Coraz więcej matek oddaje dzieci do adopcji zaraz po trzymiesięcznym okresie, który poważnia je do odebrania tysiąca złotych becikowego - pisze "Życie Warszawy"
Dla psychologa sprawa jest jasna: to handel dziećmi. ”Otrzymujemy z ośrodków adopcyjnych sygnały o wymuszaniu becikowego” - alarmuje Teresa Sierawska z Biura Polityki Społecznej.
Joanna jest jedną z takich matek. Gdy zaszła w ciążę, miała 22 lata i studiowała. ”Nie byłam przygotowana do tej roli” - powiada. Chciała oddać swoje dziecko do adopcji zaraz po porodzie. Wstrzymała się jednak tylko po to, by zainkasować pieniądze. Synka wychowywała więc jeszcze trzy miesiące.
Joanna zgodziła się na rozmowę, bo – jak mówi – chciała to z siebie wyrzucić. ”Rodzice nie chcieli mi pomagać. Przewijałam, karmiłam, kąpałam i traktowałam dziecko jak lalkę. Nigdy nie mówiłam do niego pieszczotliwie, nawet nie wybrałam imienia. Po prostu nazywałam je dzieckiem. Miałam je prawie trzy miesiące i z każdym dniem coraz bardziej chciałam się od niego uwolnić. Ono nic nie mówiło, a ja miałam wrażenie, że krzyczy na mnie. Dlatego niechętnie brałam je na ręce. Już wtedy chciałam oddać je do adopcji, byłam zdesperowana” – zwierza się.
Nie masz wyrzutów sumienia? – pyta ”ŻW”. ”Nie. Myślicie, że nie mam serca? Mam, ale dla tego dziecka ono nie biło” – odpowiada Joanna. Grażyna Niedzielska, wicedyrektor ośrodka adopcyjnego przy ul. Szpitalnej 5 nie ma wątpliwości, że gdyby dziewczyna wcześniej zgłosiła się po pomoc do placówki, byłoby jej znacznie łatwiej poradzić sobie z problemem. ”Każda matka, która przyjdzie do nas, otrzymuje pomoc psychologiczną. Pracownik socjalny towarzyszy jej nawet na rozprawie, na której sąd rozpatruje wniosek o zrzeczenie się praw rodzicielskich” – mówi Niedzielska.
Do ośrodka adopcyjnego przy ul. Szpitalnej co roku zgłasza się 40 kobiet, które chcą oddać niemowlęta. Podobnie jest w trzech pozostałych placówkach działających w Warszawie. ”Najczęstszą przyczyną porzucania dzieci jest bieda lub samotność. Kobiety, które oddają nam dzieci, nie są wyrodne, tylko zdesperowane” – ocenia Grażyna Niedzielska.
”Dziecko można zostawić jeszcze w szpitalu. Matka ma sześć tygodni, by podjąć decyzję, czy rzeczywiście chce zrzec się praw rodzicielskich. Jeśli po upływie tego czasu nadal jest zdecydowana, sprawa kierowana jest do sądu. Taka procedura trwa zazwyczaj kolejne dwa tygodnie, ale jest bardzo uproszczona” – tłumaczy.
Zdaniem pracowników stołecznych ośrodków, wyrodnymi matkami można nazwać tylko kobiety, które znęcają się nad dziećmi lub porzucają je na śmietnikach. W warszawskich szpitalach rocznie zostawianych jest około setki dzieci. Podobnie na innych porodówkach. ”Co prawda, jeśli matka zniknie po zostawieniu dziecka w szpitalu, procedura adopcyjna jest utrudniona, to lepsze niż zostawienie malucha bez opieki” – mówi Niedzielska w rozmowie z ”Życiem Warszawy”
Źródło: Życie Warszawy, PAP