Alaksandr Łukaszenka jeszcze przez jakiś czas pozostanie u władzy, ale jego pozycja została mocno zachwiana - ocenia część ekspertów, cytowanych przez media.

Swiatłana Cichanouska według wyników przekazanych przez Centralną Komisję Wyborczą uzyskała 9,9 procent głosów.

Minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz odniósł się do przebiegu wyborów prezydenckich na Białorusi oraz tłumionych przez siły porządkowe powyborczych protestów.

Nie potwierdziły się nieoficjalne doniesienia, jakoby Alaksandr Łukaszenka opuścił Białoruś. Po kilkugodzinnym milczeniu po zakończeniu niedzielnego głosowania w wyborach prezydenckich, zabrał głos z Mińska. Oświadczył, że uczestnikami powyborczych protestów "sterowano z Polski, Wielkiej Brytanii i Czech".

Wezwania do "opublikowania faktycznych wyników głosowania i zaprzestania przemocy".

Wybory na Białorusi, w których Alaksandr Łukaszenka ubiegał się o szóstą kadencję, zakończyły się gwałtownymi protestami i starciami manifestujących z milicją.

Niewiele możemy zrobić poza oświadczeniem prezydenta i apelami o nieużywanie przemocy. W tej chwili w Mińsku jest spokojnie, nie ma żadnych demonstracji, zobaczymy, co będzie pod koniec dnia - powiedział w rozmowie z TVN24 szef klubu PiS Ryszard Terlecki.

Według wiceszefa telewizji Biełsat podane w poniedziałek rano wstępne wyniki wyborów na Białorusi oznaczają, że "powinniśmy spodziewać się dalszych protestów". - Białorusini będą bronić własnego głosu - zaznaczył w TVN24 Alaksiej Dzikawicki.

Komentowali publicyści - Sławomir Sierakowski z "Krytyki Politycznej" oraz Marcin Makowski z "Do Rzeczy".

W tej chwili jest czas na twardą, mocną, ale też mądrą dyplomację - mówił w "Jeden na jeden" na antenie TVN24 senator Koalicji Obywatelskiej Marcin Bosacki o polskiej reakcji na sytuację na Białorusi. Po wyborach na ulice w Mińsku i w innych miastach wyszły tysiące ludzi.

Milicja używała wszystkich sił. Strzelano do demonstrantów z gumowych pocisków, używano gazu łzawiącego, armatek wodnych, pałek - wyliczał poseł Koalicji Obywatelskiej Michał Szczerba, który w Mińsku monitoruje wybory prezydenta Białorusi oraz powyborcze protesty i zamieszki.

Aktywność polskich władz w związku z sytuacją na Białorusi.

- To jest po prostu żałosne, nie mam innych słów. Każdy musi mieć wybór i możliwość, by zagłosować na kogo chce - mówiła 21-latka.

Urzędujący prezydent Alaksandr Łukaszenka otrzymał 80,2 procent głosów, a jego główna rywalka Swiatłana Cichanouska - 9,9 procent - wynika ze wstępnych wyników przekazanych przez CKW.

Polskie MSZ wyraziło "głębokie zaniepokojenie brutalną pacyfikacją powyborczych manifestacji na Białorusi". "Ostra reakcja sił porządkowych, użycie siły wobec pokojowo protestujących, arbitralne areszty są nie do zaakceptowania" - podało w oświadczeniu Biura Rzecznika Prasowego Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

To jest wielki test dla Unii Europejskiej. Będziemy wzywali społeczność międzynarodową, Unię Europejską do tego, żeby w tej sprawie zajęła stanowisko i nie tylko wypowiedziała się, ale podjęła bardzo konkretne działania - powiedział w "Jeden na jeden" w TVN24 wiceszef MSZ Paweł Jabłoński, odnosząc się do sytuacji na Białorusi.

Białorusini na ulicach Mińska protestowali po ogłoszeniu sondażowych wyników wyborów prezydenckich. Przeciw demonstrantom władze skierowały oddziały milicji.

MSW potwierdziło, że milicja w Mińsku użyła "specjalnych środków", by rozpędzić demonstracje.

Prezydenci Polski i Litwy zaapelowali do władz białoruskich o "pełne uznanie i przestrzeganie standardów demokratycznych". "Wzywamy do powstrzymania się od przemocy i respektowania podstawowych wolności, praw człowieka i obywatela" - dodali we wspólnym oświadczeniu.

Tylko około 250 Białorusinów zdołało zagłosować w wyborach prezydenckich w ambasadzie w Warszawie. Chętnych było wielokrotnie więcej, ale ostatecznie nie wpuszczono ich do budynku. Pod ambasadą ustawiono alternatywną urnę wyborczą, do której przez cały dzień głos wrzuciło 2379 obywateli kraju.