Czarno na białym

Czarno na białym

Legendy PRL-u

Walka rynkowa. Od lat prowadzą ją ikony socjalistycznego przemysłu - Ursus, Wedel i Społem. Pierwszej w ciężkich czasach kryzysu z pomocą przyszedł kapitał z zagranicy, drugiej z Polski, a trzecia, jak to spółdzielnia, radzi sobie sama. A reporter "Czarno na białym" sprawdził, jak producenci wyrobów czekoladopodobnych, legendarnych trzydziestek i właściciel supersamów odnaleźli się w zupełnie innym świecie.

Moto-grat(ka)

Nie wszystkie legendy PRL-owskiej gospodarki stoją dziś frontem do klienta i tak dobrze radzą sobie w kapitalistycznej rzeczywistości. Symbolem tych, które transformacja ustrojowa ostatecznie zmiotła z rynku, może być Fabryka Samochodów Osobowych. Od warszawy, przez duże i małe fiaty, polonezy, lanosy i chevrolety, aż do upadku - tak w skrócie wygląda upadek polskiego przemysłu motoryzacyjnego. Chociaż są i tacy, którzy łudzą się, że nie jest to upadek ostateczny.

Wspomnienia na sprzedaż

Wodzirej Ryszard i jego dancingi, Nowa Huta i przejażdżka trabantem, czy warszawska restauracja Lotos i wykładzina sprzed pięćdziesięciu lat - to tylko niektóre przykłady kapitalistycznego podejścia do socjalistycznej spuścizny. Reporterka "Czarno na białym" sprawdziła, jaką wartość mają dziś dość wybiórcze wspomnienia.

Drogowy poker

Afera wokół ustawianych przetargów na budowę polskich dróg. Afera, po której Unia wstrzymała nam wypłatę pieniędzy. "Czarno na białym" dotarło do aktu oskarżenia 11 osób (w tym prezesów firm budowlanych) oraz stenogramów rozmów telefonicznych, które - zdaniem prokuratury - są dowodem na zmowę cenową przy przetargach. Zapisy rozmów pozostawiają ogromne pole do interpretacji.

(Nie) zmienne poglądy

"Czarno na białym" - nieco dystansując się od europejskiego szczytu - przeprowadziło test na zmienność euronastrojów w Polsce w dziewiątym roku naszego członkostwa. Sprawdziliśmy czy życie w Unii zweryfikowało opinię tych, którzy w 2004 byli jej wielkimi przeciwnikami. Są zaskakujące metamorfozy, zaniki pamięci i ciekawe tego wyjaśnienia.

Biliony do podziału

Batalia o niewyobrażalną sumę - biliona euro do podziału w Unii przez 7 lat. Nie wiadomo, o jakiej dokładnie propozycji porozumienia będą rozmawiać unijni przywódcy, bo dopiero teraz ma zaczynać się opóźniony o pięć i pół godziny szczyt. Wiadomo, że przed tym spotkaniem optymizmem (poza tym dyplomatycznym) nie powiewało. Wiadomo też, że brak porozumienia, to brak budżetu i lata budżetowej prowizorki. Wysoka stawka, duże nerwy i wielka niepewność.

Obraz nędzy

Wśród strategicznych dyscyplin minister Muchy jest tylko jedna zimowa - narciarstwo. I nie ma co się dziwić, bo Polska nie była, nie jest i raczej nie będzie potęgą w sportach zimowych. A wyjątki, takie jak Adam Małysz czy Justyna Kowalczyk, tylko potwierdzają regułę. Potwierdzają też, że, jak są sukcesy, to nawet dyscypliny mało znane nagle stają się popularne, medialne i na brak sponsorów nie narzekające. Dlaczego zima jednak nie sprzyja Polakom?

Hasło rewolucja

Rewolucja według minister Muchy, która ogłosiła nowe zasady finansowania dyscyplin. Ogłosiła, że tylko sześć uznanych za strategiczne dostanie tyle pieniędzy, co do tej pory. Pozostałe mniej, dużo mniej lub wcale. To brzmi rewolucyjnie, ale szczegółów brak. Dlatego jest zamieszanie i niepewność w związkach sportowych i klubach. Niektóre odwołują nawet obozy i udział w zawodach, bo nie wiedzą, co dalej. Jest też pytanie, czy poza zmianą finansowania, będzie też zmiana w koncepcji rozwoju sportu w Polsce. Bo jeśli nie, to może się okazać, że hasło rewolucja jest tylko PR-ową przykrywką dla zwykłych finansowych cięć.

Sen o potędze

Sporty zimowe nie są naszą mocną stroną, a jednak marzy nam się największe zimowe święto sportowe, czyli organizacja igrzysk olimpijskich w Krakowie za dziewięć lat. Po Euro 2012 apetyty zaostrzyły się. Lobby pomysłu "Kraków 2022" jest coraz większe. Czy igrzyska w Polsce to realne marzenie, czy po prostu mrzonka?

O podwójną stawkę

Kiedyś walczył o wolność dla Polski, dziś za osobistą wolność słono płaci. Dla dawnego czołowego działacza Solidarności na Mazowszu Marka Hołuszki zmiana płci okazała się wyrzuceniem na margines społeczny. Decyzji jednak nie żałuje, dziś jako Ewa Hołuszko opowiada nam o swojej walce o akceptację. Taką, jaką dostała np. od niektórych dawnych kolegów z opozycji.

