Jeden z dwóch nowych tramwajów, które dotarły do Warszawy z Korei, został przetransportowany z Mokotowa na Żoliborz. Według "Gazety Stołecznej", nie obyło się bez problemów. Skład nie mieścił się na niektórych przystankach. Rzecznik Tramwajów Warszawskich zapewnia, że wszystko idzie zgodnie z planem, ale przyznaje, że będą potrzebne "prace brukarskie".
O tym, że dwa nowe tramwaje dotarły do żoliborskiej zajezdni pisaliśmy kilka dni temu. Najpierw płynęły statkiem z Korei, potem z Gdyni ciężarówkami dotarły do Warszawy. Do zajezdni Żoliborz przy Zgrupowania AK "Kampinos" dojechały już na własnych kołach, choć nie o własnych siłach, po miejskich torowiskach, z Mokotowa.
Za szerokie na przystanki
Jak ustaliła "Gazeta Stołeczna", podróż składu między zajezdniami trwała aż pięć godzin. Dlaczego tak długo? Dziennikarze dowiedzieli się, że pracownicy Tramwajów Warszawskich musieli po drodze... demontować wysepki przystankowe. Według źródła gazety, nowe tramwaje są za szerokie i zarysowałyby je krawężniki.
Dla "Stołecznej" wypowiedział się rzecznik Tramwajów Warszawskich Maciej Dutkiewicz, który stanowczo zdementował te doniesienia. Podkreślił, że nowe tramwaje spełniają oczekiwania i wymagania związane z wymiarami i dostosowaniem się do infrastruktury. Dodał, że podróż trwała nie pięć, a trzy godziny. Wszystko dlatego, że pojazdy nie mają jeszcze homologacji i nie mogły jechać samodzielnie. Po torach ciągnął je inny skład. Dutkiewicz podkreślił też, że jechały z ograniczoną prędkością ze względu na bezpieczeństwo, a wszystko pod czujnym okiem radiowozów i nadzoru ruchu.
Rzecznik wyjaśnił przy tym, że dozwolona w tym przypadku prędkość to 20 kilometrów na godzinę, a przy przystankach 10 kilometrów na godzinę.
Dutkiewicz stwierdził też, że wymiary wagonów były uzgadnianie pomiędzy Tramwajami Warszawskimi i firmą Hyundai Rotem, która dostarcza nowe pojazdy. Wskazał, że bez wcześniejszego zatwierdzenia parametrów, nie rozpoczęłaby się produkcja wagonów i przypomniał, że jesienią ubiegłego roku przedstawiciele Hyundaia i pracownicy Tramwajów Warszawskich przejeżdżali niskopodłogowym tramwajem testowym - podobnym do tego z Korei. Zaznaczył, że to pozwoliło sprawdzić, które perony wymagają regulacji, a prace spółka wykonuje na bieżąco. Podkreślił, że to niewielkie prace brukarskie, "wykonywane od ręki". I zapewnił, że dotyczą tylko starych przystanków. Te remontowane w ostatnich latach są już przystosowane do obsługi nowych pojazdów.
Jeden z największych kontraktów
Jak informowaliśmy na tvnwarszawa.pl, dostarczone do stolicy pojazdy są częścią jednego z największych kontraktów na tabor tramwajowy w Polsce i Europie. Koszt to 2,2 miliarda złotych. Docelowo firma Hyundai wyprodukuje w ramach zamówienia trzy rodzaje pojazdów szynowych o różnej długości, w wersji jednokierunkowej i dwukierunkowej. Najdłuższe wagony będą miały niemal 33 metry, czyli o 2,5 metra więcej niż dotychczasowe składy niskopodłogowe i zabiorą na pokład do 240 pasażerów. Krótsze składy będą miały 24 metry długości i zostaną wysłane do obsługi tras o mniejszym obciążeniu.
Prezes Tramwajów Warszawskich Wojciech Bartelski podkreślał wcześniej, że dostawa pierwszych dwóch składów została zrealizowana zgodnie z terminem zawartym w umowie z koreańskim Huyndaiem. Kolejne 121 sztuk będzie przyjeżdżało do stolicy w okresie od stycznia 2022 do kwietnia 2023 roku. Jak zapewniał, to da czas na "przemyślenia pewnych detali, poprawienie ergonomii i dopracowanie tego modelu".
Nowe tramwaje mają zapewnić ekologiczne rozwiązania. Będą cichsze, zwłaszcza na ciasnych zakrętach, które do tej pory pokonywane są z piskiem. Nowe składy będą wyposażone w wózki obrotowe, a każde koło wyposażone jest w absorber hałasu.
Źródło: Gazeta Stołeczna, tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz / tvnwarszawa.pl