"Myślałem, że dróżnik mnie wpuszcza. Nie chciałem zniszczyć szlabanu"

[object Object]
Wyrok w sprawie kierowcy autobusuMateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl
wideo 2/5

- Od zawodowego kierowcy wymaga się więcej - mówiła w uzasadnieniu wyroku sędzia. Jacek Z. został w czwartek skazany za spowodowanie wypadku, w którym rozpędzone pendolino uderzyło w kierowany przez niego autobus. Naraził na niebezpieczeństwo ponad 250 osób. W śledztwie oszacowano straty na ponad 2,5 miliona złotych.

Przewożeniem ludzi 49-letni Jacek Z. zajmował się od blisko 25 lat. Przez ostatnie dziesięć woził dzieci. Jesienią ubiegłego roku zdecydował się na nową pracę. Codziennie kierował autobusem kursującym z dworca w podwarszawskim Modlinie, na tamtejsze lotnisko. Sześciokilometrową trasę pokonywał kilkanaście razy dziennie, zwykle w dziesięć minut.

26 września był inaczej. Chwilę po godzinie 18, trzy tygodnie po podjęciu nowego stanowiska, doprowadził do zderzenia autobusu z rozpędzonym pociągiem pendolino.

"Myślałem, że mnie puszcza"

W czwartek kierowca stanął przed sądem w Nowym Dworze Mazowieckim.

Był bardzo zdenerwowany. Łamał mu się głos, z trudem tłumił łzy. Przyznał, że prawo jazdy ma od 17. roku życia. Gdy skończył 25, zdobył uprawnienia do kierowania autobusami. Kierowanie pojazdami było jego jedynym zawodem. Od głośnego wypadku z pendolino pracuje tylko dorywczo, "na tak zwanej łopacie".

W czwartek nie chciał składać wyjaśnień. Sędzia odczytała więc to, co mówił w prokuratorskim śledztwie.

W dniu zdarzenia Jacek Z. pracę rozpoczął o godzinie 13, w trakcie pracy miał kilka krótkich przerw.

Około godz. 18 z 47 osobami na pokładzie jechał w stronę lotniska. Zbliżali się do znajdujących się na trasie torów, gdy zauważył migające czerwone światło przed przejazdem. Lewa rogatka była już opuszczona.

Ale nie nacisnął hamulca, jechał dalej. Szlabany opadły, jeden tuż za autobusem, a drugi przed nim. Mężczyzna nie miał już jak odjechać.

Podjechał więc blisko szlabanu. Jednak tył autobusu wciąż wystawał nad torowiskiem, gdzie lada moment miał pojawić się pociąg.

- Prawy szlaban przed przejazdem, patrząc z mojego miejsca był otwarty, myślałem, że dróżnik chce mnie przepuścić - tłumaczył podczas przesłuchania.

"Spanikowałem"

Mężczyzna wyszedł na zewnątrz. Jak później tłumaczył, chciał doprowadzić do tego, żeby autobus nie stał na torach. Widział, że brakuje dosłownie kilkunastu centymetrów…

- Wtedy spanikowałem. Wiedziałem, że przy szlabanie jest mikrofon, który umożliwia skontaktowanie się z dróżnikiem. Krzyczałem do tego mikrofonu, ale nikt się nie odezwał - opisywał Z.

Krzyki kierowcy usłyszeli za to mieszkający obok ludzie. Wyszli na zewnątrz. Dróżnik wciąż milczał. Wtedy mężczyzna wrócił do autobusu. chciał odpalić silnik. Nie udało się. Usłyszał nadjeżdżający pociąg, wybiegł z pojazdu, zaczął machać i krzyczeć do maszynisty.

- Wcześniej krzyczałem do ludzi, żeby wyszli - mówił. Nie pamiętał jednak, czy to on otworzył im drzwi, czy zrobili to sami - awaryjnie.

Pewne jest, że otwarte były tylko jedne, a ostatni pasażerowie wyszli z autobusu w chwili, gdy rozpędzone pendolino ze 196 osobami w środku uderzyło w tył pojazdu.

- Pasażerowie po zderzeniu mieli do mnie pretensje, że z mojej winy doszło do wypadku. Przyznaję, że popełniłem błąd. Nie powinienem wjeżdżać na ten przejazd - przyznał. - Błędem z mojej strony było niewyłamywanie szlabanu. Mogłem to zrobić, ale nie chciałem wyłamać tego szlabanu, myślałem, że autobus nie stoi już na torowisku. Nie zrobiłem tego specjalnie, to była chwila nieuwagi. Nie wiem jak to nazwać - wyjaśniał w śledztwie.

Niewiele więcej dodał w czwartek przez sądem. - Bardzo wszystkich przepraszam. Brak słów - powiedział ze łzami w oczach.

"Wielka odpowiedzialność"

Przepraszać jednak nie miał kogo. Na sali nie pojawił się żaden z pokrzywdzonych. Nie było świadków, ani przedstawicieli PKP oraz przewoźnika autobusowego. Oprócz sędzi i oskarżonego pojawili się obrońca mężczyzny i prokurator. Ten ostatni nie miał wątpliwości, że Jacek Z. umyślnie naruszył przepisy.

- Zebrany w sprawie materiał dowodowy nie budzi żadnych wątpliwości. Oskarżony zignorował ostrzeżenie, wjechał na przejazd i nie mógł kontynuować jazdy - mówił prokurator Artur Smukowski.

Powołując się na nagranie z monitoringu wskazywał, że kierowca nie tylko zignorował ostrzeżenia, ale również - co według śledczych godne potępienia - nie udzielił pomocy pasażerom. - Nie zagwarantował im bezpieczeństwa. Po pierwsze wjeżdżając na przejazd, jak również widząc już pociąg, nie otworzył im drzwi i nie pozwolił wysiąść - argumentował Smukowski.

Moment wypadku
Moment wypadku TVN24

Prokurator zwrócił uwagę, że otwarte były tylko jedne drzwi, a pasażerowie do ostatnich sekund opuszczali autobus. - Są zawody, o których mówi się, że na osobach je wykonujących spoczywa ciężar odpowiedzialności za życie i zdrowie ludzi. Takim zawodem jest między innymi lekarz. Ale jak pokazuje niniejsza sprawa, takim zawodem jest również kierowca autobusu - powiedział.

I dodał: - Na kanwie tej sprawy możemy zdać sobie sprawę, jak wielka odpowiedzialność ciąży na osobach, które prowadzą środki komunikacji. Każdy z nas codziennie wsiada do autobusu, pociągu i liczy na to, że osoba, który tym pojazdem kieruje, zrobi wszystko, żeby dowieźć pasażerów bezpiecznie do celu. Oskarżony temu zadaniu nie sprostał.

Do publicznej wiadomości

Z. postanowił dobrowolnie poddać się karze. Wnioskował o rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata, sądowy zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych na pięć lat z wykluczeniem kategorii "T", która pozwala na prowadzenie ciągników i tym samym pracę oskarżonego w gospodarstwie rolnym.

Adam Mroczek, obrońca oskarżonego podkreślał, że jego klient tego dnia "rzeczywiście zachował się w sposób irracjonalny". Miał na myśli to, co wydarzyło się już po opuszczeniu szlabanów. - To nie było wynikiem bezmyślności, ale niesłychanego stresu - mówił adwokat.

Prokurator przystał na propozycję kary. Poprosił jednak, by dodać do niej dodatkową dolegliwość, czyli podanie wyroku - ku przestrodze - do publicznej wiadomości. Zażądał też obciążenia oskarżonego kosztami postępowania, na co Z., mimo trudnej sytuacji materialnej, się zgodził.

I właśnie takiej treści, jeszcze w czwartek, zapadł wyrok.

"Trzeba było zniszczyć znak"

Jak wskazywała w uzasadnieniu sędzia Anna Zajączkowska, nie budziło wątpliwości, że oskarżony jest winny. Sędzia podkreślała, że oskarżony naraził na niebezpieczeństwo ponad 250 osób, pasażerów autobusu i pociągu. Zwracała też uwagę na wysokość strat, jakie spowodował.

- Wartość strat dla przewoźnika [autobusowego] wynosi 99 tysięcy 35 złotych. Z informacji przekazanych z kolei przez PKP wynika, że szacunkowy koszt naprawy pociągu wynosi 405 tysięcy euro. Ponadto należy doliczyć koszt części, która wynosi ponad 200 tysięcy euro – mówiła Anna Zajęczkowska. Łączny koszt znacznie przekracza więc 2,5 miliona złotych.

Sędzia przyznała, że od zawodowego kierowcy należy wymagać więcej. - Był pan kierowcą autobusu z 25-letnim stażem - zwróciła się bezpośrednio do skazanego. - Oskarżony powinien kierować się rozwagą, ogólną przezornością, odpowiedzialnością, czego niestety w jego postępowaniu zabrakło. Trzeba było uruchomić autobus i zniszczyć znak, a jeżeli panu z uwagi na stres nie udało się odpalić silnika, trzeba było otworzyć drzwi pasażerom - powiedziała.

