Miała być eksplozja, ale udało się udaremnić atak. Policja zatrzymała mężczyzn, którzy chcieli podłożyć ładunki wybuchowe pod radiowozy. Jak tłumaczy prokurator Michał Dziekański ładunek miał szanse wybuchu.
Zdjęcia bomby, która została podłożona pod radiowozami udostępniła komenda stołeczna. To ładunki domowej roboty.
- Zostały skonstruowane z dwóch butli z płynem zapalającym, w środku był dodatkowy materiał, który wznieciłby eksplozję. Lont przygotowany był w taki sposób, aby zatrzymani mogli opuścić teren. Ładunki bez problemu zniszczyłyby samochody - mówił podczas konferencji prokurator Michał Dziekański.
Próba detonacji
Jak dodaje prokurator Michał Dziekański, ładunki miały realny charakter wybuchu. - Została przeprowadzona próba detonacji z pozytywnym wynikiem. Ładunki były zatem zdolne, żeby te samochody zniszczyć - dodaje.
I precyzuje, że były to ładunki łatwopalne, a ich dokładny charakter zbada specjalnie powołany biegły.
Do zdarzenia doszło w nocy z niedzieli na poniedziałek na terenie komisariatu Warszawa Włochy przy ul. 17 stycznia. Trzech mężczyzn chciało podłożyć ładunek wybuchowy pod dwa samochody policyjne. Wcześniej do policji napływały informacje operacyjne w tej sprawie. Jak tłumaczy rzecznik policji Mariusz Mrozek, miejsce przewidzianego ataku objęte było "bardzo szczegółowym nadzorem".
Zatrzymani już usłyszeli zarzuty nielegalnego posiadania materiałów o charakterze wybuchowym i podłożenia je pod policyjne samochody. Zostali tymczasowo zatrzymani na trzy miesiące.
Policja o próbie ataku na komisariat
kz/sk