Jak gangsterzy przejęli więzienie. Reportaż Superwizjera o areszcie na Białołęce w Warszawie

Źródło:
SUPERWIZJER TVN
"Jak gangsterzy przejęli więzienie". Fragment reportażu "Superwizjera"
"Jak gangsterzy przejęli więzienie". Fragment reportażu "Superwizjera""Superwizjer" TVN
wideo 2/4
"Jak gangsterzy przejęli więzienie". Fragment reportażu "Superwizjera""Superwizjer" TVN

Zasadą w więziennictwie jest oddzielanie od siebie członków gangów i umieszczanie ich w różnych zakładach karnych. Na warszawskiej Białołęce stało się inaczej. W tym samym czasie znaleźli się tam przywódcy najgroźniejszych polskich grup przestępczych. O tym, co z tego wynikło, opowiedział jeden z przestępców. Prokurator uwierzył w zeznania "Łysego", obrońcy oskarżonych podważają wersję Sebastiana K. Ale potwierdza ją nieoficjalnie część byłych strażników. Zespół prasowy Służby Więziennej nie odpowiedział na żadne z konkretnych pytań dziennikarzy. Reportaż Ewy Galicy i Jakuba Stachowiaka "Jak gangsterzy przejęli więzienie".

"Wnioskuję o przesłuchanie mojej osoby na okoliczność działania zorganizowanej grupy przestępczej zajmującej się handlem narkotykami w Areszcie Śledczym Warszawa-Białołęka, jak również na terenie całego kraju. Osoby, o działalności których chcę zeznawać, są bardzo niebezpieczne" - to zeznania 38-letniego Sebastiana K. pseudonim Łysy, z zawodu stolarza meblowego, drobnego warszawskiego przestępcy. W 2019 roku zgłosił się on do prokuratury, aby zeznawać w sprawie handlu narkotykami w areszcie śledczym na Białołęce w Warszawie.

"Do aresztu trafiłem pierwszy raz w 2000 roku i od tamtej pory przebywałem w zakładach z małymi wyjątkami. Najdłużej na wolności przebywałem około roku. Kiedy trafiłem na Białołękę w okresie maj-czerwiec 2017 roku zaczęli przyjeżdżać tam członkowie grupy mokotowskiej" – zeznaje Sebastian K.

OGLĄDAJ CAŁY REPORTAŻ W TVN24 GO

Handel narkotykami na terenie aresztu

Na wolności "Łysy" mógł co najwyżej pomarzyć o przynależności do gangu mokotowskiego. Jego członkowie tworzyli zamkniętą, dobrze zorganizowaną i szalenie niebezpieczną grupę.

- Wszyscy zajmowali się handlem narkotykami, brali udział w wymuszeniach haraczy, byli też związani z serią porwań w ramach tak zwanego gangu obcinaczy palców – mówi anonimowo funkcjonariusz operacyjny policji. – Jako pierwsi zdecydowali się na to, żeby, porywając ofiary dla okupu, obcinać im palce i wysyłać rodzinie. Jako pierwsi też nie negocjowali okupu, tylko jeżeli okup nie był dostarczony w całości, to porwana osoba nigdy nie trafiała z powrotem do domu - dodaje.

Funkcjonariusz mówi, że "nie można wykluczyć, że każdy na koncie ma głowę". – Na pewno niektórzy z nich mają niejedną, pomimo że nie zostało to procesowo udowodnione – podkreśla.

"Łysy", doskonale znający areszt, szybko zostaje zauważony przez zwożonych na Białołękę gangsterów. "Handel, konkretnie narkotykami, na terenie aresztu zaproponował mi jeden z członków gangu. Zapytał mnie, czy orientuję się, jak wygląda tutaj w areszcie sprawa z handlem narkotykami: czy jest popyt, kto handluje i czym? Powiedziałem, że w chwili obecnej nie ma nikogo, kto by trzymał te kwestie na stałe" – zeznał.

W ciągu następnych miesięcy Sebastian K. rozwijał handel. Jednocześnie do aresztu trafiali kolejni członkowie "mokotowskich". W pewnym momencie na Białołęce siedziało prawie całe szefostwo gangu, między innymi Artur N. pseudonim Arczi, Wojciech S., "Wojtas" i Sebastian L., "Lepa".

Mieli w areszcie układy na alkohol, narkotyki, a nawet policyjnego psa. Opowiada Jarosław Jabrzyk, szef "Superwizjera"

Sebastian K. opowiadał prokuratorowi, że sam typował funkcjonariuszy, których potem gangsterzy korumpowaliTVN24

- To było strasznie hermetyczne towarzystwo, dlatego że to są ludzie, którzy znają się od kajtka, praktycznie z podwórek, mieszkali niedaleko. Artur N. był chłopakiem, który potrafił się bić, ale był megakulturalny, megasympatyczny. Zresztą nawet aparycję miał przystojnego młodego chłopaka – mówi funkcjonariusz operacyjny policji. – A jednak w pewnym momencie się okazało, że to on jest mózgiem wielu operacji – dodaje.

Funkcjonariusz opowiada, że "Wojtas" z kolei był "typowym człowiekiem od mokrej roboty". – Swego czasu nazywany komando śmierci grupy mokotowskiej. Ten człowiek jest bardzo niebezpieczny – wyjaśnia.

Pięć osób, które rządziły aresztem

"Łysy" w swoich zeznaniach wskazał w sumie pięć osób, które rządziły aresztem na Białołęce. Trójkę z Mokotowa uzupełniali Andrzej Z. pseudonim Słowik i Zbigniew C. ps. Daks. Pierwszy uważany jest za jednego z założycieli gangu pruszkowskiego, drugiego zaś określano mianem bossa warszawskiego półświatka.

