Mieszkaniec Grochowa wybiegł przed nadjeżdżający radiowóz strażników miejskich, krzycząc: "ratunku, pomocy, mama jest nieprzytomna i nie rusza się". Kobieta trafiła do szpitala.
Kwadrans po 8 rano 21 sierpnia strażnicy miejscy z Referatu Szkolnego wyruszyli na patrol po Pradze-Południe. Kilka minut później, kiedy jechali ulicą Łukowską, przed maskę ich radiowozu wybiegł mężczyzna w średnim wieku. Gdy zatrzymali samochód, zdenerwowany mężczyzna zaczął krzyczeć, że w mieszkaniu leży jego nieprzytomna mama. Strażnicy udali się pod wskazany adres. Mężczyzna wpuścił ich do mieszkania na parterze.
Kobieta była nieprzytomna
- Na rozkładanym fotelu w pokoju leżała jego 86-letnia matka. Kobieta była nieprzytomna, a jedna z jej nóg była nienaturalnie podwinięta. Kończyna była sina i chłodna - relacjonuje cytowany w komunikacie na ten temat st. insp. Piotr Weśnik, który wraz z mł. insp. Anną Bugą udzielili pomocy kobiecie.
Strażnicy upewnili się, że kobieta oddycha, ułożyli ją w pozycji bezpiecznej i wezwali pogotowie. Podczas oczekiwania na przyjazd karetki mężczyzna wyjaśnił, że nie widział matki od tygodnia. Gdy w środę ją odwiedził, zobaczył, że przez cały ten czas nie wstawała z łóżka, przy którym nie było jedzenia ani nawet szklanki z wodą. Wtedy przeraził się i wybiegł na ulicę.
"Szukał kogoś, kto mógłby mu pomóc - wówczas nadjechali strażnicy. Tuż przed przyjazdem karetki kobieta odzyskała przytomność, ale kontakt z nią był utrudniony. Kilkanaście minut po godz. 9 ratownicy zabrali seniorkę do szpitala" - wskazali w komunikacie strażnicy.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Straż miejska