Grupa zebrała się w czwartek po południu na Stalowej. Z narzędziami, po konsultacjach postanowili sami zdjąć płyty chodnikowe, które ograniczały rozrastanie się korzeni drzew. Jak wytłumaczył nam radny Grzegorz Walkiewicz, który brał udział w akcji, chodzi o robinie akacjowe. Jedno z drzew już zaczęło usychać. - Z roku na rok jest ich coraz mniej, ponieważ mają kiepskie warunku życia. Mają za małe misy drzewne i się zwyczajnie duszą. Korzenie nie mają dostępu do powietrza, jest kiepska kwestia wilgoci. Robinie marnieją, usychają i są później wycinane. Od kilku lat staramy się namówić miasto do tego, by połączyć te misy drzewne i posadzić między nimi niską zieleń, ale też dosadzić robinie tam, gdzie usychają - powiedział radny.
By to zmienić, razem z mieszkańcami ulicy Stalowej zgłosił do tegorocznej edycji Budżetu Obywatelskiego projekt "Zielona Stalowa". - Projekt został odrzucony, ponieważ nie chcieliśmy się zgodzić na absurdalne propozycje Zarządu Zieleni, które wykluczały rozbetonowywanie. Stwierdzono, że o ile nie dojdzie do zdjęcia chodnika, które planuje Zarząd Dróg Miejskich, to zieleń będzie sadzona na innych ulicach. W ten sposób Zielonej Stalowej nie osiągniemy - przekazał Walkiewicz.
Dodał, że cały czas trwają rozmowy zarówno z ZZ, jak i ZDM, by zazielenienie ulicy zostało przeprowadzone w ramach bieżących prac. - I tutaj faktycznie trafiliśmy na podatny grunt, ponieważ współpracujemy z Moniką Domanowską z ZDM, która zajmowała się również realizacją projektu Zielona Świętokrzyska. Zaczęła rysować też zmiany na Stalowej. Jesteśmy też w porozumieniu z ogrodniczką północnopraską, czyli Celiną Chorąży, która podpowiada, jaką zieleń można by tam zasadzić. Wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, ale umowa była taka, że my wprowadzimy projekt do Budżetu Obywatelskiego, ale to się nie udało - wskazał radny.
Jak dodał, w końcu mieszkańcy oburzyli się do tego stopnia, że sami zaplanowali akcję rozpłytowywania. - Skrzyknęliśmy się z sąsiadami i w czwartek po południu "nieznani sprawcy" pojawili się na ulicy Stalowej. Zdjęliśmy płyty chodnikowe, rozpłytowaliśmy około ośmiu metrów kwadratowych terenu, czyli trzy rządki płyt betonowych. Połączyliśmy misy dwóch robinii, jednej mocno już usychającej. Wkopaliśmy też krawężniki, by pozostała część chodnika się nie rozjechała, rozplątaliśmy korzenie i nawieźliśmy tam ziemi. Płyty ładnie złożyliśmy i będzie można je wykorzystać gdzie indziej, oby jak najdalej od Pragi - opisał nam akcję radny.
Zrzucili się na zieleń, a przechodnie przynosili swoje rośliny
Dodał też, że sąsiedzi sami zrzucili się na zieleń. - W trakcie akcji pojawiali się przechodnie, którzy przynosili bukszpany czy wrzosy ze swojego balkonu. Dobór roślin był konsultowany z ogrodnikiem. Pojawiły się: trawy ozdobne, rozchodniki, jaśminowiec czy róża. Na niewielkim terenie zrobiliśmy kolorową rabatę. Nie ukrywam, że trochę chcieliśmy zawstydzić urzędników. Chcieliśmy trochę poruszyć ich wyobraźnię i pokazać, że tak naprawdę to rozpłytowywanie ulic nie jest niczym wielkim. W kilkanaście osób w 1,5 godziny zrobiliśmy istotną zmianę. Śmialiśmy się, że gdybyśmy się umówili na weekend, to w ten sposób moglibyśmy rozpłytować połowę ulicy. Miasto przymierza się do tego od kilku lat i nadal nie może. Albo nie ma woli, albo zbiera jakieś uzgodnienia - wskazał Walkiewicz.
Jak dodał, mieszkańcy pozytywnie odebrali akcję, a grupa dostała nazwę "ekochuliganów". - Już mamy zamówienia na kolejne lokalizacje. Nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa - zastrzegł radny. - Oczywiście dostaliśmy zapowiedzi, że ktoś będzie to zgłaszał do organów ścigania, że akcja fajna, ale to nieposzanowanie prawa. 98 procent komentarzy było jednak pozytywnych, reszta to negatywne, ale od osób, które zawsze krytykują - dodał.
Na tvnwarszawa.pl pisaliśmy też o pomyśle zazielenienia bazaru na Bielanach:
Autorka/Autor: Katarzyna Kędra
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Grzegorz Walkiewicz / Twitter