Gęsty dym, zawalony dach i nawet 150 strażaków. Pożar magazynu w Konstancinie

Hala magazynowa w Konstancinie-Jeziornie po pożarze
Trwa dogaszanie pożaru
Źródło: TVN24
Na terenie starych budynków magazynowych w Konstancinie-Jeziornie wybuchł pożar. Jak podają strażacy, w hali składowane były materiały plastikowe i wózki widłowe. Na miejsce przyjechało kilkadziesiąt zastępów. Pożar udało się opanować dopiero po sześciu godzinach, ale wciąż trwa dogaszanie. Informację o pożarze otrzymaliśmy między innymi na Kontakt 24.

Łukasz Darmofalski, oficer prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Piasecznie powiedział, że informacja o pożarze wpłynęła we wtorek o godzinie 16.55.

- Pożar wybuchł na terenie starych budynków magazynowo-produkcyjnych przy Mirkowskiej w Konstancinie-Jeziornie - przekazał strażak.

"Dym unosi się w kierunku Wisły"

Dodał, że źródło pożaru jest w hali magazynowej o wymiarach 100 na 50 metrów, w której znajdują się tworzywa sztuczne. - Nie mamy informacji na temat osób poszkodowanych - podkreślił Darmofalski. Zaznaczył również, że pożar nie jest jeszcze opanowany. - Dym unosi się w kierunku Wisły, gdzie nie ma gęstej zabudowy - przekazał strażak.

Karol Kierzkowski z mazowieckiej straży pożarnej powiedział na antenie TVN24, że w hali mogą znajdować się również butle z gazem propan-butan. - To niebezpieczne dla strażaków pracujących na miejscu. Ogniem objęta jest cała powierzchnia hali - powiedział Kierzkowski. Jak podkreślił, tworzywa sztuczne trudno jest ugasić wodą, dlatego ratownicy musieli użyć prądów piany gaśniczej. - Będzie też trudno dojść do źródła pożaru, ponieważ ogień jest bardzo silny i wydziela dużo ciepła - poinformował strażak.

Pożar wytwarza toksyczne gazy, ale jak podkreślił Kierzkowski, ich niebezpieczne stężenie może utrzymywać się w promieniu około 20 metrów od miejsca pożaru. Wysłano na miejsce samochód laboratorium, który mierzy jakość powietrza. - Wyniki, które spływają do nas od mobilnego laboratorium mierzącego jakość powietrza w Konstancinie, gdzie doszło do pożaru hali magazynowej, na razie nie wskazują na obecność szkodliwych substancji - przekazało PAP około godziny 20 Powiatowe Centrum Zarządzania Kryzysowego w Piasecznie.

Jak wskazali strażacy, hala, w której doszło do pożaru, znajduje się na terenie dawnych zakładów papierniczych, gdzie mieszczą się magazyny różnego typu, w tym składowisko odpadów. - W PSZOK-u nie doszło do pożaru. W hali, w której się pali, składowane są materiały plastikowe i wózki widłowe - poinformował.

"Zapadł się dach"

Jak poinformował po godzinie 19 Łukasz Darmofalski, w akcji gaśniczej bierze udział 30 zastępów straży. Utrudniło ją zawalenie się dachu hali. - Ze względu na swoją metalową konstrukcję dach zapadł się pod wpływem wysokiej temperatury, co utrudnia nam dotarcie do płonącego plastiku - przekazał.

Poinformował również, że butle z propan-butanem służące do zasilania wózków widłowych zostały zabezpieczone przez strażaków. Zaznaczył, że "pożar nie ma możliwości rozprzestrzenienia się poza teren hali".

Nad okolicą wciąż unosi się gęsty czarny dym. W związku z tym Powiatowe Centrum Zarządzania Kryzysowego w Piasecznie wysłało mieszkańcom okolic na telefony komórkowe komunikaty z sugestiami, żeby nie zbliżać się do miejsca wypadku i nie otwierać okien.

Po godzinie 21 Karol Kierzkowski przekazał, że na miejscu wciąż pracuje 120 strażaków. Poinformował także, że powietrze w pobliżu miejsca, gdzie wybuchł pożar, nie jest skażone.

Akcja trwała niemal 23 godziny

Strażacy opanowali pożar dopiero po godzinie 23. Jak przekazał Łukasz Darmofalski, w kulminacyjnym momencie na miejscu pracowały 42 zastępy straży pożarnej, czyli ponad 150 strażaków. - Obecnie trwa dogaszanie hali. Na miejscu pozostało kilka zastępów - przekazał w środę po godzinie 6 strażak.

Po godzinie 9 na miejscu był reporter tvnwarszawa.pl Artur Węgrzynowicz. - Kilka zastępów straży ciągle pracuje. Strażacy dogaszają pogorzelisko. Widok z góry jest katastroficzny. Zniszczenia są ogromne, a ich poziom świadczy o tym, z jakim żywiołem musieli zmierzyć się strażacy - opisywał na antenie TVN24 Węgrzynowicz.

Jeszcze w południe strażacy przypuszczali, że ich działania mogą potrwać całą środę. - Jesteśmy jeszcze na miejscu zdarzenia. O godzinie 13 było tu siedem wozów strażackich. Trwa dogaszanie, jednak w niektórych miejscach wciąż unosi się dym. A to oznacza, że będziemy działać, aż do skutku. Nasza akcja potrwa prawdopodobnie do wieczora - przekazał około godziny 14.30 Karol Kierzkowski.

Okazało się jednak, że akcja trwała do 15.30. Zakończono ją niemal 23 godziny po przyjęciu zgłoszenia o pożarze.

 

Na Kontakt 24 otrzymujemy zdjęcia pożaru.

Czytaj także: