Do 26 listopada Sąd Najwyższy odroczył we wtorek wydanie orzeczenia dotyczącego kasacji w sprawie Marka F. Pełnomocnicy biznesmena skazanego prawomocnie na 2,5 roku więzienia w związku aferą podsłuchową podnoszą między innymi zarzuty "rażącego naruszenia przepisów postępowania" przez sąd drugiej instancji.
Biznesmen Marek F. został skazany prawomocnie na 2,5 roku więzienia w związku z tak zwaną aferą podsłuchową. Ujawnione w mediach nagrania wywołały w 2014 roku kryzys w rządzie Donalda Tuska. Sprawa dotyczyła nagrywania w dwóch restauracjach osób z kręgów polityki i biznesu.
Wydanie orzeczenia przełożone
We wtorkowej wokandzie Sądu Najwyższego znalazła się kasacja złożoną przez obrońców Marka F. SN postanowił jednak odroczyć wydanie orzeczenia w tej sprawie do 26 listopada.
Wtorkową sprawę rozpatrzył skład trzech sędziów Izby Karnej - Tomasz Artymiuk, Piotr Mirek i Zbigniew Puszkarski. Ten ostatni był sprawozdawcą.
"W Sądzie Najwyższym jest nasza ostatnia nadzieja"
- W Sądzie Najwyższym jest nasza ostatnia nadzieja, i z punktu widzenia tego, co się aktualnie dzieje w naszym kraju, ale również choćby z punktu widzenia dzisiejszego orzeczenia TSUE. Albo mamy rządy prawa, albo mamy rządzenie prawem - mówił przed sądem obrońca biznesmena mec. Marek Małecki. Pełnomocnik części oskarżycieli posiłkowych mec. Roman Giertych złożył wniosek związany z listami Marka F. do prezydenta Andrzeja Dudy oraz prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Jego zdaniem informacje w nich zawarte mogą świadczyć o tym, że mamy do czynienia z dowodem "popełnienia przestępstwa przez szerszą grupę osób".
- Składam wniosek, aby wysoki sąd skierował te listy wraz z zawiadomieniem do prokuratura generalnego o możliwości popełnienia przestępstwa – powiedział Giertych.
Listy Marka F. zostały dołączone do sprawy już po wydaniu w niej prawomocnego wyroku, a więc nie były w niej dowodem.
Kasacja Marka F.
Jak przekazał zespół prasowy Sądu Najwyższego, według obrony naruszenie przepisów w sprawie miało polegać m.in. na łącznym odniesieniu się przez sąd II instancji do apelacji obrońców poszczególnych oskarżonych "mimo oczywistych różnic pomiędzy wniesionymi środkami zaskarżenia, zarówno w zakresie przedstawianych w nich zarzutów, jak i formułowanych wniosków".
W kasacji obrona F. zarzuca również sądowi apelacyjnemu, że "w sposób powierzchowny i wybrakowany" odniósł się do zarzutów apelacyjnych dotyczących "wskazanych przez obrońców sprzeczności, nieścisłości i niekonsekwencji w wyjaśnieniach jednego ze współoskarżonych". Ponadto według pełnomocników biznesmena Sąd Apelacyjny bezzasadnie oddalił wszystkie wnioski dowodowe obrony, podczas gdy "mając na względzie istotę procesu kontradyktoryjnego, sąd drugiej instancji winien być zobligowany do dopuszczenia wszystkich dowodów mających istotne znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy".
Obrona wnosi o uniewinnienie oskarżonego z uwagi na "oczywistą niesłuszność skazania", ewentualnie o przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania.
Wcześniej dwukrotnie - 10 października 2018 roku i 28 marca 2019 roku - Sąd Najwyższy nie uwzględnił wniosków obrońcy o wstrzymanie wykonania orzeczenia do czasu rozstrzygnięcia kasacji.
Skazany na 2,5 roku pozbawienia wolności
O tym, że Marek F. ma odbyć zasądzoną mu karę 2,5 roku więzienia, zdecydował 31 stycznia Sąd Apelacyjny w Warszawie. Oddalił tym samym zażalenia obrońców, którzy ubiegali się o odroczenie wykonania kary m.in. ze względu na stan zdrowia skazanego.
Wyrok wymierzony biznesmenowi w 2016 r. przez warszawski sąd okręgowy utrzymał w grudniu 2017 r. sąd apelacyjny. Utrzymano wtedy też kary w zawieszeniu wymierzone szwagrowi F. oraz jednemu z kelnerów. Za pomoc śledczym odstąpiono od ukarania innego kelnera, Łukasza N., nakazano mu zapłatę 50 tysięcy złotych świadczenia pieniężnego.
F. miał się stawić w zakładzie karnym 1 lutego, ale tego nie zrobił. Potem się ukrywał, wydano za nim Europejski Nakaz Aresztowania. 5 kwietnia został zatrzymany w Hiszpanii, po czym przewieziono go do kraju, gdzie trafił do więzienia.
Nagrania w restauracji
W latach 2013-2014 nagrano m.in. ówczesnych szefów: Ministerstwa Spraw Wewnętrznych - Bartłomieja Sienkiewicza, Ministerstwa Spraw Zagranicznych - Radosława Sikorskiego, resortu infrastruktury - Elżbietę Bieńkowską, Narodowego Banku Polskiego - Marka Belkę, Centralnego Biura Antykorupcyjnego - Pawła Wojtunika. W sumie, podczas 66 nielegalnie nagranych spotkań, utrwalono rozmowy ponad stu osób. Prokuraturze udało się ustalić tożsamość 97 z nich.
Według sądu I instancji naczelną motywacją oskarżonych była chęć wzbogacenia się, a Marek F. był jedynym pomysłodawcą przestępczego procederu oraz "wyłącznym dysponentem nagrań".
"Jakakolwiek inna niż finansowa motywacja sprawców, w ocenie sądu, nie znajduje oparcia w poczynionych ustaleniach faktycznych" - uznał Sąd Okręgowy. Natomiast Sąd Apelacyjny za słuszne uznał ustalenia i wnioski sądu I instancji.
Kolejne śledztwo w sprawie nagrań
Przeciwko F. trwa kolejne śledztwo w sprawie nagrań, które zostały opublikowane bądź o których dowiedział się prokurator już po zakończeniu sprawy, w której zapadł prawomocny wyrok. W postępowaniu tym Falenta usłyszał kilka zarzutów. Nie przyznaje się do winy.
"Rzeczpospolita" informowała w czerwcu, że F. napisał w kwietniu do prezydenta Andrzeja Dudy, iż jeśli nie zostanie ułaskawiony, to ujawni, kto za nim stał. W tym samym miesiącu "Gazeta Wyborcza" ujawniła treść listu, jaki F. napisał do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Pisał w nim: Liczyłem, że wielka sprawa, do jakiej się przyczyniłem, zostanie mi zapamiętana i po wygranych wyborach załatwiona niejako z urzędu. Zresztą taka była obietnica Panów z CBA".
W czerwcu minister w kancelarii prezydenta Andrzej Dera mówił, że Marek F. "został prawomocnie skazany przez niezawisły sąd, który uznał, że sposób w jaki działał, pobudki jakie nim kierowały, zasługują na karę pozbawienia wolności i tę karę odbywa i tego już nic nie zmieni".
Autor: akr//rzw//kwoj / Źródło: PAP