Do zdarzenia doszło we wtorek wieczorem na ulicy Jana Kilińskiego w miejscowości Dobre. - Kierowca na prostym odcinku drogi stracił panowanie nad kierownicą, zjechał z jezdni, wjechał na prywatną posesję porośniętą krzewami i zaroślami - relacjonował Artur Węgrzynowicz, reporter tvnwarszawa.pl.
Chwilę później samochód stanął w ogniu. - Doszczętnie spłonęły komora silnika i część nadwozia. Świadkowie pomogli kierowcy wydostać się z auta. Miał problemy z utrzymaniem równowagi i mówieniem, w pewnym momencie stwierdził, że w samochodzie jechało z nim dziecko - opisał nasz reporter. Służby ustaliły, że dziecko kierowcy znajdowało się jednak w domu.
Jak dowiedział się Węgrzynowicz, prowadzący odmówił badania na alkomatem. W związku z tym, aby ustalić, czy jest trzeźwy, został odwieziony do szpitala na badanie krwi.
Uderzył w ogrodzenie, odmówił badania
W miejscu zdarzenia pracowali ratownicy medyczni oraz policjanci. - Zgłoszenie wpłynęło o godzinie 20. Dotyczyło kierowcy subaru, który na prostym odcinku drogi wyjechał z jezdni, uderzył w ogrodzenie, a następnie wjechał na grunt porośnięty zaroślami - potwierdziła wersję wydarzeń opisaną przez naszego reportera Elżbieta Zagórska, oficer prasowa Komendy Powiatowej Policji w Mińsku Mazowieckim.
Rzeczniczka przekazała również, że mężczyzna odmówił badania alkomatem. - Policjanci zatrzymali mu prawo jazdy oraz dowód rejestracyjny - powiedziała. Do policji nie wpłynęły jeszcze wyniki badań krwi kierowcy.
Na miejsce zadysponowano trzy zastępy strażackie. - Nasze działania polegały na ugaszeniu pożaru - przekazał Kamil Płochocki z mińskiej straży pożarnej. Potwierdził też, że kierowca utrzymywał, iż przewoził dziecko, co szybko udało się zdementować.
Autorka/Autor: kz
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz, tvnwarszawa.pl