"'Słowik', wchodząc do interesu narkotykowego na Białołęce, wniósł sporo osób, które miały się tym zajmować, pomagać w korumpowaniu funkcjonariuszy. 'Słowik' to gwiazdor i to on siedzi tam, gdzie chce, a nie, gdzie osadzają go funkcjonariusze" – zdradza Sebastian K.

- Tak naprawdę ktoś nie spojrzał na to kompleksowo i nie zdał sobie sprawy z tego, że umieszczenie tych wszystkich ludzi w jednym miejscu to jest tak naprawdę w jakiś sposób odtworzenie w więzieniu najbardziej niebezpiecznego odłamu grupy mokotowskiej – uważa funkcjonariusz operacyjny policji. – Jak Pablo Escobar mieliby swoje więzienie – dodaje.

Były dyrektor generalny Służby Więziennej płk Kajetan Dubiel przypomina, że "w Warszawie, gdzie są cztery jednostki penitencjarne, nawet 20 osadzonych można tak rozmieścić, że nie ma mowy, żeby się spotkali".

Były dyrektor generalny Służby Więziennej pułkownik Kajetan DubielTVN24

"Od momentu, kiedy zacząłem przynależeć do grupy mokotowskiej i zacząłem być widywany z nimi, w skrócie mogę to ująć, że nie byłem już K., tylko pan K." – zauważa "Łysy".

Przez kolejne dwa lata "Łysy", jak wynika z jego zeznań, był odpowiedzialny za rozprowadzanie narkotyków na terenie aresztu. O skali jego działalności niech świadczy fakt, że areszt na Białołęce to największy w Polsce i jeden z największych w Europie tego typu obiektów. Powstały w latach 60. zespół budynków może pomieścić ponad 1700 osób.

"Łysy" początkowo dostawał towar od szefów grupy mokotowskiej - i z nimi miał się rozliczać. To bardzo ważne w tej historii, ponieważ mężczyzna wyjawił prokuraturze, kto dostarczał mu narkotyki. Opowiadał, że w przeszłości dzięki swoim znajomościom w areszcie wiedział, że może liczyć na cichą przychylność strażników więziennych.

Strażnicy wiedzieli, że na oddziale są narkotyki

"Brałem różne ilości, od 5 do 20 gramów, głównie marihuany. Była też amfetamina, kokaina. Była przynoszona na własny użytek dla 'Lepy', 'Arcziego' i 'Słowika'. Kokainę przynoszoną dla nich przekazywałem na wizytach u lekarza lub stomatologa. Ja sam miałem kilka rozmów z funkcjonariuszami straży więziennej, którzy powiedzieli mi, że wiedzą, dla kogo handluję i czym, i wprost mi powiedzieli, że mam nie handlować amfetaminą tylko marihuaną, bo po tym więźniowie są spokojni, a oni nie mają problemów" – zeznaje "Łysy".

Sebastian K. zeznawał, że grupa mokotowska miała w każdym z czterech głównych pawilonów aresztu swojego człowieka, który nadzorował rozprowadzanie narkotyków i ściągał pieniądze. Sytuacje, o których opowiada "Łysy", na własne oczy widział Grzegorz S., który w tamtym czasie także siedział w areszcie na Białołęce.

- Panowie z grupy mokotowskiej głównie korzystali z tak zwanych kajfusów, czyli kalifaktorów, którzy roznoszą jedzenie, oraz ze strażników więziennych, którzy po prostu za pieniądze dostarczali im pod cele alkohol, narkotyki, telefony - mówi Grzegorz S.

Niektórzy byli strażnicy więzienni przyznają, że do areszcie śledczym dochodziło do handlu narkotykami i innymi przedmiotamiTVN24

Sebastian K. opowiadał prokuratorowi, że sam typował funkcjonariuszy, których potem gangsterzy korumpowali. – Ci panowie założyli spółdzielnię, założyli interes i zaczęli go prowadzić. Natomiast to, co dla mniej jest najbardziej bulwersujące i niepokojące, to jest to, że wciągnęli do tego funkcjonariuszy – podkreśla płk Kajetan Dubiel.

Sebastian K. opowiada dalej: "Miałem najwięcej informacji o prywatnym życiu strażników, bo siedziałem tu najdłużej. Wytypowałem trzech strażników z oddziału i był to Kamil, Sławek i Marcin. Puszczał nas do telefonów bez zgody organów. Z czasem dostawał papierosy, a potem pieniądze. Zaczęliśmy go dopytywać, kogo na tym oddziale można jeszcze skorumpować. Wymienił oddziałowego Mariana, Czarka i 'Brodę'. Byli skorumpowani od lipca 2017 roku. Wszyscy mieli stawki stałe za załatwianie tematów z osadzonym. Płaciliśmy za świetlicę, telefony, za przynoszenie rzeczy z wolności".

Telefon był w areszcie bardzo pożądanym przedmiotem. Dzięki posiadaniu miniaturowej komórki gangsterzy mogli bez problemu porozumiewać się ze światem zewnętrznym. "Łysy" także miał telefon w celi. "Aparat telefoniczny włączałem jedynie w godzinach od 17 do 20, i to nie każdego dnia. Po godzinie 20 strażnicy sprawdzają urządzeniem do wykrywania telefonów celę. Wiedziałem o tym, jak przebiegają kontrole z telefonami od strażników. Godziny, w których najlepiej jest zadzwonić z telefonu pod celą podpowiedzieli mi sami strażnicy" – zeznaje Sebastian K.

- Ci ludzie, mając telefony, jeżeli na zewnątrz są jacyś ich koledzy, są jacyś inni członkowie grupy przestępczej, tak naprawdę oni mają nadal możliwości popełniania przestępstw lub zlecania przestępstw - mówi funkcjonariusz operacyjny policji. – Jaki jest problem, żeby zadzwonić i zlecić zamordowanie świadka? – zastanawia się.

Na podstawie złożonych przez świadka zeznań udało się ustalić numery komórek, które gangsterzy ukrywali w celach. Okazało się, że tylko z jednego z numerów dzwoniono ponad 1300 razy. Najdłuższe połączenie trwało prawie 45 minut.

Można było 100 tysięcy złotych zarobić w tydzień

"Łysy" na temat skorumpowanych strażników zeznawał w prokuraturze całymi tygodniami. Opowiadał, że strażnicy za przysługi brali od 50 do nawet 1000 złotych. Dzięki jego zeznaniom zatrzymano i aresztowano ponad 20 osób. Kiedy wyszli, dziennikarze "Superwizjera" odszukali kilku z nich.

Jeden z byłych strażników, zapytany, czy było warto ryzykować dla 50 złotych za paczkę lub nawet dla 1000 złotych odpowiada: "Nie za wszystko weźmiesz od razu 10 czy 100 tysięcy. Opłacało, nie opłacało, teraz, z perspektywy czasu, to jest głupota może, ale ja się zajmowałem drobnymi rzeczami".

– Ale ci, co zajmowali się grubszymi rzeczami? Jakie oni sumy meldowali? Były "oferty pracy" takie, że można było i 100 tysięcy zarobić w tydzień czasu. Była to robota na wolności, niemająca nic wspólnego z więziennictwem, ale jakby się wydało, że to robisz, to grube lata przede mną za kratkami – dodaje.

Gangsterzy mieli handlować narkotykami w areszcie śledczymTVN24

Narkotyki wnoszono po prostu w kieszeni

Zapytany o wnoszenie narkotyków na teren zakładu, odpowiada, że robiono to w najprostszy sposób - w kieszeni. – Kto cię miał kontrolować, jeżeli ja byłem przewodnikiem psów specjalnych na areszcie i zrobiłem kurs, a nie mogłem użyć tego psa? Myśmy nie mogli użyć psa, bo pies by wykrył narkotyki. Pies siedział w budzie, dostawał żreć, trochę wybiegu i tyle. Rzadko kiedy, prowizorycznie się zdarzyło, że kierownik kazał użyć psa do przeszukania jakiejś celi. Dobrze wiedział, którą celę przeszukuje – wspomina były strażnik.

Inny z byłych strażników aresztu śledczego przyznaje, że "Białołęka jest tak otwartym więzieniem, że tam wszystko można sobie wnieść". – Jest nasza duża wina. Mówię nasza, bo ja też jestem wplątany w tę sprawę i może jestem w stanie się przyznać do swojej winy w sądzie – mówi.

- Mnie zarzucają, że telefon przyniosłem. Tylko dziwna sprawa, bo z CBŚ przyjechali do mnie na służbę, przeszukali moją dyżurkę calutką, mnie przeszukali i nic nie znaleźli – wspomina były strażnik. – Pięć godzin później, jak mnie zabrali z jednostki do domu, funkcjonariusze aresztu weszli do mojej dyżurki przeszukiwać ją, i znaleźli w jakimś czajniku mikrotelefon – dodaje.

Jeden z oddziałowych w Areszcie Śledczym Warszawa-Białołęka zapewnia, że nie ma żadnych dowodów, że współpracował z gangiem mokotowskim. – Żadnych nie może być, bo po prostu tego nie robiłem. Każdy ma swoje dowody, że to jest lipa totalna – przekonuje.

Większość strażników nie przyznała się do współpracy z gangsterami. Nie chcą mówić tego otwarcie, ale część z nich była przez gangsterów szantażowana. – Oni wszystko wiedzieli o nas. Grupa mokotowska miała moje dane, wiedziała, jak córka ma na imię – przyznaje jeden z nich. Dodaje, że nie tylko on odczuwał zagrożenie. – Znalazłem zdjęcie mojej żony u siebie w dyżurce. Zrobione, jak wchodziła do pracy. Mogło być ostrzeżenie. Chciałem się pozbyć od siebie z oddziału jednego osadzonego z mokotowskiej grupy, bo wiedziałem, kto to jest – mówi.

- To jest ewidentne zastraszanie. System wciągania funkcjonariuszy do czegoś, z czego nie będą się mogli potem wycofać, jest często bardzo banalny. Na początku może chodzić o jakąś drobną przysługę: "Nie mam papierosów od kilku dni, daję pieniądze, może dwie paczki pan przyniesie". Jeżeli człowiek ulegnie temu, to jest równia pochyła. Potem: "Papierosy przynosiłeś? To teraz przyniesiesz coś innego" - mówi były dyrektor generalny Służby Więziennej płk Kajetan Dubiel.

Adwokaci nigdy nie byli poddawani kontrolom

"Łysy" ujawnił także inną drogę przerzutu do aresztu telefonów lub narkotyków. Okazało się, że kurierkami były także adwokatki oskarżonych z grupy mokotowskiej i pruszkowskiej. To najbardziej szokujący fakt w tej sprawie.

"Świadkiem rozmowy o naszych uzgodnieniach finansowych była adwokatka Olga. Wtedy też dowiedziałem się, że głównie to adwokaci dostarczają narkotyki do aresztu. Adwokatka Olga była u mnie dwa-trzy razy w miesiącu. Przekazywała mi po 50 gramów amfetaminy i 100 gramów marihuany, pakowanych w palce od gumowych rękawiczek jednorazowych" – zeznaje Sebastian K.

- Adwokaci nigdy nie byli poddawani kontrolom pobieżnym. Ich obowiązek był tylko: włożyć torebkę czy walizkę do urządzenia prześwietlającego – zwraca uwagę jeden z byłych strażników aresztu. – Nawet nie było poruszanego tematu, żeby adwokatów poddawać kontroli pobieżnej wykrywaczem metali czy innymi urządzeniami. Od lat adwokaci mogli wnosić, co chcieli – podkreśla.

