Macierewicz o swoim rajdzie po Warszawie: nie wyprzedzam na żadnych pasach

Antoni Macierewicz tłumaczy się z "rajdu" po Warszawie
Antoni Macierewicz tłumaczy się z "rajdu" po Warszawie
Źródło: TVN24
Antoni Macierewicz, polityk Prawa i Sprawiedliwości w lakonicznych słowach odniósł się do swojego "rajdu" autem po stolicy. Stwierdził, że dziennikarze kłamią, a on nie rozmawiał podczas jazdy przez telefon. Powiedział też, że nie wyprzedzał na pasach.

Jak informowaliśmy w ubiegłym tygodniu, poseł PiS Antoni Macierewicz miał złamać szereg przepisów drogowych podczas "rajdu" po centrum Warszawy. O sprawę został zapytany przez dziennikarzy w Sejmie.

Radomir Wit, reporter TVN24 pytał Macierewicza, dlaczego wyprzedzał na pasach.

Do rozmowy włączyła się dziennikarka Telewizji Polskiej, która przypomniała politykowi, że w sieci można zobaczyć nagranie jego jazdy. Macierewicz podtrzymał wtedy, że "nie rozmawiał przez telefon". Taką wersję przedstawił wcześniej w Telewizji Republika, gdzie przekonywał, że "rozmawiał przez telefon, kiedy samochód stał, a nie podczas jego prowadzenia". 

- Cała reszta jest tak samo konieczna do zweryfikowania, sprawdzenia - zaznaczył Macierewicz.

- To pan nie wie, co robił za kierownicą? - dopytywał Radomir Wit.

- Ja wiem świetnie, co robię za kierownicą. Chcę powtórzyć jeszcze raz, państwo przez cały czas powtarzacie, że ja rozmawiałem przez telefon jadąc (red. takie słowa nie padły podczas wywiadu). Nie wyprzedzam na żadnych pasach - dodał również.

Nagrany przez dziennikarzy

Dziennikarze "Faktu" udokumentowali i opisali jazdę w wykonaniu Antoniego Macierewicza. Jechali za nim sprzed siedziby Radia Wnet na Starym Mieście. Jak napisali - pierwszy z przepisów ruchu drogowego polityk miał złamać już "podczas opuszczania miejsca postojowego". Samochód był w ruchu, a on "przy uchu trzymał telefon". Za taką rozmowę w trakcie jazdy grozi 500 zł mandatu i 12 punktów karnych - czytamy.

Później Macierewicz - co "Fakt" pokazał na zdjęciu - wyprzedzał inny samochód na przejściu dla pieszych (1500 zł mandatu i 15 punktów karnych). Na koniec zaś - nieco później - miał przeciąć podwójną ciągłą linię i wjechać na buspas za co mógłby według dziennika dostać 200 zł mandatu i 5 punktów karnych. 

Dziennikarze ocenili, że jazda "powinna się zakończyć utratą prawa jazdy". Prawo jazdy policja może odbierać po przekroczeniu 24 punktów karnych, a Macierewicz uzbierał ich według ustaleń "Faktu" nawet 32.

Czytaj także: