Proces 30-letniego S., któremu grozi do 10 lat więzienia, zaczął się we wtorek przed Sądem Rejonowym Warszawa-Praga Południe.
Usłyszał dwa zarzuty
W odczytanym akcie oskarżenia Prokuratura Apelacyjna w Warszawie zarzuciła mu kupno w maju 2010 r. kilograma amfetaminy. Drugi zarzut dotyczy przygotowania do "wprowadzenia do obrotu" 5 kg amfetaminy (do transakcji miało nie dojść wskutek wysokiej ceny narkotyku).
S. ma też dwa zarzuty ukrywania dowodów osobistych innych osób.
Przed sądem oskarżony nie przyznał się do zarzutów. Dodał, że skorzystał za radą obrońców, na tym etapie sprawy, z prawa odmowy składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania. Oświadczył, że ma wykształcenie średnie; był wcześniej karany; nie ma zawodu - wykonuje tatuaże; zadeklarował zarobki 2 tys. zł miesięcznie.
"Daliśmy wiarę świadkowi koronnemu"
Oba zarzuty narkotykowe oparto głównie na zeznaniach świadka koronnego, karanego już wcześniej "skruszonego" handlarza narkotyków Marka H., pseud. Hanior. Obrońca S. mec. Krzysztof Wąsowski podkreśla, że zeznań świadka koronnego nikt nie potwierdza, a pośrednik transakcji zniknął.
Na ławie oskarżonych zasiadł też Marcin S., pseud. Norweg, który miał skojarzyć "Haniora" ze "Staruchem". Ten oskarżony zakwestionował zeznania "Haniora"; podkreślał, że brał on narkotyki.
- To typowa sytuacja "jeden na jeden": ktoś twierdzi, że sprzedał narkotyki, ktoś inny zaprzecza, by kupił – mówił w 2012 r., gdy do sądu kierowano akt oskarżenia, prok. Szymon Liszewski. - My daliśmy wiarę świadkowi koronnemu, co oceni sąd - dodał.
We wtorek sąd przesłuchał kilkoro świadków, w tym osoby związane z przestępczą działalnością "Haniora" (który ma wkrótce zeznawać). - Jak na razie nikt ze świadków ani jednym zdaniem, ani jednym słowem, nie poparł tych zarzutów, które stawia mojemu klientowi prokuratura - powiedział dziennikarzom mec. Wąsowski. Sam S. nie chciał się wypowiadać dla mediów.
Obrońca S. podkreślił, że sędzia Marcin Patro prowadzi proces "bardzo dynamicznie" oraz wnikliwie. - Na razie żadne działania sędziego nie wskazują na to, że byłby tendencyjny czy nieuczciwy - dodał adwokat, pytany czy S. może liczyć na sprawiedliwy proces. - Cieszy mnie, że sędzia jest bardzo dobrze przygotowany do sprawy - oświadczył obrońca.
Sędzia dopytywał np. Sebastiana R., świadka związanego z "Haniorem", czy ktoś naciskał nań, by obciążał oskarżonych. Padła odpowiedź odmowna.
Wezwani na świadków rodzice i konkubina S. skorzystali z prawa do odmowy zeznań jako osoby najbliższe dla oskarżonego.
Przez prawicę uznany za "więźnia politycznego"
S. przebywał w areszcie od maja 2012 r., kiedy 42 osoby aresztowano w sprawie przemytu i handlu narkotykami na dużą skalę - głównie na podstawie zeznań "Haniora", który ujawnił kilkaset przestępstw. CBŚ zatrzymało m.in. "szalikowców" z grupy "Teddy Boys 95" i członków tzw. gangu Szkatuły. W latach 2008-2011 mieli oni brać udział w przemycie narkotyków w państwach UE, w tym Polski, i wprowadzaniu ich do obrotu. Śledczy zaprzeczali, by zatrzymania pseudokibiców miały związek z tym, że na początku czerwca zaczynało się w Polsce Euro 2012.
Przez swych sympatyków oraz część polityków prawicy S. był uznawany za "więźnia politycznego". - To typowa sprawa kryminalna, która nie wiem czemu nabiera jakiegoś niebotycznego wymiaru - mówił prok. Liszewski. - Jakiekolwiek kwestie pozaprocesowe nie mają tu znaczenia - zapewniał.
Grupa "Teddy Boys 95" to najbardziej radykalna bojówka "szalikowców" Legii. Nieoficjalnie wiąże się ją z licznymi "ustawkami" - bójkami z pseudokibicami innych drużyn oraz "zadymami" na stadionach.
W grudniu 2012 r. prokuratura wysłała akt oskarżenia wobec S. do sądu. W styczniu br. Sąd Okręgowy Warszawa-Praga uznał, że nie ma obawy matactwa ze strony S. i uchylił areszt pod warunkiem wpłaty 80 tys. zł kaucji. S. wyszedł na wolność po jej wpłacie. Sąd zakazał mu zarazem opuszczania kraju.
Karany za rozbój
S. był już karany za rozbój. W 2011 r. przed stołecznym sądem poddał się karze dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat za taki czyn.
Trwa inny proces S., oskarżonego przez prokuraturę za uderzenie w 2011 r. w twarz piłkarza Legii Jakuba Rzeźniczaka po przegranym meczu. Grozi za to do roku więzienia.
"Staruch" został też zatrzymany przez policję w czasie akcji przeciw chuliganom, którzy brali udział w zamieszkach 3 maja 2011 r. na stadionie w Bydgoszczy. W związku z tą sprawą S. usłyszał zarzut wtargnięcia na murawę; zastosowano wobec niego dozór policyjny.
W czerwcu 2011 r. prawomocny zakaz stadionowy wobec S. orzekł warszawski sąd. Sprawa dotyczyła zdarzeń z 2009 r., gdy przed meczem Legii spiker prosił o uczczenie chwilą ciszy pamięci zmarłego Jana Wejcherta, jednego z założycieli ITI. "Staruch", jako wodzirej kibiców, zaintonował wtedy okrzyk: "Jeszcze jeden!", adresowany do Mariusza Waltera, drugiego ze współwłaścicieli. Ochroniarze siłą wyprowadzili go ze stadionu.
Wyjście Starucha z aresztu:
"Staruch" na wolności
PAP/lata/b/bf//mz