Czarno na białym

Czarno na białym

Analogie?

Ukraińska opozycja - przez podziały nie tak zwarta i silna - ale właściwie ma pełne poparcie Zachodu, bo przemawiają za tym polityczne interesy. Na tym tle, trochę jakby obok polityki, zabrzmiał głos dawnych opozycjonistów z czasów PRL-u. Wtedy wszyscy byli po jednej stronie, potem ich drogi się rozeszły, a dziś - znów mówią jednym głosem. Głosem poparcia, a właściwie wsparcia dla ukraińskiej opozycji. Przy okazji porównują walkę Solidarności do tej, którą dziś toczy Majdan. Analogia wydaje się jednak trochę na wyrost, bo choć cel ten sam, to okoliczności, czasy i metody działania - inne.

Kim są? Dokąd zmierzają?

Niektórzy mówią, że to już wojna domowa, inni nią straszą. Pewne jest jedno - są dwie strony barykady, a po obu stronach bardzo widoczne podziały, co sprawia, że sytuacja może wymknąć się spod jakiejkolwiek kontroli. Nawet po stronie opozycji nie ma jedności. Nie ma silnego, wyraźnego, jednego lidera. Opozycja, to nie jest tylko Kliczko, na którego stawia Zachód. Opozycja to trzech przywódców, których łączy protest, ale poza tym bardzo dużo dzieli. Protesty na Ukrainie mają wiele twarzy. A ta najbardziej widoczna jest czarno-czerwona.

Daleko od szosy

Tempo, w jakim narodziła się nowa ustawa o lasach jest dokładnie odwrotne od tego, w jakim toczy się leśne życie. Co nie znaczy, że nic się tam nie dzieje. I najlepiej wie to leśniczy, którego życie prywatne od pracy dzielą tylko drzwi. Leśniczówka to jego służbowe mieszkanie. Las - to zajęcie 24 godziny na dobę. Jak wygląda taki dzień?

Wióry lecą

Rządową nowelizację ustawy o lasach, a wraz z nią poprawkę do budżetu, uchwalono w ekspresowym tempie. Pośpiech godny naprawdę wielkiej sprawy. Pośpiech, który rodzi poważne obawy opozycji. Czy słusznie?

Leśny biznes

Po tym, jak rząd zdecydował się na sporą wycinkę w budżecie Lasów Państwowych, sprawdziliśmy, ile te lasy naprawdę są warte. Wszystko, co można o nich powiedzieć trzeba opisywać w milionach i miliardach - taka jest skala. Przykład? Rocznie lasy sprzedają drewna za 7 miliardów złotych. Gdyby załadować je do pociągu - to byłoby około miliona wagonów. Jeśli do tego dodać, że wartość całego drzewostanu w Polsce jest większa niż roczne przychody budżetu, to mamy państwo w państwie.

Król pokera

Z jednej strony - radość i duma po tym, jak dwa tygodnie temu - po raz pierwszy w historii - Polak wygrał prestiżowy turniej pokerowy na świecie. Z drugiej strony - gorzka refleksja, że wygrał w dziedzinie, która jest w Polsce zakazana. Na szczęście nic i nikt nie odbierze mu tego sukcesu. 22-letni Dominik Pańka pokonał blisko tysiąc pokerzystów i wygrał 4,5 miliona złotych. Gra właściwie od dziecka - nauczyciele byli nawet pełni obaw, że przez karty zaniedba szkołę. Na studiach więc już nie przyznawał się, że gra. Na turniejach ma twarz pokerzysty - a jaki jest prywatnie?

Owoc zakazany

Polak mistrzem światowego pokera, a w Polsce - w pokera grać nie wolno. To znaczy wolno grać, ale nie wolno wygrywać... nawet dyplomu czy medalu, bo wtedy jest to nielegalny hazard. Efekt? Prężnie działające pokerowe podziemie. Na pieniądze gra się i w domu, i w sieci. A w puli są często setki tysięcy złotych. Wszystko niezgodnie z prawem, ale gracze w ogóle się tym nie przejmują.

Widmo więzienia

Dziś pytania o cenę praw człowieka i granice tajnej współpracy wywiadów. Według "The Washington Post" granica ta została przesunięta na teren chroniony przez prawa człowieka, a cena za takie przesunięcie wyniosła 15 milionów dolarów. Tyle Amerykanie mieli zapłacić polskim służbom specjalnym za stworzenie tajnego więzienia w Starych Kiejkutach. I tym samym za zgodę na torturowanie tam ludzi podejrzanych przez CIA o terroryzm. I mimo że to tylko prasowe doniesienia, a w sprawie nadal więcej jest spekulacji niż faktów, to coraz trudniej wierzyć w zapewnienia, że takich więzień w Polsce nie było.

Po dwóch stronach

Do tej pory jedna osoba usłyszała w tej sprawie zarzuty - to pierwsza ważna i oficjalnie potwierdzona informacja dotycząca tego tajnego śledztwa. Za ewentualną zgodę na tortury w Starych Kiejkutach miał je usłyszeć - ale to już informacja nieoficjalna - były koordynator służb Zbigniew Siemiątkowski. Jednak to nie on, zdaniem badającego sprawę w europarlamencie Józefa Piniora, podpisał zgodę na stworzenie więzień. Miał to zrobić Leszek Miller, który senatora PO za takie twierdzenia ostro atakuje. I wywołuje pytania nie tylko o granicę prawa ale i przyzwoitości w polityce.