Jako okoliczności łagodzące sąd uznał, stabilny tryb życia i to, że Jacek Z. przyznał się do winy i dobrowolnie poddał karze.

Wyrok nie jest prawomocny.

Klaudia Ziółkowska

zdjęcie na stronie głównej Jarosław Włodarczyk

Pozostałe wiadomości

W sieci pojawiły się filmy nagrane podczas odbywającego się w weekend na Torze Wyścigów Konnych Służewiec Clout Festivalu. Widać na nich zachowanie niektórych ochroniarzy, którzy uderzają uczestników imprezy, wykręcają im ręce, a także ciągną ich po ziemi. Sprawą interesuje się policja, która zapewnia, że dostępne w sieci nagrania zostaną poddane analizie. Wyjaśnienia zapowiadają organizatorzy i firma ochroniarska.

Ochroniarze wykręcali ręce i ciągnęli po ziemi uczestników festiwalu. Policja analizuje nagrania

Ochroniarze wykręcali ręce i ciągnęli po ziemi uczestników festiwalu. Policja analizuje nagrania

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Dwuletni chłopiec zginął pod kołami samochodu ciężarowego w okolicach Ostrołęki (Mazowieckie). Do zdarzenia doszło, kiedy kierowca, który przyjechał z paszą dla zwierząt, manewrował na podwórku.

Tragedia pod Ostrołęką. Dwuletnie dziecko zginęło pod kołami ciężarówki

Tragedia pod Ostrołęką. Dwuletnie dziecko zginęło pod kołami ciężarówki

Źródło:
tvnwarszawa.pl

- Do gmachu Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej na rogu Nowogrodzkiej i Brackiej wszedł mężczyzna, który w torbie miał niebezpieczne przedmioty - powiedział Jakub Pacyniak ze śródmiejskiej policji. 44-latek został zatrzymany. Wstępne ustalenia prokuratora wykazały, że w tym przypadku "nie można mówić o popełnieniu przestępstwa".

Wszedł do ministerstwa z "niebezpiecznymi przedmiotami". Jest decyzja prokuratury

Wszedł do ministerstwa z "niebezpiecznymi przedmiotami". Jest decyzja prokuratury

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, tvnwarszawa.pl

- W cztery następujące po sobie weekendy pociągi kursujące po linii obwodowej nie zatrzymają się przy peronie 9. Dworca Zachodniego - poinformował rzecznik PKP PLK Karol Jakubowski.

Pociągi nie zatrzymają się przy tym peronie. Utrudnienia dotyczą ponad 100 połączeń

Pociągi nie zatrzymają się przy tym peronie. Utrudnienia dotyczą ponad 100 połączeń

Źródło:
PAP

Do niebezpiecznego zdarzenia doszło we wtorek pod Garwolinem. Na auto, w którym znajdował się kierowca, runęło duże drzewo. Ze skutkami nocnej nawałnicy walczyli też straży z Wyszkowa. Dochodziło tam do podtopień, uszkodzone zostały dachy.

Drzewo runęło na auto, w środku był kierowca

Drzewo runęło na auto, w środku był kierowca

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Kryminalni z Targówka zatrzymali 41-letniego mieszkańca dzielnicy, który nie tylko był poszukiwany do odbycia kary pozbawienia wolności, ale też posiadał znaczną ilość narkotyków.

Właśnie miał odjeżdżać autem, został obezwładniony

Właśnie miał odjeżdżać autem, został obezwładniony

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W Młocku niedaleko Ciechanowa 46-latka kierująca renault wjechała do rowu. Miała ponad 2 promile alkoholu w organizmie. Tłumaczyła policjantom, że była przekonana, że ktoś ją goni.

Pijana wjechała autem do rowu, bo myślała, że ktoś ją goni

Pijana wjechała autem do rowu, bo myślała, że ktoś ją goni

Źródło:
PAP

Groźnie wyglądająca kolizja w okolicy Dworca Zachodniego. Zderzyły się tam cztery samochody osobowe, na miejsce przyjechały służby.

Kolizja przy Dworcu Zachodnim. Cztery auta rozbite, podróżowało nimi 11 osób

Kolizja przy Dworcu Zachodnim. Cztery auta rozbite, podróżowało nimi 11 osób

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W ogrodzie zoologicznym w Warszawie na świat przyszedł samczyk irbisa śnieżnego, zwanego Duchem Gór. Kociak skończył właśnie sześć tygodni.

