- Jazda po ulicach Warszawy to sport ekstremalny, trzeba być niezwykle ostrożnym. Jadąc do centrum nie przekraczałem 20 km/h i proszę mi wierzyć, nie byłem najbardziej zachowawczym kierowcą - relacjonował reporter TVN 24 z ronda Jazdy Polskiej. W poniedziałek wieczorem jeden autobus zakończył tam jazdę na słupkach, kierowcy innych - widząc co się dzieje - zatrzymali swoje pojazdy na środku drogi czekając na przyjazd pługosolarek.
"Możemy łyżwy założyć"
- Od 12 lat nie przypominam sobie czegoś takiego. Nie ma pługosolarek, a samochody i autobusy nie są przystosowane do jazdy po lodzie. Możemy łyżwy założyć – denerwował się jeden z warszawskich kierowców.
Wtórował mu kierowca miejskiego autobusu. - Chyba z 15 lat temu też tak było na Trzech Króli – wspominał.
"Autobusy utknęły"
Informacje spływały masowo na Kontakt 24. - Przed godziną 22 jechałem autobusem, który nagle wpadł w poślizg przy zmianie pasa, zjechał na tory i nie mógł nic dalej zrobić. Warsawdrift po lodzie – napisał Paweł.
Nieciekawie było też przy Dworcu Centralnym. - Dwa autobusy linii 501 i 109 zostały wygięte na oblodzonej ulicy, Solaris osiągnął niebezpieczny punkt skrętu i wylądował na słupku. Wyjazd z pętli został zablokowany. Pomógł dopiero Nadzór Ruchu. Opóźnienia linii 109 wynosiły ok. godzinę - napisała na warszawa@tvn.pl Magda.
Problemy mieli kierowcy niemal w całej Warszawie. - Wiadukt na ulicy Górczewskiej podczas poniedziałkowych opadów śniegu. Samochody nie dały rady podjechać pod niewielkie wzniesienie. Autobusy utknęły na dole – podawał internauta podpisujący się Tom Vein.
Zator autobusowy przy Dworcu Centralnym
Oblodzone ulice w centrum Warszawy
Gołoledź w Piastowie
Śnieżyca w Warszawie
wp/b