Zamieszanie dokumentne

Wokół raportu z likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych narosło wiele legend. "Czarno na białym" przedstawia relację byłego agenta Aleksandra Makowskiego, który został przez komisję Macierewicza negatywnie zweryfikowany. Potem wygrał w sądzie odszkodowanie za niesłuszne oskarżenia. Oskarżenia, które padły, gdy Makowski pracował w Afganistanie nad zapewnieniem bezpieczeństwa polskich żołnierzy. Jeszcze zanim tam pojechali - raport z weryfikacji, agent i jego operacja - zostały ujawnione.

Funkcjonariusz niepubliczny?

Okazało się, że Antoni Macierewicz - jako likwidator WSI - nie był funkcjonariuszem publicznym, więc nawet jeśli dopuścił się nieprawidłowości, to nie może za nie odpowiadać.  Minister, który był i nie był funkcjonariuszem oraz dokumenty, które nie były dokumentami w sensie kodeksowym. Uzasadnienie prokuratury budzi prawne spory. Zresztą niejasności pojawiają się w historii całego śledztwa. Częste zmiany prokuratorów, odejście tych, którzy chcieli uchylenia immunitetu Macierewiczowi i wreszcie umorzenie, które wydaje prokurator po zaledwie dwóch miesiącach zajmowania się sprawą.

Kod dostępu

Przykład tego, jak ministerstwo samo wydłuża kolejki. Choć miało dwa lata, żeby wprowadzić nowe kody na wyroby medyczne, zrobiło to w ostatniej chwili, rzutem na taśmę pod koniec grudnia. Efekt - niepoinformowani lekarze i nieważne recepty. A w nowym roku pacjenci znów musieli stanąć w kolejce.

Misja czy dymisja?

Poskarżyć się można ministrowi zdrowia. A on, po ultimatum premiera, musi się liczyć z tym, że jeśli do wiosny nie przedstawi konkretnego planu skrócenia kolejek do lekarzy - może stracić stanowisko. Minister Arłukowicz w rozmowie z naszym reporterem mówi jaki ma pomysł, ale właściwie nie mówi nic nowego i konkretnego. Nic, co mogłoby chociaż dać nadzieję na przykład pacjentowi, któremu kilka dni temu wyznaczono operację na styczeń 2024 roku.

Bez limitu

W przypadku nowotworów - czas jest decydujący. Pomysł onkologów, by znieść limity w leczeniu raka brzmi odważnie, ale nie zupełnie abstrakcyjnie. Główna obawa jest taka, że system, czyli kasa, tego nie wytrzyma. Ale może wcale nie chodzi o dodatkowe pieniądze, a lepsze wykorzystanie tych, które już są. Innymi słowy - onkolodzy proponują duże zmiany w organizacji diagnostyki, a potem leczenia. Są już konkretne pomysły. Czy są nadzieją dla chorych?

Europejskie wisienki na torcie

W pociągu do Brukseli pojawiają się też inne znane twarze. Nawet bardzo znane, choć niekoniecznie z politycznej strony. Takie atrakcyjne, bo medialne, "jedynki" na listach wyborczych dla wyborców mają być jak wisienki na torcie.

Do Brukseli z antyeuropejskimi hasłami

O unijne posady chcą walczyć nawet ci, którzy są przeciwko Unii. Po tym, jak Marsze Niepodległości zgromadziły tysiące uczestników - narodowcy nabrali apetytu na więcej. I antyeuropejskie przekonania nie przeszkadzają w smakowaniu europejskiego tortu. To ma być jednak tylko deser przed daniem głównym, czyli Sejmem. Czy jeśli teraz zamiast krzyczeć "precz z Brukselą" będą nawoływać do obrony polskich interesów, mają na to szansę?

Z kim prezes PiS zawalczy o Brukselę?

Zmierzający do przejęcia władzy PiS będzie chciał wygraną w eurowyborach potwierdzić sondażową pozycję lidera w kraju i odzyskać siłę w Brukseli, gdzie teraz prym wiodą pisowscy banici, dla których z kolei majowe wybory to właściwie "być albo nie być" w polityce na najbliższe lata. Z kim Jarosław Kaczyński chce walczyć o Brukselę?

Europejski desant byłych ministrów

W eurowyborach, jeszcze bardziej niż w tych krajowych, liczą się znane twarze. I to na nie stawiają partie. W Platformie i PSL szykuje się wręcz europejski desant byłych ministrów. Pomijając już kwestie, czy odeszli z rządu, by kandydować - czy kandydują, bo odeszli z rządu - jedno jest pewne - to będą lokomotywy partyjnych list. Lokomotywy, które po wygranej być może odczepiają się od wagonów i wrócą do kraju. Już dziś można obstawiać, ilu europarlamentarzystów za rok zobaczymy znowu... tyle że w parlamentarnej kampanii.

Życie po śmierci

Cena wojny i polityczny bilans... a gdzieś w tle to jednak przede wszystkim ludzkie dramaty. Starszy szeregowy Grzegorz Nosek zginął w Iraku, zaledwie po miesiącu służby. Mija 10 lat, a jego najbliżsi wciąż nie potrafią mówić o tym bez emocji. Ale chcą mówić - a to wyjątek. Bo ci, którzy opowiadają o tym, jak wygląda ich życie po śmierci syna, męża czy przyjaciela - spotykają się potem z oskarżeniami o robienie sobie rozgłosu, "kariery" na śmierci kogoś najbliższego.

Misja prawie skończona

Przez ostatnich kilkanaście lat w Iraku i Afganistanie zginęło 65-u polskich żołnierzy, prawie tysiąc zostało rannych. Teraz - gdy nasza misja w Afganistanie po 12 latach kończy się - jest więc pytanie - czy miała ona sens? Czy cena, jaką Polska zapłaciła za sojusz w "wojnie z terroryzmem" - nie okazała zbyt wysoka? Czy poza kosztami, są jakieś korzyści dla nas i dla Afgańczyków?