O godzinie 12 w poniedziałek wyruszył ostatni transport odpadów niebezpiecznych z nielegalnego składowiska w miejscowości Nowy Prażmów koło Piaseczna.
- Cieszymy się dzisiaj u nas w gminie, bo zbliżają się święta, a my się pozbywamy bombki, która została nam podrzucona - mówi wójt gminy Prażmów Michał Kmiecik. - Ostatnie 12 tygodni to była codzienna, od poniedziałku do piątku, utylizacja odpadów. W sumie 1250 megagram, 1585 pojemników, 73 transporty - dodaje.
Jak twierdzi, gdyby wszystkie ciągniki siodłowe z naczepą, które brały udział w transporcie odpadów ustawić jeden za drugim, długość wyniosłaby "drogę od Belwederu do Sejmu RP".
Ciężarówka nie może zatrzymywać się po drodze - podobnie jak wcześniejsze transporty, ten również wyposażony jest w nadajnik GPS, aby mieć pewność, gdzie trafią chemikalia.
- Kontrola najwyższą formą zaufana, każdy transport jest zabezpieczony plombą, plomba zawiera GPS, moja zastępczyni ogląda każdy transport na ekranie telefonu. Zaplombowanie transportu odbywa się za zgodą pracownika gminy, odplombowanie również - mówi wójt.
O niebezpiecznych odpadach w okolicach Warszawy w ubiegłym roku pisali dziennikarze tvn24.pl. Chodziło między innymi o pozostałości z produkcji trotylu, czym w Polsce zajmuje się wyłącznie państwowa spółka Nitro-Chem. Jedną z miejscowości, gdzie składowano chemikalia, był właśnie Nowy Prażmów.
O sprawie Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska informował w komunikacie prasowym już w maju 2020 roku, jednak dopiero teraz odpady zostały wywiezione.
Kilka transportów dziennie
Pierwszy transport z chemikaliami wyruszył w październiku tego roku. Jak mówił wtedy wójt gminy Prażmów Michał Kmiecik, dziennie odbywały się dwa, trzy transporty.
– W umowie mamy zapis, który mówi, że wykonawca zapewni przez cały czas realizacji zamówienia zabezpieczenie każdego transportu plombą elektroniczną GPS, co uniemożliwi wszelkie manipulacje – poinformował.
Czytaj też >>> Odpady z produkcji trotylu na kolejnych składowiskach
O każdej ingerencji w ładunek urzędnicy zostaną powiadomieni alertem, będzie to SMS lub mail. – Plomba zapewni również śledzenie transportu w czasie rzeczywistym, będziemy mogli sprawdzać jego aktualne położenie, prędkość, z jaką się przemieszcza, samo odplombowanie będzie możliwe po uzyskaniu zgody od nas – uspokoił.
- Odpady mają trafić do ostatecznej utylizacji bądź ostatecznego unieszkodliwienia. Na tym nam bardzo zależało, żeby nie było przewozu na pośredni postój, żeby odpady nie wylądowały w innym miejscu, żeby po prostu zostały zutylizowane. Taką umowę mamy zabezpieczoną – zapewnił.
Cała operacja finansowana jest z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska - koszt to 8,6 milionów złotych.
- Nitro-Chem początkowo, po materiale między innymi TVN24, podpisał porozumienie z gminą na zabranie swoich odpadów. Niestety, gdy tylko wrzawa medialna ucichła, Nitro-Chem wycofał się z tego porozumienia, proponując inną wersję porozumienia, która była całkowicie nieakceptowalna z poziomu gminy - mówi Michał Kmiecik.
ZOBACZ REPORTAŻ TVN24 GO: Wody czerwone. Kto zapłaci za odpady z fabryki trotylu?
Hala po sufit wypchana zbiornikami z chemią
O sprawie odpadów pisali na tvn24.pl Olga Orzechowska i Filip Folczak. Jak relacjonowali, hala w Nowym Prażmowie po sufit wypełniona była zbiornikami z chemią. To co najmniej 2000 palet z 1000-litrowymi mauzerami. Część z nich była zdeformowana i uszkodzona, bo w upalne dni w hali jest kilkadziesiąt stopni Celsjusza. Na betonowej wylewce regularnie pojawiały się cuchnące wycieki.
Porzucone substancje zbadali biegli sądowi na zlecenie piaseczyńskiej prokuratury. I stwierdzili, że "odpady niezwłocznie należy przekazać do licencjonowanego zakładu zajmującego się utylizacją odpadów niebezpiecznych". Trzy lata później pojemniki dalej piętrzyły się w magazynie.
Wśród porzuconych odpadów były materiały po produkcji trotylu z bydgoskich zakładów Nitro-Chem.
W opinii specjalistów znalazło się też wskazanie, że składowanie tego typu odpadów powinno się odbywać w znacznej odległości od zabudowań mieszkalnych i gruntów rolnych. Tymczasem bezpośrednio obok działki, na której porzucono odpady, mieszkają ludzie. W dziesięciu pobranych próbkach biegli znaleźli nitrotolueny - charakterystyczny związek chemiczny występujący tylko przy produkcji trotylu.
Batalia urzędnicza
Dlaczego na wywiezienie odpadów mieszkańcy musieli czekać tak długo? Początkowo urzędnicy chcieli przewieźć je na własny koszt, jednak po konsultacji z radnymi i mieszkańcami zdecydowali, że "mieszkańcy nie będą płacili za działania przestępcze". Szukano innych możliwości.
- Po uzyskaniu od prokuratury dodatkowej opinii, że są to odpady niebezpieczne, znając już skład i stan odpadów oraz na podstawie ekspertyzy biegłych okazało się, że w tym konkretnym przypadku utylizację powinien przeprowadzić RDOŚ. Skierowaliśmy wniosek w tej sprawie do RDOŚ, niestety odmówił nam pomocy - informował ówczesny burmistrz Jan Adam Dąbek.
Sprawa toczyła się w Samorządowym Kolegium Odwoławczym, a później w Krajowej Izbie Odwoławczej.
Autorka/Autor: MAK
Źródło: Czarno na Białym
Źródło zdjęcia głównego: TVN24