Metamorfoza

O transseksualizmie mówi się w Polsce ostatnio dużo za sprawą Anny Grodzkiej, która jeszcze w tym tygodniu może zostać wicemarszałkiem Sejmu. Byłaby ona prawdopodobnie pierwszą na świecie osobą transseksualną na takim stanowisku. Wprawdzie polityczne emocje wokół tego wyboru są tak duże, że może do niego nie dojść, ale warto sprawdzić jak doszło do tego, że o Grodzkiej jest dziś tak głośno. Bo w polityce działa ona już od ponad 30 lat.

W obcym ciele

Transseksualny, transpłciowy, transwestyta - każde z tych słów znaczy co innego, ale w pełnych emocji publicznych dyskusjach i sporach nie zwraca się na to uwagi. A warto tę różnicę sobie uświadomić, bo mówimy nie o zboczeniu, a o poważnym zaburzeniu, dla którego jedynym rozwiązaniem jest korekta płci. Szacuje się, że problem dotyczy około promila ludzi, ale droga to tego, by mogli oni żyć w zgodzie ze sobą, jest w Polsce długa i bardzo skomplikowana. Wymaga pieniędzy i determinacji - między innymi po to, by pozwać do sądu własnych rodziców.

Dylemat Kościoła

Choć historia celibatu jest o wiele krótsza niż historia Kościoła, na razie nic nie wskazuje, by rzymskokatoliccy księża mogli mieć żony. Tak, jak duchowni prawosławni czy ewangeliccy. Mogą i łączą Kościół z rodziną. Czy rzeczywiście da się to połączyć bez straty dla jednej ze stron? Czy brak celibatu oznacza, że bardziej jest się mężem i ojcem niż księdzem?

Żona brata

Temat wywołany ostatnim, głośnym medialnie, rozstaniem z Kościołem. Gdy znany, poważany i uwielbiany w Gdańsku przeor Dominikanów ogłosił, że rzuca zakon dla kobiety - wywołał konsternację u wiernych i ostrą krytykę wśród niektórych swoich zakonnych braci. Od tamtej pory Jacek Krzysztofowicz nie wypowiada się i nie pokazuje publicznie. A my pytamy czy to, że publicznie przyznał się do zmiany życie, to wyraz odwagi czy słabości?

Ale jazda!

Zanim ruszymy walczyć o przetrwanie na drodze, spróbujemy zdobyć prawo jazdy, czyli zdać egzamin na nowych zasadach. Statystyki pokazują, że to nie takie proste, bo po ich wprowadzeniu drastycznie spadła liczba osób, którym udaje się zdać. Reporter "Czarno na białym" - kierowca z wieloletnim doświadczeniem i tysiącami przejechanych kilometrów na koncie - przekonał się na własnej skórze, dlaczego.

Kraina piratów

Zasady zasadami, a polska drogowa rzeczywistość sobie. Obserwując to, co dzieje się między innymi w Warszawie, trudno uwierzyć, że jakiekolwiek przepisy tu jeszcze obowiązują. Znaczne przekraczanie dopuszczalnej prędkości, nie włączanie kierunkowskazów, wymuszanie pierwszeństwa, slalomy między samochodami i cwaniactwo - to tylko część listy drogowych grzechów głównych.

Pod ostrzałem

Bezpieczniej na drogach ma być dzięki legendarnym już fotoradarom. Kilka miesięcy temu wybuchła gorąca dyskusja na ich temat i wydawało by się, że wszystko już zostało powiedziane. Okazuje się, że nie. Reporter "Czarno na białym" dotarł do dokumentu, w którym zapisano, na co mają zostać przeznaczone pieniądze zdobyte dzięki zdjęciom z fotoradarów. Ustalił też, skąd wzięła się astronomiczna kwota półtora miliarda złotych - zakładane w budżecie wpływy z mandatów.

Chora terapia

Jak wiadomo, urzędnicy mają czas. Nie mają go ludzie przewlekle chorzy, którzy dziś w wielu przypadkach muszą walczyć nie tylko ze swoimi chorobami, ale i nowymi przepisami dotyczącymi refundacji leków. Są osobami, które codziennie muszą przyjmować specyfiki finansowane na nowych zasadach. I to na pewno nie oni zaoszczędzili na wprowadzeniu ustawy refundacyjnej.

Bez bólu

Nie tylko wielkie ministerialne reformy budzą kontrowersje, w polskich warunkach niemal każda zmiana w służbie zdrowia przynosi - delikatnie mówiąc - dyskusyjne efekty. Podobnie jest w przypadku reorganizacji w warszawskim centrum onkologii. Zlikwidowano tam oddział terapii paliatywnej, a jego zadania przejęła nowa klinika onkologii i chorób wewnętrznych. Reformy niestety nie udało się przeprowadzić bezboleśnie.

Cena oszczędności

Ustawa refundacyjna weszła w życie rok temu i miała - zdaniem przeciwników - doprowadzić do katastrofy na rynku leków. Jej autorzy przekonywali, że ten rynek uzdrowi i zlikwiduje patologie związane ze sprzedażą specyfików, do których dopłaca państwo. Dziś wiadomo, że w kasie NFZ zostały dzięki niej prawie dwa miliardy. Pytanie kto te dwa miliardy stracił - pacjenci czy firmy farmaceutyczne?