Wojewoda w punkcie recepcyjnym na Torwarze. "Czasem o jedno słowo za dużo się powie, ale nie warto się na tym skupiać"

TVN24 Clean_20220312091540(4136)_aac
Wojewoda w punkcie recepcyjnym na Torwarze
Źródło: TVN24
- Mam wrażenie, że wielu z nas jest bardzo zmęczonych, patrząc na tę ogromną sumę nieszczęścia, z którym mamy do czynienia. Także zdarza się, że siadają emocje. W tych przypadkach czasem o jedno słowo za dużo się powie, ale nie warto się na tym skupiać. Skupiajmy się po prostu na tym, że ta pomoc była, jest i jeszcze długo będzie potrzebna - powiedział w sobotę Konstanty Radziwiłł. Wojewoda mazowieckim odwiedził punkt recepcyjny na Torwarze. Odniósł się do zastrzeżeń opisywanych przez media.

W sobotę punkt recepcyjny, strzeżony przez żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej, odwiedził wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł. - Przyszedłem tutaj jak prawie co dzień, żeby sprawdzić, jak sprawy się mają. Mają się dobrze, ale wiadomo, że jeżeli jestem za to odpowiedzialny, to powinienem być tutaj jak najczęściej. Dzisiaj w planie jest przede wszystkim spotkanie z organizacjami pozarządowymi i wolontariuszami, którzy tu pracują. Tak, żeby ta współpraca była jeszcze lepsza – powiedział przed wejściem dziennikarzom.

Mowa m.in. o organizacjach harcerskich, uczniach Liceum im. Stefana Batorego, absolwentach Akademii Leona Koźmińskiego, przedstawicielach Polskiego Czerwonego Krzyża, Fundacji Viva!, Fundacji Szkół Sióstr Nazaretanek w Warszawie oraz pracownikach Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego.

Atak Rosji na Ukrainę. 17. doba agresji

Odniósł się do zastrzeżeń

- Naszym głównym celem jest to, żeby ci, którzy potrzebują pomocy, dostali tę pomoc. Myślę, że to jest celem zarówno indywidualnych osób, które tutaj poświęcają swoją energię i czas, jak i wszystkich tych, którzy z urzędu się tym zajmują. Mówię np. o Mazowieckim Urzędzie Wojewódzkim, którym kieruję i jego pracownikach. Dzięki tej ogromnej energii, ale także organizacji, jaka została zapewniona przez przedstawiciela rządu w terenie, jakim jest wojewoda, to wszystko po prostu udaje się od pierwszej chwili – ocenił Radziwiłł.

Odnosząc się do pojawiających się w mediach zarzutów, że praca punktu nie jest odpowiednio koordynowana, wojewoda mazowiecki odpowiedział, że "warto w takich chwilach – szczególnie, że to naprawdę dobrze działa – spychać na dalszy plan wątpliwości czy braki komunikacyjne między tymi, którzy tutaj poświęcają się na rzecz uchodźców". - Mam wrażenie, że wielu z nas jest bardzo zmęczonych, patrząc na tę ogromną sumę nieszczęścia, z którym mamy do czynienia. Także zdarza się, że siadają emocje. W tych przypadkach czasem o jedno słowo za dużo się powie, ale nie warto się na tym skupiać. Skupiajmy się po prostu na tym, że ta pomoc była, jest i jeszcze długo będzie potrzebna – zaapelował.

Radziwiłł poinformował, że w tej chwili na Mazowszu uchodźcom udostępnianych jest ponad 20 tys. miejsc. - Cały czas pracujemy nad tym, żeby ta suma się powiększała, ponieważ widzimy, że fala uchodźców nie słabnie. Myślę, że można spokojnie szacować, że na terenie woj. mazowieckiego dzisiaj jest 200-300 tys. uchodźców już rozmieszczonych w różnych miejscach. To jest bardzo trudno dokładnie policzyć, bo bardzo wielu z nich jest po prostu w prywatnych domach czy to Polaków, czy też swoich krewnych, znajomych Ukraińców, których na terenie Mazowsza przed wybuchem tej wojny szacowaliśmy, że było od 800 tys. do 1 mln – stwierdził.

Dodał, że przyjmowani są wszyscy, którzy tego potrzebują. "Jeżeli chodzi o te największe miejsca zakwaterowania – czyli hale w Nadarzynie i hala Global na Żeraniu – to są miejsca, które do pewnego stopnia nie mają limitu. Oczywiście, jakiś tam limit jest, ale daleko nam do tego. Także nie ma obawy, żeby ktoś do Warszawy przyjechał i żebyśmy go nie przyjęli" – zapewnił wojewoda.

Czytaj także: