Kwadratowy klocek ze zniszczonymi, osmolonymi oknami, w środku zwęglone stropy, a na zewnątrz stos spalonych mebli - tyle zostało z budynku zwanego Willą Chimera, choć do willi z prawdziwego zdarzenia zawsze mu było daleko. Wrażenie robić może już tylko lokalizacja w zabytkowej części Milanówka i piękna działka o powierzchni trzech tysięcy metrów kwadratowych.
OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO
W czwartkowy wieczór willa zapłonęła. Z ogniem walczyło kilka zastępów straży pożarnej.
- Płonął pustostan o wymiarach 10 na 10 metrów - mówił nam dzień później Krzysztof Tryniszewski z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Grodzisku Mazowieckim. Potem wyjaśnił: - Prawdopodobną przyczyną pożaru mogło być podpalenie. To budynek wolnostojący, murowany, niezamieszkały, więc trudno szukać innych przyczyń. Czy jednak tak rzeczywiście było, mogłoby ustalić jedynie dochodzenie pożarowe.
Takiego jednak nie będzie. - Willa jest własnością prywatną, ale nie ma osób pokrzywdzonych, które zgłosiłyby podpalenie. Policja nie będzie więc prowadzić w tej sprawie czynności dochodzeniowo-śledczych - poinformowała oficer prasowa grodziskiej policji Katarzyna Zych. - W rękach prywatnych, czyli tych osób zaginionych - doprecyzowała.
Dla strażaków to tylko "pustostan o wymiarach 10 na 10", ale progi Chimery skrywają swoje sekrety. Być może wraz z willą spłonęło rozwiązanie od lat nieodkrytej zagadki zaginięcia jej właścicieli: Elżbiety i Wiesława Drzewińskich. To jedna z najbardziej tajemniczych spraw kryminalnych ostatniego dwudziestolecia.
Zniknęli bez śladu
Małżeństwo Drzewińskich wprowadziło się do Chimery (Wiesław był spadkobiercą) w 2004 roku. Od 25 lat na parterze budynku mieszkał 64-letni Piotr B. z rodziną. Lokal otrzymał w kwaterunku. Liczył, że kiedyś będzie mógł wykupić dom za grosze. Niespodziewana przeprowadzka pokrzyżowała mu plany. Między sąsiadami dochodziło do kłótni, zdarzały się nawet groźby i rękoczyny, bo B. zamienił życie małżonków w koszmar.
Pierwsza zaginęła Elżbieta. 8 października 2006 roku wyszła na próbę chóru. Nigdy tam nie dotarła. Przepadła jak kamień w wodę, choć ktoś widział, jak siłą była wciągana do samochodu.
Rok później, 13 października 2007 roku, zniknął jej mąż Wiesław. Wyszedł z domu jedynie z telefonem. Nie zostawił żadnej wiadomości dla synów, choć zawsze to robił, gdy wychodził na dłużej.
Do trzech razy sztuka
Policja i prokuratura prowadzą nieudolne, pełne błędów śledztwo. Koncentrują się na życiu małżonków, choć B., ze względu na sąsiedzki konflikt, był oczywistym podejrzanym. Jedna z forsowanych hipotez jest taka, że Elżbieta odeszła od Wiesława, a ten później uciekł, bo sobie z tym nie poradził.
Piotr B. ma alibi, śledztwo zostaje umorzone, a nierozwikłana tajemnica wciąż budzi emocje wśród lokalnej społeczności. Na tyle duże, że poseł i późniejszy minister sprawiedliwości Andrzej Czuma oraz jego syn Krzysztof (jako asystent społeczny posła) doprowadzają do ponownego śledztwa. W Komendzie Stołecznej Policji formuje się specgrupa, która ma pomóc prokuraturze. Kolejne ustalenia spełzają jednak na niczym i śledztwo znów zostaje umorzone.
Tematem tajemniczego zniknięcia Drzewińskich nadal interesuje się prasa pisząc m.in. o "killerze z Milanówka", choć Piotrowi B. nigdy nie udowodniono żadnego zabójstwa.
Prokuratura zareagowała i po raz trzeci wszczęła śledztwo. W końcu nastąpił przełom - pojawił się wyczekiwany świadek.
Propozycja zabójstwa
- Piotr B. dwa razy złożył mi propozycję zabójstwa - powiedział śledczym Andrzej J. Twierdził, że pierwszą propozycję usłyszał w 2006 roku, gdy B. był już z sąsiadami na wojennej ścieżce. Pięć lat później Piotr B. miał mu z kolei proponować zabójstwo synów Drzewińskich: Piotra i Wiktora.
B. był niezadowolony z nieprawomocnej decyzji sądu o jego eksmisji z willi.
Jeden świadek to jednak mało. Dlatego prokuratura i Centralne Biuro Śledcze kreślą inny plan wyjaśnienia zagadki. Wkrótce Piotra B. odwiedzają przykrywkowi funkcjonariusze z litewskich służb specjalnych, którzy udają płatnych morderców. Pomaga im Andrzej J. i ukryte kamery. B. zostaje zdemaskowany. - Jest z tego piękny film z oskarżonym w roli głównej - mówi później w sądzie prokurator i autor aktu oskarżenia Robert Majewski.
Piotr B. nie został oskarżony o zabójstwo, tego nigdy mu nie udowodniono. Przed sądem odpowiadał jedynie za nakłanianie do zabicia małżonków Drzewińskich, a następnie ich synów.
Zeznania J. i policyjnych przykrywkowców były w tej sprawie kluczowe. Sąd w uzasadnieniu wyroku podkreślał później, że B. miał konkretny powód i motyw, a konflikt między nim a sąsiadami był ewidentny. Jako przykład bezwzględnego zachowania B. sędzia Anna Wierciszewska-Chojnowska podaje, że mężczyzna uniemożliwiał Drzewińskim dostęp do wody. - Czuł się na tej posesji jak właściciel. Rodzinę Drzewińskich traktował jak intruzów - oceniała.
Nagrania z ukrytych kamer to z kolei dowody koronne w sprawie, dzięki którym sąd mógł ocenić zachowanie i mowę ciała B., gdy J. rozmawiał z przykrywkowymi funkcjonariuszami, których brał za płatnych zabójców. - Zamiar morderstwa pada wprost z ust oskarżonego - mówiła sędzia.
15 lat więzenia
Piotra B. w sądzie broniło trzech adwokatów. Przekonywali, że zeznania Andrzeja J. zawierają wiele sprzeczności, są niewiarygodne, bo J. przemówił dopiero, gdy synowie Drzewińskich wyznaczyli nagrodę za pomoc w rozwikłaniu zagadki zaginięcia rodziców. Argumentują, że oficjalnej umowy na zlecenie zabójstwa czy wpłaty zaliczki nie było i że "J. to szara eminencja, która wszystkich zna, wszystko wie, a tak naprawdę nie wiadomo, czym się zajmuje". Taka obrona nie przekonała sądu, który uznał, że Piotr B. nakłaniał Andrzeja J. do zabójstwa małżeństwa Drzewińskich i ich synów, a także zlecił porwanie Piotra i Wiktora.
Ostatecznie B. dostał jednak niższą karę niż tę, o którą wnioskował prokurator. Ma spędzić 15, a nie 25 lat za kratami i zapłacić każdemu z synów Drzewińskich po 80 tysięcy złotych zadośćuczynienia.
- Co się stało z małżonkami Drzewińskimi? Twierdzę, że nie żyją i zostali zabici. Twierdzę, że B. jest winny. Winien wyjawić synom małżeństwa, co wie na temat losu zaginionych - podsumował na koniec procesu prokurator Majewski.
ZOBACZ TEŻ MATERIAŁ LESZKA DAWIDOWICZA Z "CZARNO NA BIAŁYM" >>>
Autorka/Autor: Marcela Pęciak, Piotr Machajski
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvnwarszawa.pl, TVN24