Prokuratura wyjaśnia sprawę czyszczenia konia na myjni samochodowej w Makowie Mazowieckim. Śledczy rozważają powołanie biegłego z zakresu weterynarii, który oceni, czy zwierzę ucierpiało. Zaplanowano też kolejne przesłuchania. Na razie nikomu nie postawiono zarzutów.
Dochodzenie w tej sprawie nadzoruje Prokuratura Rejonowa w Przasnyszu, a prowadzi je policja w Makowie Mazowieckim.
Kolejne przesłuchania, możliwa opinia biegłego
Jak przypomniała w czwartek rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Ostrołęce Elżbieta Edyta Łukasiewicz, do zdarzenia z myciem konia myjką ciśnieniową doszło 18 stycznia w Makowie Mazowiecki.
- W toku już podjętych czynności procesowych zabezpieczono nagranie z myjni obejmujące fakt mycia zwierzęcia, zostali przesłuchani również świadkowie w tej sprawie. W toku tego postępowania zaplanowane zostały inne czynności, między innymi przesłuchanie w charakterze świadka pracownika myjni (...) oraz rozważana jest konieczność dopuszczenia dowodu z opinii biegłego z zakresu weterynarii, który specjalizuje się w opiece nad końmi - przekazała Łukasiewicz.
Przypomniała, że za czyn z art. 35 ust. 1 Ustawy o ochronie zwierząt grozi kara pozbawienia wolności do lat trzech. Poza tym sąd może orzec zakaz posiadania zwierząt lub zwierząt określonej kategorii, czy gatunku. Może również orzec nawiązkę na rzecz organizacji zajmującej się ochroną zwierząt - od tysiąca do 100 tysięcy złotych.
Wystraszone zwierzę upadło
Zdarzenie opisywaliśmy w weekend na tvnwarszawa.pl. Jak udało się ustalić, woźnica wjechał bryczką na myjnię samoobsługową, umył wózek oraz konia myjką ciśnieniową. Spłoszone zwierzę uszkodziło elementy myjni.
Na nagraniach policji widać, jak zwierzę miota się po boksie, staje na tylnych nogach, a przednie opiera o ściankę działową. W końcu wystraszony koń upada.
W poniedziałek oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Makowie Mazowieckim podkomisarz Monika Winnik poinformowała, że 43-letni właściciel konia został przesłuchany. Do komendy zgłosił się także drugi mężczyzna, który był wtedy w bryczce. 52-latek także złożył dokładne zeznania. Po wykonaniu czynności procesowych obaj mężczyźni zostali zwolnieni.
Pierwsza opinia lekarza weterynarii
Konia przebadała już powiatowa lekarz weterynarii. "Na nagraniu widać, że zwierzę w trakcie samego mycia nie wykazuje objawów zaniepokojenia, bólu lub cierpienia. Po zakończeniu czynności mycia najprawdopodobniej koń, który został narażony na wiele bodźców wynikających z samego znajdowania się w myjni samochodowej z nieustalonych przyczyn spłoszył się" - przekazała w komunikacie opublikowanym przez policję powiatowy lekarz weterynarii w Makowie Mazowieckim Lena Lewandowska.
Odniosła się również do oględzin przeprowadzonych w gospodarstwie, w którym znajdowało się zwierzę. "Stwierdzono, że nie odniosło ono obrażeń w związku ze zdarzeniem. Zwierzę jest w bardzo dobrej kondycji, nie wykazuje objawów niepokoju przy kontakcie z człowiekiem. W gospodarstwie ma zapewniony dobrostan" - zapewniła w komunikacie Lewandowska.
Autorka/Autor: katke/b
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: KPP w Makowie Mazowieckim