Miał być mocny start, później ostre przyspieszenie, ale mamy jazdę na hamulcu ręcznym. Chodzi o projekty miejskich wypożyczalni aut. Wszystko gra do czasu, aż policja nie poprosi o dowód rejestracyjny. W autach są tylko jego kserokopie, których funkcjonariusze nie uznają. Robi się więc nerwowo i drogo, bo mandat zapłacić trzeba. Sprawie przyglądał się reporter "Faktów" TVN.