"Prawniczka Olga przynosiła również drogie alkohole, jedzenie, strzykawki, igły, kokainę na użytek własny 'Lepy' i 'Arcziego'. Zapytałem ich wszystkich, czy muszę się obawiać tutaj na widzeniach, że ktoś wejdzie do pokoju. Oni wszyscy z mojego pytania zaczęli się śmiać i najpierw 'Lepa' zaczął mi tłumaczyć, że tutaj nie muszę się niczego obawiać, że tutaj 'Lepa' i Olga uprawiają seks, że wąchają kokainę, którą ona przynosi, piją alkohol i nikt tutaj nie przyjdzie i nie skontroluje" – zeznaje "Łysy".

Prawniczki gangsterów, jak twierdzi "Łysy", nie tylko dostarczały narkotyki, ale także odbierały pieniądze. "Robiąc rozliczenia tygodniowe z adwokatką, wychodziło nam zysku z narkotyków, że ja mam 15 tysięcy złotych, oraz 15 tysięcy złotych ma ona, która dzieli te pieniądze na siebie i pozostałe pięć osób, to jest 'Lepa', 'Daks', 'Słowik', 'Arczi' i 'Wojtas'" – zeznaje. "Ja mam taką wiedzę, że ona na wolności zarządza w kwestii marihuany, amfetaminy i sterydów. To do niej przywożone są bezpośrednio narkotyki z produkcji i plantacji. Ona je pakuje i przekazuje dalej" – dodaje.

Pikanterii sprawie dodaje fakt, że adwokatki, o których zeznaje "Łysy", były życiowymi partnerkami gangsterów. Jeden z byłych strażników przyznaje, że znał przypadek, gdy jedna z funkcjonariuszek przyłapała adwokatkę w "intymnej" sytuacji z osadzonym. – Ale z tego nic nie wyniknęło – dodaje.

"Monika Ch. w tym pokoju adwokackim uprawiała seks z Krystianem. Młody M. wtedy wyganiał nas z pokoju widzeń i piliśmy alkohol" – informuje "Łysy". Reporterka "Superwizjera" spotkała się z adwokatką, ale ta nie chciała się odnieść do zarzutów wnoszenia alkoholu i narkotyków na teren aresztu śledczego, ani na temat tego, że uprawia seks z jednym z osadzonych.

"Łysy" swoimi zeznaniami obciążył trzy młode warszawskie prawniczki. Mają zarzuty, a ich sprawy są wyłączone do osobnych postępowań. Zostały także zawieszone w prawie wykonywania zawodu. Zeznania Sebastiana K. pozwoliły oskarżyć kilkunastu gangsterów z Mokotowa i Pruszkowa. "Łysy" zeznaje w kilku procesach, na rozprawy dowożony jest w towarzystwie uzbrojonej ochrony.

W areszcie śledczym miało dojść do odtworzenia najbardziej niebezpiecznego odłamu grupy mokotowskiejTVN24

"Chcę powiedzieć, że ja zdecydowałem się ujawnić ten proceder handlu narkotykami i innymi niedozwolonymi przedmiotami na terenie aresztu śledczego, bowiem zostałem oszukany w tych interesach. Mam jeszcze do odbycia karę pozbawienia wolności, która upływa w 2027 roku. W sumie siedzę w zakładach karnych od blisko 17 lat. Uznałem, że czas najwyższy z tym skończyć i zacząć normalnie żyć. Liczę na zastosowanie wobec mnie nadzwyczajnego złagodzenia kary w tej sprawie" – zeznaje Sebastian K.

Prokurator uwierzył w zeznania "Łysego". Obrońcy oskarżonych podważają jednak wersję Sebastiana K. – Jest to człowiek, który chce być w kręgu zainteresowania, który ma czas na przygotowanie sobie pewnych wersji i nieustannie znajduje coś nowego, gdzieś coś zasłyszy – mówi adwokat dr Dariusz Erwin Kotłowski. – Opowiadał rzeczy, które są wręcz niemożliwe. Dziwi mnie, jako praktyka, że prokuratura w takie wypowiedzi i dywagacje wierzy – dodaje.

- Wiem, że myli się w zeznaniach, bo wskazał funkcjonariusza ze zdjęcia. Powiedział, że bardzo dobrze go zna, że ma tatuaż, określił ten tatuaż. Okazało się, że funkcjonariusz ten, którego on wskazał, nie ma żadnego tatuażu – przekazuje jeden z byłych strażników aresztu śledczego. – Jego zeznania będą do podważenia – uważa.

Pytania o udział władz aresztu śledczego w aferze

Czy afera na Białołęce byłaby możliwa, gdyby władze zakładu nie zgodziły się na trzymanie gangsterów z Mokotowa w jednym areszcie? – Robili ludzie, i ja też byłem w tej grupie, jakieś przestępstwa. Braliśmy za to pieniądze, czyli to jest nadal korupcja, ale to nie była korupcja na takim poziomie, jak się odbywało odgórnie, bo my do góry nie mieliśmy dostępu – podkreśla jeden z byłych strażników.

– Dlaczego dyrekcja oko przymykała na wszystko? Bo się liczyli z tym, że wiemy coś i o nich. Nieoficjalny cichy układ. Myśmy od osadzonych też dużo rzeczy słyszeli. Tam dla grupy mafijnej poświęcić 200 tysięcy tygodniowo to nie były pieniądze – dodaje.

Adwokat dr Dariusz Erwin Kotłowski mówi, że najbardziej oburza go fakt, że brakuje osób "nadzorujących tych ludzi": dyrektora aresztu śledczego, zastępcy dyrektora do spraw penitencjarnych, kierownika do spraw ochrony czy koordynatorów. – To są osoby, które kontrolowały na bieżąco, które miały czuwać nad porządkiem i zasadami pracy swoich podległych pracowników – wskazuje. - Oni odpowiadają również za połączenie osób, które nie miały prawa ze sobą się stykać na spacerniakach, w łaźni czy pawilonach – dodaje.

