Drzwi otwierał ślusarz, emocje studzili policjanci, na miejsce przyjechał nawet wojewoda z apelem o pokojowe załatwienie sprawy. Urzędnikom i muzealnikom udało się "odbić" zbiory nielegalnego Muzeum Czynu Niepodległościowego na krakowskich Oleandrach. Choć budynek należy do miasta, a decyzją ministra kultury pamiątki po Józefie Piłsudskim mają zabezpieczyć pracownicy Muzeum Narodowego, szef Związku Legionistów Polskich nie chciał dać za wygraną. Nie miał jednak wyboru.
W czwartek rano urzędnicy wojewody małopolskiego i Muzeum Narodowego w Krakowie siłowo weszli do nielegalnego Muzeum Czynu Niepodległościowego na krakowskich Oleandrach. Zabezpieczają tam zbiory, które mają teraz zostać zinwentaryzowane i ewentualnie zabezpieczone pod względem konserwatorskim. Porządku pilnowała policja, bo urzędnicy od lat spotykają się z oporem Związku Legionistów Polskich, który nie chce rozstać się ani z muzealiami, ani z należącym do miasta gmachem.
Znajdujące się w budynku zbiory to między innymi pamiątki po Józefie Piłsudskim i jego legionach - na przykład mundury, broń czy odznaczenia, a także dokumenty i dzieła sztuki.
Czytaj też: Odłamki kamienicy w centrum Kielc spadają na chodnik. Nie wiadomo, kiedy budynek przestanie straszyć
Po przejęciu zbiorów eksperci z Muzeum Narodowego w Krakowie wykonają oględziny konserwatorskie przedmiotów.
Siłowe otwarcie drzwi muzeum. Wojewoda apelował o pokojowe załatwienie sprawy
Przejęcie zbiorów przy krakowskich Oleandrach to pokłosie decyzji ministra kultury Piotra Glińskiego z 2020 roku, który zakazał dalszej działalności Muzeum Czynu Niepodległościowego. Przez blisko trzy kolejne lata pamiątki wciąż znajdowały się jednak pod nadzorem ludzi Waksmundzkiego. Opóźnienie wejścia decyzji szefa resortu w życie argumentowano pandemią koronawirusa.
W połowie marca wojewoda małopolski, reprezentując w tej sprawie ministra kultury, wydał postanowienie, w którym wezwał związek legionistów do dobrowolnego wydania muzealiów i zaprzestania działalności. - Związek miał na to czas to wtorku 11 kwietnia, do godziny 9. Działacze nie odpowiedzieli jednak na wezwanie, dlatego w czwartek udaliśmy się na miejsce, by odebrać zbiory - poinformowała nas rzeczniczka wojewody małopolskiego Joanna Paździo.
Czytaj też: Konserwator nakazał przeprowadzenie prac w secesyjnej kamienicy. Mają zahamować proces degradacji
Urzędnicy i pracownicy Muzeum Narodowego w Krakowie odbili się jednak od zamkniętych drzwi. Dlatego na miejsce wezwano ślusarza, który w asyście policjantów otworzył wejście do budynku. Nawet jednak po siłowym otwarciu drzwi Waksmundzki protestował przeciwko zabezpieczeniu zbiorów. Na miejsce przyszła też kobieta, która wdała się w dyskusję z policjantami. - Mój dziadek był generałem i budował to - krzyczała, wskazując na budynek.
- Interweniował wojewoda małopolski Łukasz Kmita, który przyjechał na miejsce, podziękował Krystianowi Waksmundzkiemu za jego pracę i poprosił o pokojowe załatwienie sprawy - poinformowała nas rzeczniczka Muzeum Narodowego w Krakowie Katarzyna Bik.
Czytaj też: Najstarsza czynszówka na Woli popada w ruinę. Burmistrz prosi wojewodę o środki na ratowanie zabytku
Weszli do środka po siłowym otwarciu drzwi
W końcu pracownikom Muzeum Narodowego w Krakowie udało się wejść do gmachu. Rzeczniczka instytucji zaznacza, że muzeum nie jest stroną w tej sprawie. - Nasi pracownicy mają zabezpieczyć zbiory, które trafią do nas jako depozyt. Przedmioty zostaną zbadane i ewentualnie zabezpieczone pod względem konserwatorskim - zaznaczyła Bik w rozmowie z tvn24.pl.
Jak udało nam się dowiedzieć, w dokumentach ministerstwa wskazano, że na tym etapie ustalenie stanu prawnego poszczególnych muzealiów może być trudne. Oznacza to, że nie wiadomo, kto tak naprawdę jest właścicielem zbiorów.
Jak informowało w 2020 roku ministerstwo kultury, "ze względu na interes społeczny, jakim jest zabezpieczenie przed zagrożeniem zniszczenia lub kradzieży zbiorów" i "ze względu na konieczność zapewnienia bezpieczeństwa zwiedzających" decyzji o zakazie dalszej działalności muzeum nadano rygor natychmiastowej wykonalności.
Wcześniej, w 2018 roku, eksperci ministerstwa przeprowadzili w budynku kontrolę, która wykazała szereg poważnych uchybień. To między innymi na jej podstawie Gliński zakazał później dalszego funkcjonowania Muzeum Czynu Niepodległościowego. Próbowano jeszcze dojść z "legionistami" do porozumienia, jednak Krystian Waksmundzki nie podpisał proponowanych przez resort i Muzeum Narodowe w Krakowie umów.
W przyszłości, jak informował w 2021 roku minister kultury Piotr Gliński, Muzeum Czynu Niepodległościowego na Oleandrach ma stać się oddziałem Muzeum Narodowego w Krakowie.
Miasto walczy o odzyskanie budynku
Osobną batalię ze Związkiem Legionistów Polskich toczy w sądzie krakowski magistrat. Urzędnicy domagają się odzyskania kontroli nad budynkiem, który zajmuje grupa Krystiana Waksmundzkiego. Choć to gmina jest właścicielem Domu im. Józefa Piłsudskiego (tak nazywany jest zabytkowy gmach), "legioniści" chcieli przejąć go przez zasiedzenie.
Miasto wydało w czwartek oświadczenie, w którym zaznaczono, że pomimo wyroku sądu Związek Legionistów Polskich wciąż nie wydał miastu Domu im. Józefa Piłsudskiego przy Oleandrach. "Związek nie przekazał także zbiorów, które zgodnie z ministerialnymi zaleceniami powinny znaleźć się pod opieką Muzeum Narodowego w Krakowie" - czytamy w komunikacie.
W 2019 roku Sąd Okręgowy w Krakowie uznał, że związek nie ma prawa do zasiedzenia. Rok później przed sądem rejonowym zapadł z kolei nieprawomocny wyrok w sprawie wydania budynku miastu.
"Jednak w kwietniu 2020 roku Związek pozwał miasto na 7,5 mln złotych z tytułu promocji Krakowa. Ze względu na brak podstawy prawnej do takiego roszczenia pełnomocnik Związku powołał się na artykuł o bezpodstawnym wzbogaceniu, argumentując, że miasto wzbogaciło się dzięki oszczędnościom wynikającym z tego, że to Związek utrzymywał budynek przy al. 3 Maja 7 i prowadził w nim Muzeum Czynu Niepodległościowego. Wyrokiem z 21 września 2021 roku sąd oddalił powództwo Związku Legionistów Polskich przeciwko gminie Kraków" - poinformował magistrat.
"Legioniści" odwołali się od tego wyroku, do dziś nie wyznaczono jednak terminu rozprawy apelacyjnej.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Urząd Miasta Krakowa