywiście dziś perspektywa końca tego wieku wydaje się bardzo odległa, ale demografowie patrzą na to inaczej. I biją na alarm. Dzieci jest coraz mniej, a coraz więcej ludzi starszych. I już za 50 lat będziemy jednym z najstarszych narodów w Europie, czego skutki - także ekonomiczne - będą dotkliwe. A próbkę tego już mamy.

Jak wygląda koński targ?

Polska jest jednym z największych producentów koniny w Europie, ale głównie na eksport, bo u nas nie cieszy się ona popularnością. Reporter "Czarno na Białym" sprawdził jak wygląda rynek koniny w Polsce. Zaczął od słynnego targu w Bodzentynie.

Sztuka prowokacji

Finansową wartość będzie musiał określić warszawski Sąd Okręgowy, w którym rozpoczął się proces byłego posła Ligi Polskich Rodzin. To sprawa sprzed 13 lat, ale wtedy bardzo głośna. Były poseł został oskarżony o zniszczenie mienia. Konkretnie zniszczenie dzieła sztuki w postaci kontrowersyjnej instalacji Maurizio Cattelana. "Dzieło" przedstawiało Jana Pawła II przygniecionego przez meteoryt. Reporterka "Czarno na białym" próbuje osądzić także artystyczną wartość podobnych "dzieł" Cattelana, bo niedawno pokazał w Warszawie nową wystawę, także wzbudzając kontrowersje.

Lewą nogą

Wiele osób w Sojuszu Lewicy Demokratycznej zapewne liczyło na odrodzenie tej słynnej szorstkiej przyjaźni, bo przecież zrodziła się ona w latach świetności SLD. Świetności którą politycy tej partii wspominają już blisko osiem lat (tyle spędzili w opozycji). W tym czasie wiele się w partii wydarzyło, głównie po to, żeby nie zmieniło się nic. Skłóceni młodzi, czyli Olejniczak i Napieralski oddali władzę starej gwardii i jak przyznają ta stara gwardia w ich kłótni odegrała bardzo istotną rolę.

M jak Miller

Ryszard Kalisz miał połączyć, a dzieli. A wydawałoby się, że ten sympatyczny polityk może wywoływać tylko pozytywne uczucia. Tu jednak mamy uczucia polityczne, na które nakładają się pokusy związane z walką. Walką o rząd lewicowych dusz. Prowadzą ją, pierwszy raz tak otwarcie, Aleksander Kwaśniewski i Leszek Miller. Orężem na razie są haki i wspomnienia. Czy to rozstanie ostatecznie, czy raczej walka o pozycję przed ewentualnym powrotem do współpracy?

Łącznik specjalny

To on przez twórców najnowszego, choć jeszcze mglistego, bytu na polskiej scenie politycznej został mianowany łącznikiem Europy Plus z feministkami. Jednak po tym, jak Janusz Palikot w atmosferze skandalu rozstał się z jedną z nich, Wandą Nowicką, pozyskanie ich politycznej sympatii wydaje się, nawet jak dla słynącego z uroku osobistego posła Kalisza, trudne.

Kościół na sprzedaż

Kościół katolicki w Europie topnieje. Ubywa wiernych i pustoszeją kościoły. Najbardziej w ostatnich latach widać to we Francji czy w Niemczech, gdzie budynki kościelne są albo burzone, albo wystawiane na sprzedaż. Zamieniają się w magazyny, mieszkania, restauracje, a nawet parki rozrywki. Kilka takich miejsc w Niemczech, ojczyźnie Benedykta XVI, odwiedził reporter "Czarno na białym".