Adwokat, dr Dariusz Erwin KotłowskiTVN24

- Dlaczego dyrektor poszedł na emeryturę zaraz po zdarzeniu? Bo się bał odpowiedzialności? Bo wszyscy o tym wiedzieli? Kierownictwo o tym wiedziało? Dowódcy wiedzieli? – zastanawia się jeden z byłych strażników.

Dziennikarze próbowali odszukać byłego dyrektora aresztu i z nim porozmawiać. Po wybuchu afery przestał być szefem jednostki i odszedł na emeryturę. Mimo wielu naszych prób kontaktu nie odebrał telefonu, ani nie odpisał na wysłaną mu wiadomość.

"Jak gangsterzy przejęli więzienie". Rozmowa w studiu "Superwizjera"
"Jak gangsterzy przejęli więzienie". Rozmowa w studiu "Superwizjera""Superwizjer" TVN

Zespół prasowy Służby Więziennej nie odpowiedział na żadne z pytań o to, kto decydował o takim, a nie innym rozmieszczeniu gangsterów z Mokotowa w jednym areszcie. Zamiast tego dziennikarze dostali lakonicznego maila z informacją, że: "Służba Więzienna podejmuje zdecydowane działania w celu wykrywania i zwalczania przestępstw popełnianych w zakładach karnych, a dla wzmocnienia obecnych możliwości skutecznego przeciwdziałania patologiom powstać ma Inspektorat Wewnętrzny Służby Więziennej". Zespół prasowy przekonuje w mailu, że "nowy inspektorat ma wykrywać też przestępstwa przeciwko obrotowi gospodarczemu, czyli m.in. korupcję i oszustwa, popełniane na szkodę Służby Więziennej".

Proces gangsterów z Mokotowa, oskarżonych o handel narkotykami na Białołęce, ruszył w lipcu 2021 i zapewne potrwa wiele miesięcy. Trzy współpracujące z gangsterami prawniczki, czekają na koniec swojego śledztwa. Jedna z nich zdecydowała się na współpracę z prokuraturą. Na finał swojej sprawy w sądzie czekają też strażnicy więzienni. Sebastian K. ps. Łysy nadal siedzi za kratkami, przeciwko niemu toczy się śledztwo o pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Jest szczególnie chronionym więźniem.

Autorka/Autor:Ewa Galica, Jakub Stachowiak

Źródło: SUPERWIZJER TVN

Źródło zdjęcia głównego: TVN24

Pozostałe wiadomości

W nocy ze środy na czwartek fala kulminacyjna na Odrze dotarła do Wrocławia. Jak wynika z danych opublikowanych przed godziną 8 przez IMGW, stan wody na stacji wodowskazowej Trestno wynosił 636 centymetrów przy trendzie rosnącym.

Fala kulminacyjna na Odrze we Wrocławiu. Najnowsze prognozy

Fala kulminacyjna na Odrze we Wrocławiu. Najnowsze prognozy

Aktualizacja:
Źródło:
tvnmeteo.pl, IMGW, PAP

Fala powodziowa dotarła do Wrocławia. Całą noc wojsko, strażacy oraz mieszkańcy miasta umacniali wały przeciwpowodziowe. Po godzinie 7 rozpoczął się sztab kryzysowy z premierem Donaldem Tuskiem. Premier przestrzegł, że jest "zbyt wcześnie", by mówić o pokonaniu powodzi we Wrocławiu. - W gotowości do zbierania wody jest kanał Odra-Widawa - przekazała Joanna Kopczyńska, prezes Wód Polskich. Stan Odry w stacji pomiarowej Trestno na godzinę 7.40 wynosi 636 cm.

Fala kulminacyjna we Wrocławiu. Tusk: wolałbym, żebyśmy wytrzymali nerwowo

Fala kulminacyjna we Wrocławiu. Tusk: wolałbym, żebyśmy wytrzymali nerwowo

Źródło:
tvn24.pl, TVN24., PAP

Urząd Miasta Wrocław przekazał najnowsze informacje o poziomie wody w Odrze. Według najnowszych wskazań wynosi on 636 cm. Jest to więcej niż zakładały pierwotne modele, jednak przekazano, że sytuacja w mieście jest stabilna. Całą noc wojsko, strażacy oraz mieszkańcy miasta umacniali wały przeciwpowodziowe. Prezydent miasta powiedział, że na terenie Wrocławia jest wiele spontanicznych akcji mieszkańców w celu umacniania wałów.

Fala kulminacyjna we Wrocławiu. Najnowsze informacje

Fala kulminacyjna we Wrocławiu. Najnowsze informacje

Źródło:
tvn24.pl

Poziom wody w rzekach na południu i południowym zachodzie Polski pozostaje bardzo wysoki. Stan alarmowy jest przekroczony na ponad 50 stacjach. Obowiązują też ostrzeżenia hydrologiczne IMGW.

Lista i mapa rzek, na których jest przekroczony stan alarmowy

Lista i mapa rzek, na których jest przekroczony stan alarmowy

Aktualizacja:
Źródło:
IMGW, PAP

Tempo przyrostu jest bardzo duże, widać je wręcz gołym. Spodziewamy się, że w weekend będzie około dwóch metrów - mówi Jan Piotrowski, pełnomocnik prezydenta Warszawy do spraw Wisły, pytany o sytuację na stołecznym odcinku rzeki.

Rośnie poziom Wisły w Warszawie. W ciągu ostatniej doby o 65 centymetrów

Rośnie poziom Wisły w Warszawie. W ciągu ostatniej doby o 65 centymetrów

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl
Syn cudem się wydostał, nagle go woda przykryła, nie mógł wiedzieć, że woda wypłukała tyle terenu

Syn cudem się wydostał, nagle go woda przykryła, nie mógł wiedzieć, że woda wypłukała tyle terenu

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Przy zagrożeniu powodziowym kluczowe jest prognozowanie i modelowanie, a potem wyciagnięcie wniosków i bicie w porę na alarm. Reporter "Polski i Świata" Dawid Rydzek pokazał, z czego korzystają eksperci, ale też jakie są skutki wielkiej wody. Skalę dramatu można zobaczyć na zdjęciach z powietrza z bezzałogowca, śmigłowca czy nawet z kosmosu. Materiał magazynu "Polska i Świat". Całe wydanie dostępne w TVN24 GO.