Ma słodko-puchaty wygląd, ale to "potężny drapieżnik". Duch Gór urodził się w Warszawie

Ma słodko-puchaty wygląd, ale to "potężny drapieżnik". Duch Gór urodził się w Warszawie

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Zaniepokojenie kota uratowało egzotycznego gościa - informuje stołeczne straż miejska. Mieszkańcy bloku na Bródnie zauważyli dziwne zachowanie swojego pupila, okazało się, że na ich balkonie pojawił się niespodziewany przybysz - gekon. Na miejsce wezwali ekopatrol.

Kot był zaniepokojony. Jego czujność wzbudził egzotyczny gość

Kot był zaniepokojony. Jego czujność wzbudził egzotyczny gość

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Opublikowano sprawozdanie roczne Portu Lotniczego Warszawa-Modlin. Zawarto w nim założenia nowych planów inwestycyjnych i finansowych, które zakładają rozbudowę infrastruktury do przepustowości 7-8 milionów pasażerów rocznie w roku 2029 roku. Z lotniska Warszawa Modlin od stycznia do końca maja tego roku skorzystało 1,18 mln pasażerów.

Ambitne plany rozbudowy Modlina

Ambitne plany rozbudowy Modlina

Źródło:
PAP

Z utrudnieniami musieli się liczyć kierowcy, którzy w porannym szczycie wybrali podróż mostem Świętokrzyskim. Jezdnię zablokowali aktywiści i aktywistki z Ostatniego Pokolenia, którzy domagają się większych inwestycji w transport publiczny.

Aktywiści klimatyczni zablokowali most Świętokrzyski

Aktywiści klimatyczni zablokowali most Świętokrzyski

Źródło:
tvnwarszawa.pl

20 zastępów straży gasiło w nocy z wtorku na środę pożar hali w Nowym Dworze Mazowieckim. Nikt nie ucierpiał, ale straty finansowe są duże.

Płonęła hala w kompleksie magazynowo-biurowym

Płonęła hala w kompleksie magazynowo-biurowym

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policjanci z Płocka zatrzymali na gorącym uczynku 19-latka, który próbował sprzedać innemu nastolatkowi marihuanę. W mieszkaniu zatrzymanego znaleziono ponad 2,5 kilograma narkotyków, w tym amfetaminę i MDMA.

Chciał sprzedać marihuanę nastolatkowi. Wpadł. W mieszkaniu miał więcej towaru

Chciał sprzedać marihuanę nastolatkowi. Wpadł. W mieszkaniu miał więcej towaru

Źródło:
PAP

Pod Ciechanowem kierujący volvo w obszarze zabudowanym przekroczył dozwoloną prędkość aż o 68 km/h. Okazało się, że własne błędy nic go nie nauczyły. Wcześniej był już karany za przekroczenie prędkości. Teraz zapłaci cztery tysiące złotych mandatu i za kółko nie wsiądzie przez najbliższe trzy miesiące.

Cztery tysiące złotych mandatu za przekroczenie prędkości

Cztery tysiące złotych mandatu za przekroczenie prędkości

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Przy ulicy Marywilskiej powstaje tymczasowe targowisko. Pomieści 800 kontenerów i parking na 400 samochodów. Jak przekazała prezes spółki Marywilska 44, zapewni ono miejsce pracy około 60 procentom kupców, którzy stracili swoje sklepy w pożarze hali. Kiedy będzie otwarte?

Tymczasowe targowisko na Marywilskiej ma zostać otwarte jeszcze w wakacje

Tymczasowe targowisko na Marywilskiej ma zostać otwarte jeszcze w wakacje

Źródło:
PAP

W miejscowości Michałów-Reginów koło Legionowa odkopano ludzkie szczątki. Prawdopodobnie pochodzą z czasów drugiej wojny światowej i należą do żołnierzy, którzy polegli podczas prowadzonych w tym miejscu walk.

Podczas rozbudowy drogi odkryto ludzkie szczątki

Podczas rozbudowy drogi odkryto ludzkie szczątki

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Kierowcy podróżujący trasą S8 musieli liczyć się z utrudnieniami, drożny był jeden pas ruchu. Strażacy gasili płonący kamper. Nikt nie ucierpiał.

Kamper stanął w płomieniach

Kamper stanął w płomieniach

Źródło:
tvnwarszawa.pl