Reporter tvnwarszawa.pl relacjonował jedną tragedię, a tuż obok co najmniej kilkanaście osób "pracowało" na następną. - Na termometrze pięć stopni, a oni łowią ryby z lodu na zalewie Zegrzyńskim - alarmował.
Artur Węgrzynowicz znalazł się nad zalewem z powodu tragicznego wypadku, do którego doszło w czwartek przed południem na dojeździe do mostu w Zegrzu. Gdy zbierał się do powrotu, zobaczył zaskakujący widok.
- Termometr w samochodzie pokazuje, że na zewnątrz jest plus 5 stopni, a na lodzie widzę całkiem sporo wędkarzy, którzy sporo ryzykują - relacjonował.
Jak dodawał, o zalewie trudno nawet powiedzieć, że jest zamarznięty. Lód nie przypomina bowiem ślizgawki - topi się na tyle, że jest miękki i wędkarze zostawiają za sobą ślady, jak na śniegu. W wielu miejscach jest pokryty wodą. - Wędkarze twierdzą, czują się bezpiecznie. Argumentują, że lód ma około dziesięciu centymetrów - informuje Węgrzynowicz, który z nimi rozmawiał.
Jak dodaje, wszystko dzieje się w miejscu, w którym Narew łączy się z zalewem. - Przy brzegu woda sięga około 1,5 metra - zaznacza.
12 osób nie żyje
Podobne sytuacje często kończą się tragicznie. Tak jak we wtorek, 16 stycznia w Skarbimierzu w województwie opolskim, gdzie śmierć poniósł nastolatek.
Od początku roku w podobnych okolicznościach zmarło 12 osób.
Strażacy apelują, by zwracać szczególną uwagę na dzieci i młodzież bawiące się w pobliżu zbiorników wodnych.
I dodają, że gdy jesteśmy świadkami zarwania się pod kimś lodu, w pierwszej kolejności należy poinformować służby. Ewentualnej pomocy trzeba udzielać rozsądnie.
Jeśli lód pękł pod osobą poszkodowaną, to jest duże prawdopodobieństwo, że pęknie znów. Jeśli chcemy pomóc komuś wydostać się z wody, nie wchodźmy sami na lód, spróbujmy podać na przykład grubą gałąź lub szalik.
Osobę, którą uda się wydobyć na brzeg należy okryć czymś suchym, aby nie doszło do wyziębienia organizmu. W razie konieczności i w miarę umiejętności należy udzielić pierwszej pomocy.
Przede wszystkim zaś apelujemy: #NieWchodźNaLód
kz/r