Tak wygląda powódź w Polsce z kosmosu

Tak wygląda powódź w Polsce z kosmosu

Źródło:
TVN24

Fala kulminacyjna na Odrze dotarła do Wrocławia. Z kolei na Bobrze fala kulminacyjna przechodzi przez Nowogród Bobrzański (województwo lubuskie). W nocy odnotowano dwa przesiąki na wale we wrocławskich Marszowicach - oba zostały załatane. Wcześniej Wody Polskie poinformowały o uruchomieniu dwóch kolejnych polderów zalewowych pod Wrocławiem.

Wojsko i strażacy na wałach, poziom Odry rośnie. Gdzie sytuacja jest najtrudniejsza

Wojsko i strażacy na wałach, poziom Odry rośnie. Gdzie sytuacja jest najtrudniejsza

Źródło:
PAP

Premier Donald Tusk zdecydował o przejęciu zarządza kryzysowego od burmistrzów Lądka-Zdroju i Stronia Śląskiego. Od poniedziałku rusza akcja "Feniks". W Libanie doszło do kolejnej serii wybuchów, tym razem krótkofalówek. Oto pięć rzeczy, które warto wiedzieć w czwartek 19 września.

Burmistrzowie odsunięci, akcja "Feniks", wybuchy krótkofalówek

Burmistrzowie odsunięci, akcja "Feniks", wybuchy krótkofalówek

Źródło:
PAP

Fala wezbraniowa na Odrze zmierza w kierunku Wrocławia. Jak obecnie wygląda stan rzeki w stolicy Dolnego Śląska - można to śledzić na żywo, dzięki kamerze internetowej z widokiem na rzekę oraz panoramę centrum miasta. Obraz live można oglądać w TVN24 GO.

Wrocław. Fala powodziowa na Odrze - kamera na żywo

Wrocław. Fala powodziowa na Odrze - kamera na żywo

Źródło:
tvn24.pl

Ratownicy medyczni opisali w mediach społecznościowych dramatyczną akcję na Mokotowie. Policjanci zostali tam zaatakowani podczas interwencji, padł strzał. Trzy osoby trafiły do szpitala.

"Zaatakował maczetą policjantów", ci użyli broni. Trzy osoby ranne

"Zaatakował maczetą policjantów", ci użyli broni. Trzy osoby ranne

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Prokuratura w Płocku postawiła zarzut pedofilii lekarzowi. Zarzucono mu między innymi dopuszczenie się innej czynność seksualnej wobec małoletniej. Został tymczasowo aresztowany.

Zatrzymali lekarza w przychodni. Zarzuty i areszt

Zatrzymali lekarza w przychodni. Zarzuty i areszt

Źródło:
PAP

Na nagraniach ze śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej widać, jak volkswagen z impetem wjeżdża w forda, widać ludzi stojących przy rozbitych autach, porozrzucane przedmioty. Aresztowanych zostało trzech mężczyzn. Ostatni z podejrzanych, który miał spowodować wypadek - Łukasz Żak - jest poszukiwany, wystawiono za nim list gończy. Jak informowała prokuratura, w sprawie wypadku śledczy spotkali się z bezwzględnym mataczeniem i poplecznictwem.

Nagrania z wypadku na Trasie Łazienkowskiej. Sprawca się ukrywa, prokuratura zszokowana skalą mataczenia

Nagrania z wypadku na Trasie Łazienkowskiej. Sprawca się ukrywa, prokuratura zszokowana skalą mataczenia

Źródło:
tvnwarszawa.pl, "Fakty" TVN

Kiedyś dała tysiącom kobiet szanse na usamodzielnienie się, teraz składa wniosek o bankructwo. Tupperware, działająca od 78 lat amerykańska marka plastikowych pojemników na żywność, która przynosi straty, złożyła wniosek o upadłość i poszukuje nowych właścicieli, próbując przyciągnąć młodszych klientów.

Legendarna marka w tarapatach. Kiedyś pomogła usamodzielnić się kobietom, teraz bankrutuje

Legendarna marka w tarapatach. Kiedyś pomogła usamodzielnić się kobietom, teraz bankrutuje

Źródło:
BBC

Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen przyjedzie w czwartek do Polski, żeby okazać solidarność w obliczu kryzysu związanego z powodziami. W spotkaniu we Wrocławiu wezmą udział również premierzy Czech i Słowacji Petr Fiala i Robert Fico oraz kanclerz Austrii Karl Nehammer.

Szefowa KE, premierzy Czech i Słowacji i kanclerz Austrii we Wrocławiu. "Omówimy to szczegółowo"

Szefowa KE, premierzy Czech i Słowacji i kanclerz Austrii we Wrocławiu. "Omówimy to szczegółowo"

Źródło:
PAP

W Polsce w najbliższych dniach i tygodniach wzrośnie zagrożenie osuwiskami ziemi - ostrzegają geolodzy. W wyniku intensywnych opadów deszczu już teraz lokalnie pojawiają się niebezpieczne osunięcia gruntu. Zjawiska są bardzo trudne do przewidzenia i uaktywniają się po pewnym czasie.

Uwaga na osuwiska! Te miejsca będą zagrożone w najbliższych dniach i tygodniach

Uwaga na osuwiska! Te miejsca będą zagrożone w najbliższych dniach i tygodniach

Źródło:
tvnmeteo.pl, PIG

Pod Warszawą odbył się załadunek elementów mostu tymczasowego, który zastąpi zburzone przez powódź przeprawy w Głuchołazach - poinformowało w środę wieczorem Ministerstwo Infrastruktury. Jak podano, to pierwszy z transportów na zalane tereny.

