Trzy filmy i pytania o zakonnice

„Urodziłem się w rodzinie żydowskiej, ale z wiekiem przeszedłem na narcyzm” – mówi, grany przez Woody’ego Allena, bohater jego najnowszego filmu „Scoop – gorący temat”. Podejrzewam, że wielu z nas w rzeczywistości wyznaje tę jedną religię. I może dlatego tak się nawzajem nie lubimy…

Inny film, dokumentalny: „Wielka cisza”. Nakręcony w alpejskim klasztorze kartuzów, słynnym z niezwykle surowej reguły zakonnego życia. Dwie godziny, czterdzieści minut milczenia. Prawie nic się nie dzieje. Zakonnik wstaje i modli się. Je i słucha świętych traktatów. Potem znowu modli się. Patrzy na przyrodę - głównie zresztą pada deszcz. Czyta. Nie rozmawia z innymi zakonnikami, chyba, że w święta. Wtedy może nawet radośnie zjechać z ośnieżonej górki… Góry są piękne, choć z okien nie zawsze widoczne, na parapecie czasem przysiądzie ptak, na korytarzu można spotkać kota. Są też warzywa do uprawy, głowy kolegów do wygolenia… Kolejne dni spędzone na kolanach. Patrzymy na nieruchome, spokojne twarze. Możemy się tylko domyślać, co dzieje się w ich sercach, umysłach.

Pan w rzędzie przed nami zaczął chrapać już w trzydziestej minucie. Zakłócił nam wielką ciszę. Jednak dzięki niemu moje oczy zaczęły się zamykać dopiero dziesięć minut później. A potem pomogło chrapanie z tyłu. I chrząkanie z lewej. Pani z prawej zaczęła rozwijać cukierek. W wielkiej ciszy, każdy szelest rozlega się jak wystrzał i nęka coraz bardziej skołatane nerwy. A mieliśmy się wyciszyć… Stoczyłem zwycięską walkę, nie zasnąłem, ale z wielkiej medytacji też niewiele wyszło. Na prawo nakręcenia tego filmu reżyser czekał 16 lat...

Modlitwa, medytacja, asceza – uczą pokory i potrafią uzdrawiać duszę. Od stuleci ludzie idą na „pustynię”, by uciec, by się na nowo odnaleźć i osiągnąć duchową równowagę, dającą niesamowitą siłę. Czasem idą sami, a czasem dobierają się w grupy, umawiają co do reguł wspólnego życia, tworzą zakony. Widywałem ich jaśniejące twarze, skupione spojrzenie, łagodny uśmiech… Nie tylko u chrześcijan, także np. u buddystów. Widziałem też jednak zakonników o zszarganych nerwach, rozbieganych oczach, zakompleksionych i zagubionych, bojących się świata (jego niewiary i cielesności) albo beznadziejnie uwikłanych w wewnątrzzakonne konflikty.

Widziałem zakonników-pasibrzuchów, żyjących w bezruchu i względnej wygodzie, ale słyszałem też o żeńskich zakonach kontemplacyjnych, gdzie w starych, zagrzybionych murach brak jest ogrzewania, a bywa, że i do garnka nie bardzo jest co włożyć, bo księża nie kupują już od sióstr opłatków i wyszywanych ręcznie strojów.

Obraz z prawosławnego klasztoru na greckiej wyspie Symi
Obraz z prawosławnego klasztoru na greckiej wyspie Symi

Jeszcze jeden film, „Klasztor. Pan Vig i zakonnica”, obejrzany na warszawskim festiwalu filmów dokumentalnych Planete Doc Review. O zubożałym i zdziwaczałym duńskim arystokracie oraz rosyjskiej zakonnicy Amwrozji. Charakterystyczna twarz starca – pociągła i niby wygolona, okolona jednak na podbródku wianuszkiem długich i zaniedbanych, siwych włosów. Wielkie szkła okularów na końcu niebotycznie długiego, wiecznie zasmarkanego nosa. Surowe spojrzenie i delikatny, łamiący się głos, nabrzmiewający gniewem w sporach z wesołą, bystrą i dobrze zorganizowaną, owiniętą czarną chustą siostrą Amwrozją. Wiecznie samotny właściciel zrujnowanego zameczku postanowił, że przed śmiercią sprowadzi do niego prawosławne zakonnice, by założyły tam klasztor. Nie było im łatwo…

Przeczytałem właśnie, że w Polsce jest coraz mniej zakonnic. Liczba kandydatek w ciągu kilkunastu lat spadła o jedną trzecią. Można powiedzieć, że od wieków stare zakony obumierają, ale tworzą się nowe, z nowym pomysłem na świętość. Z drugiej strony, przy ogólnym spadku liczby chętnych, wciąż sporo kandydatek wybiera klasztory całkowicie zamknięte.

Przypominam sobie obraz skromnych zakrystianek do pomocy księżom, siostry uczące religii, siostry w przedszkolach, siostry-pielęgniarki w szpitalach, na misjach, w domach starców, hospicjach. Czytałem też relacje o intelektualnej duchocie w żeńskich klasztorach, braku wolności myślenia i w ogóle wolności, wymuszaniu dyscypliny i posłuszeństwa, o zaciekłych sporach i skrywanej nienawiści, łamaniu charakterów i sumień, wreszcie o tłumieniu seksualności sióstr przez dodawanie do jedzenia soli bromu. Znam też jednak, co prawda nieliczne, zakonnice wykładające na uczelniach, ciągle w rozjazdach, poza klasztorem… I siostrę Małgorzatę Chmielewską, która na własną (żelazną) rękę prowadzi noclegownie dla biednych…

Czytaj także: