Dwa lata temu spakowała swoje rzeczy i uciekła z domu od przemocowego męża. Wybrała życie na ulicy, choć bała się wszystkich. Udało się do niej dotrzeć strażniczkom i strażnikom miejskim. W pełni zaufała im dopiero po kilku miesiącach. Los pani Ewy powoli się zmienia, ma już swój pokój. Gdy po wielu miesiącach zobaczyła posłane łóżko i prysznic, rozpłakała się. Strach jej jednak nie opuszcza.
Jeśli doświadczasz problemów emocjonalnych i chciałbyś uzyskać poradę lub wsparcie, tutaj znajdziesz listę organizacji oferujących profesjonalną pomoc. W sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia zadzwoń na numer 997 lub 112.
"Pani Ewa jest po 50., przez lata pracowała w cenionym zawodzie, dobrze zarabiała, wyszła za mąż, urodziła dzieci i osiągała sukcesy zawodowe. Nie podajemy ich, by jej nie identyfikować. Kilka lat temu w małżeństwie zaczął się kryzys. Mąż pani Ewy okazał się damskim bokserem. Rękoczyny powtarzały się i były na tyle dotkliwe, że ich ślady nosi do dzisiaj. Co więcej pozostała w niej trauma i lęk przed kontaktami z ludźmi" - opisują w komunikacie warszawscy strażnicy miejscy.
Informacje o "dziwnie zachowującej się kobiecie"
Pierwszy raz spotkali panią Ewę, gdy pojechali na kontrolę do pustostanu na Białołęce. Od kolegów, którzy rozwozili zupę bezdomnym dowiedzieli się, że z dwoma mężczyznami mieszka tam dziwnie zachowującą się kobieta. Zachodziło podejrzenie, że może być przez nich przetrzymywana wbrew swojej woli.
- Rzeczywiście w zachowaniu kobiety było coś dziwnego. Nie chciała nawiązać kontaktu, a nawet wyjść. Jakby się czegoś bardzo bała - mówi insp. Paweł Bartków z VI Oddziału Terenowego.
Strażnicy odwiedzali pustostan co kilka dni. Przywozili pożywienie, ciepłą odzież, ale przede wszystkim rozmawiali z przebywającymi tam osobami.
Potrzebowała miesięcy, by im zaufać
Kobieta zaczęła się powoli otwierać, a z czasem nabrała zaufania do funkcjonariuszy. Wreszcie wiosną opowiedziała im swoją historię o ucieczce od męża, o tym jak przyjechała do Warszawy, znalazła pracę, mieszkanie. O tym, jak po nagłej utracie pracy, nie stać jej już było na wynajmowanie mieszkania i znalazła się z dobytkiem na ulicy.
- Błąkała się po stolicy. Pewnego dnia spotkała dwóch bezdomnych, którzy zaproponowali jej by wprowadziła się do pustostanu, który zajmowali na Białołęce. To tam ją poznaliśmy. To bardzo inteligentna kobieta z rozległą wiedzą, ale bardzo skrzywdzona przez życie - zaznacza str. Beata Jagielska z VI Oddziału Terenowego. - Depresja, trauma i lęk przed mężczyzną, który ją bił, zdominowały zachowanie pani Ewy - dodaje.
Strach jej nie opuszcza
Kobieta wciąż się boi, że może zostać odnaleziona i jej koszmar zacznie się od nowa. Strażnicy miejscy tygodniami namawiali ją, by zdecydowała się przenieść do ośrodka dla osób w kryzysie, gdzie będzie mogła zamieszkać w lepszych warunkach i obiecywali pomoc w znalezieniu odpowiedniego miejsca.
Przed miesiącem pani Ewa zaczęła rozważać taką opcję. Zależało jej na tym, by mieć swój kąt. Dzięki współpracy strażników ze streetworkerami i pracownikami ośrodków pomocy społecznej udało się znaleźć takie miejsce w stolicy. Pod koniec ubiegłego tygodnia pojechała ze strażnikami do ośrodka pomocy społecznej i dopełniła wszystkich formalności, by uzyskać miejsce w placówce i otrzymać zapomogę socjalną.
"Coś co jest standardem dla wielu ludzi wywołało łzy szczęścia"
- Następnego dnia rano spakowała swoje rzeczy i gotowa do rozpoczęcia nowego życia czekała na nas w pustostanie. Zawieźliśmy ją do ośrodka, gdzie otrzymała swój pokój. Gdy zobaczyła posłane łózko i prysznic, rozpłakała się. Coś co jest standardem dla wielu ludzi wywołało łzy szczęścia. Na co dzień nie zdajemy sobie sprawy z tego co mamy i czego nie mają inni. Ona marzyła o tym od roku - podkreśliła st. insp. Lena Żebrowska.
Strażnicy mają stały kontakt z kobietą, której pomogli. "W piątek funkcjonariuszki dzwoniły do niej. Ustaliły czego najpilniej potrzebuje, a po dokonanej zbiórce wszystko jej zawiozły. Są spokojne o panią Ewę. Pierwszy krok w kierunku powrotu do normalności udało się jej postawić. Trzymamy kciuki za kolejne" - dodano w komunikacie.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: straż miejska