Według gazety, cała sytuacja - do której doszło pod koniec zeszłego roku - wyglądała tak: Wąsik zajechał na stację, zatankował 50 litrów paliwa za 220 złotych, wszedł do budynku, gdzie zapłacił, ale tylko za drobne zakupy. Następnie odjechał, a pracownik stacji wezwał policję.
Gapa a nie złodziej?
Policja szybko ustaliła, kto był sprawcą kradzieży. Wąsik miał jednak nie odpowiadać na wezwania. "Wpadł" 10 czerwca 2011 roku przed pałacem Prezydenckim, gdzie został wylegitymowany.
Polityk przyznał się do winy - Zapłaciłem za inne rzeczy. Zapomniałem o paliwie. Później tego nie sprawdziłem. Jestem gapą, nie złodziejem. Jest mi przykro. Poddam się karze z nawiązką. Zapłacę 500 złotych - powiedział "Super Expressowi".
Zawinił sprzedawca?
W czasie czwartkowej sesji Rady Warszawy Wąskim musiał tłumaczyć się dziennikarzom z całej sytuacji. Odmawiał jednak komentarzy - zainteresowanych odsyłał do wydanego w tej sprawie oświadczenia.
Wynika z niego, że cała sytuacja wzięła się z gapiostwa, ale nie polityka, tylko pracownika stacji. - Płatności dokonywałem kartą płatniczą, transakcja ta została odnotowana przez system bankowy. Pracownik stacji wliczył do rachunku jedynie zakupy, a nie paliwo. Niestety, nie zwróciłem uwagi na tę pomyłkę, tym bardziej iż miałem pod opieką małego syna - tłumaczy Wąsik.
I dodaje: - Stanowczo protestuje, by incydent ten określać mianem kradzieży. Po uzyskaniu informacji o tym zdarzeniu od razu zadeklarowałem uiszczenie pominiętej kwoty.
Maciej Wąsik jest byłym zastępcą szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Mariusza Kamińskiego. Jest szefem klubu PiS w Radzie Warszawy i kandydatem na posła z Płocka.
roody//par