Mosty zburzyła woda. Elementy nowej przeprawy jadą do miasta

Mosty zburzyła woda. Elementy nowej przeprawy jadą do miasta

Źródło:
PAP

- Zapowiada się pracowita noc dla naszego lotnictwa - mówił w środę w "Kropce nad i" szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego generał Wiesław Kukuła. Dodał, że od poniedziałku rusza akcja "Feniks" - "największa operacja w historii Polski", w ramach której wojsko zaangażuje się w odbudowę terenów dotkniętych powodzią.

Wielka akcja polskiego wojska. "Pięć linii wysiłku"

Wielka akcja polskiego wojska. "Pięć linii wysiłku"

Źródło:
TVN24

- To miasto nie jest gotowe na zarządzanie kryzysowe. Służbami nikt nie zarządza - mówiła na antenie TVN24 mieszkanka Stronia Śląskiego. Zareagował premier Donald Tusk i poinformował o przejęciu zarządzania kryzysowego od burmistrzów Lądka-Zdroju i Stronia Śląskiego. - Robiliśmy, co mogliśmy, żeby dramat małych miejscowości był słyszalny. Jeśli poskutkowało, to znaczy, że te apele były skuteczne - powiedział w rozmowie w "Faktach po Faktach" Tomasz Nowicki, burmistrz Lądka-Zdroju.

Burmistrzowie odsunięci od zarządzania kryzysowego: ułatwi nam to podniesienie się z kolan

Burmistrzowie odsunięci od zarządzania kryzysowego: ułatwi nam to podniesienie się z kolan

Aktualizacja:
Źródło:
TVN24
"Jaka ewakuacja? Ja nic nie wiem. Przydałaby się szczekaczka, żeby ktoś mówił, co robić"

"Jaka ewakuacja? Ja nic nie wiem. Przydałaby się szczekaczka, żeby ktoś mówił, co robić"

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Czeska policja poinformowała w środę, że odnaleziono ciało zaginionej 70-letniej kobiety z miejscowości Kobyla nad Vidnavkou w regionie Jesionika. To już czwarta śmiertelna ofiara powodzi. Po raz pierwszy od czterech dni liczba zagrożonych powodzią terenów jest niższa niż sto. W 23 miejscach obowiązuje najwyższy poziom alarmu powodziowego.

Wróciła do domu z centrum ewakuacyjnego. Jej ciało znaleziono zaplątane w ogrodzenie

Wróciła do domu z centrum ewakuacyjnego. Jej ciało znaleziono zaplątane w ogrodzenie

Źródło:
PAP, Reuters

Hubert Różyk złożył w środę rano rezygnację z funkcji rzecznika prasowego Ministerstwa Klimatu i Środowiska. W ostatnim czasie pojawiły się kontrowersje związane z zapowiedziami programów pomocowych resortu klimatu, w którym zatrudniony był Różyk.

Dymisja w ministerstwie po kontrowersyjnej wypowiedzi

Dymisja w ministerstwie po kontrowersyjnej wypowiedzi

Źródło:
tvn24.pl

IMGW ostrzega przed gęstymi mgłami. Obowiązują alarmy pierwszego stopnia. Sprawdź, gdzie należy zachować ostrożność.

Ostrzeżenia IMGW w trzech województwach

Ostrzeżenia IMGW w trzech województwach

Źródło:
IMGW

Uwagę funkcjonariuszy mazowieckiej Krajowej Administracji Skarbowej wzbudziła 800-kilogramowa przesyłka lotnicza z Singapuru. Zgodnie z deklaracją celną miała zawierać fosforyty, wykorzystywane do produkcji sztucznych nawozów fosforowych i mineralnych. Znaleźli w niej jednak 14 400 ampułek oraz 566 300 tabletek.

Nielegalne sterydy w przesyłce z Singapuru, są warte ponad cztery miliony

Nielegalne sterydy w przesyłce z Singapuru, są warte ponad cztery miliony

Źródło:
tvnwarszawa.,pl

W niedzielę Andrzej Duda ma spotkać się w miejscowości zwanej Amerykańską Częstochową z Donaldem Trumpem. Spotkanie polskiego prezydenta z kandydatem na prezydenta USA w szczycie kampanii może być odczytane jako wsparcie.

Andrzej Duda spotka się z Donaldem Trumpem. Wizyta odbędzie się w ważnym miejscu dla Polonii

Andrzej Duda spotka się z Donaldem Trumpem. Wizyta odbędzie się w ważnym miejscu dla Polonii

Źródło:
Fakty TVN

Prawo i Sprawiedliwość kolejny dzień krytykuje rząd za sytuację powodzian. We wtorek poseł Mariusz Błaszczak przekonywał, że brak zbiorników w Kotlinie Kłodzkiej to wina Niemców i "uleganie religii klimatycznej". Z kolei Anna Zalewska w 2019 roku, jako przedstawicielka koalicji rządzącej, zapewniała, że nie powstanie więcej zbiorników retencyjnych. Teraz oskarża o ich brak Komisję Europejską.

Anna Zalewska w 2019 roku zgadzała się z tym, żeby nie budować więcej zbiorników, dziś oskarża Brukselę

Anna Zalewska w 2019 roku zgadzała się z tym, żeby nie budować więcej zbiorników, dziś oskarża Brukselę

Źródło:
Fakty TVN

Unijny sektory turystyczny odrobił straty po pandemii z nawiązką - wynika z danych Eurostatu. Jak podał unijny urząd statystyczny, w 2023 roku wynajęto o 2,3 procent noclegów więcej niż w przedpandemicznym 2019 roku. Platformy świadczące usługi najmu krótkoterminowego odnotowały najbardziej wyraźny wzrost, bo o prawie 30 procent.

Straty z pandemii odrobione

Straty z pandemii odrobione

Źródło:
PAP

Pacjentów można ewakuować, ale komory hiperbarycznej, tomografu czy rezonansu nie da się przenieść na wyższe piętro. Szpital w Nysie został zniszczony przez wielką wodę, ale Fundacja TVN pomoże go odbudować. Można pomóc, robiąc przelew bankowy, wysyłając SMS lub blika albo oglądając specjalny blok reklamowy już w piątek po "Faktach". 

Fundacja TVN pomoże odbudować szpital w Nysie. Wesprzeć tę akcję mogą też widzowie

Fundacja TVN pomoże odbudować szpital w Nysie. Wesprzeć tę akcję mogą też widzowie

Źródło:
Fakty TVN

Podczas gdy południowo-zachodnia Polska zmaga się z katastrofalnymi powodziami, wschodnio-centralna część kraju odnotowuje susze. Jednak wątpiących w ocieplenie klimatu nawet to nie przekonuje, że właśnie doświadczamy jego skutków. Eksperci tłumaczą, dlaczego przeciwne zjawiska występują jednocześnie. I przestrzegają, że tak już będzie.

Powódź i susza jednocześnie? "Nienormalność staje się nową normalnością"

Powódź i susza jednocześnie? "Nienormalność staje się nową normalnością"

Źródło:
Konkret24

Zmarł Felicjan Andrzejczak, były wokalista Budki Suflera - potwierdził w rozmowie z tvn24.pl Tomasz Zeliszewski, perkusista zespołu. Andrzejczak śpiewał przeboje takie jak "Jolka, Jolka pamiętasz", "Czas ołowiu" czy "Noc komety". Miał 76 lat.

Nie żyje Felicjan Andrzejczak

Nie żyje Felicjan Andrzejczak

Źródło:
tvn24.pl, PAP

Południowo-zachodnia Polska mierzy się z powodzią. Na wielu terenach trwa walka z żywiołem, w innych miejscach mieszkańcy przygotowują się do nadejścia wielkiej wody lub usuwają skutki kataklizmu. Są miejscowości niemal doszczętnie zniszczone. Jak o tej dramatycznej sytuacji rozmawiać z dziećmi? O czym pamiętać, by nie wzmagać w nich lęku? Na te pytania odpowiada w rozmowie z tvn24.pl Marta Wojtas, psycholożka z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.

Jak rozmawiać z dziećmi o powodzi? Psycholog wskazuje "kluczowy element"

Jak rozmawiać z dziećmi o powodzi? Psycholog wskazuje "kluczowy element"

Źródło:
tvn24.pl

Nowy podwariant wirusa SARS-CoV-2 o nazwie XEC rozprzestrzenia się na świecie i za kilka tygodni może być dominujący - ostrzega BBC News. Stwierdzono go już między innymi w Norwegii, Ukrainie i Niemczech, w Polsce eksperci na razie nie potwierdzają wykrycia podwariantu. - Pojawienie się XEC być może da się odczuć jeszcze tej zimy - przewiduje w rozmowie z tvn24.pl wirusolog prof. dr hab. Agnieszka Szuster-Ciesielska.

Rozprzestrzenia się nowy podwariant koronawirusa. "Być może da się to odczuć jeszcze tej zimy"

Rozprzestrzenia się nowy podwariant koronawirusa. "Być może da się to odczuć jeszcze tej zimy"

Źródło:
PAP, The Independent, tvn24.pl

W ostatnią sobotę policja zatrzymała dowód rejestracyjny pojazdu, którym podróżował Jarosław Kaczyński. Kierowca samochodu został dodatkowo ukarany mandatem. Powodem interwencji były zbyt ciemne szyby auta. Co przepisy mówią o takich modyfikacjach?  

Modyfikacja, która unieruchomiła samochód wożący Jarosława Kaczyńskiego. Kiedy jest niedozwolona?

Modyfikacja, która unieruchomiła samochód wożący Jarosława Kaczyńskiego. Kiedy jest niedozwolona?

Źródło:
tvn24.pl

Co najmniej 14 osób zginęło, a ponad 450 jest rannych w wyniku kolejnych eksplozji w Libanie - podał w środę Reuters. Podobnie jak dzień wcześniej, doszło do wybuchów urządzeń elektronicznych.

Krótkofalówki, smartfony i panele. Seria eksplozji

Krótkofalówki, smartfony i panele. Seria eksplozji

Aktualizacja:
Źródło:
Reuters, PAP

W oscarowym wyścigu w najbliższych miesiącach Polskę reprezentować będzie "Pod wulkanem" Damiana Kocura. - Ta bardzo autorska wypowiedź jest niezwykle inkluzywna i uniwersalna - powiedział w rozmowie z tvn24.pl Mikołaj Lizut, producent filmu. Dodał, że jest "przeszczęśliwy" w związku z werdyktem komisji oscarowej. Dyrektorka PISF-u Karolina Rozwód zapewniła, że w budżecie instytutu "są zabezpieczone pieniądze" na kampanię oscarową filmu. Kwoty jednak nie zdradziła.

Film "szalenie delikatny", dotyka "najtrudniejszych tematów"

Film "szalenie delikatny", dotyka "najtrudniejszych tematów"

Źródło:
tvn24.pl

Salon sukien ślubnych z Kłodzka został kompletnie zniszczony. Anna Gdowik prowadziła go w tym miejscu od ośmiu lat. Udało się uratować tylko kilka sukien i maszyny do szycia. - Nie mogę patrzeć na to, co tam się stało - mówi właścicielka. Ale nie przestaje pracować.

"Była kryzysowa narzeczona, są powodziowe panny młode"

"Była kryzysowa narzeczona, są powodziowe panny młode"

Źródło:
tvn24.pl