Urzędnicy i strażnicy miejscy odkryli, że w przeznaczonym do rozbiórki pawilonie gastronomicznym nad Wisłą zamieszkał mężczyzna. Okazało się, że to mieszkaniec Torunia, który "unikał spotkań z policją". Raz w tygodniu powinien odwiedzać komisariat.
Na Bulwarze Jana Karskiego stanęła wiosną samowola budowlana, która pierwotnie miała być pawilonem gastronomicznym. Inwestor, nie zważając na przedłożone w urzędach plany, znacznie ją rozbudował. Zarząd Zieleni zdecydował o rozbiórce całej konstrukcji.
Asystowali w przejęciu budynku, zauważyli dzikiego lokatora
"Rankiem 21 listopada strażnicy miejscy z I Oddziału Terenowego asystowali urzędnikom podczas przejęcia budynku. Mimo że wejście na teren posesji było zamknięte, strażnicy zauważyli w jednym z pomieszczeń całkiem nowe meble kuchenne, a w innym… wiszące jeszcze mokre pranie. Wszystko wskazywało na to, że wewnątrz ktoś mieszka" - opisała w komunikacie straż miejska.
Podczas kontroli pomieszczeń funkcjonariusze odkryli zamaskowane wejście do pokoju bez okien. Wewnątrz paliło się światło, podłączony do kontaktu był jeszcze ciepły czajnik elektryczny, a w kącie znajdowało się posłanie. To zaskoczyło pracowników ZZW, ponieważ budynek był od kilku miesięcy odłączony od prądu.
Doprowadził prąd do lokalu
"W ciemności ukrywał się 45-letni mężczyzna. Pochodzący z Torunia budowlaniec przyznał, że specjalnie wybrał pomieszczenie bez okien i doprowadził do niego prąd, ukrywając instalację tak, by nie zwróciła niczyjej uwagi. Jak wyjaśnił, był już karany, a obecnie czeka go sprawa za wyłudzenie podatku. Mężczyzna unikał zarządzonych cotygodniowych wizyt w komisariacie. Uznał, że to dla niego zbytnie obciążenie" - czytamy dalej w komunikacie.
Na miejsce interwencji wezwano patrol policji, któremu przekazano ujętego.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Straż miejska