Boeing 787 Dreamliner Polskich Linii Lotniczych LOT awaryjnie lądował na Lotnisku Chopina w Warszawie. "Podczas zniżania do lądowania załoga poczuła w kabinie pasażerskiej zapach spalenizny" - podał przewoźnik. Jak ustalił reporter TVN24, już po wylądowaniu na oknie pojawił się ogień. W czasie akcji służb na płycie lotniska inne samoloty zmuszone były krążyć nad Warszawą.
Informację o awaryjnym lądowaniu na Lotnisku Chopina potwierdził nam Piotr Rudzki z biura prasowego lotniska. - O godzinie 14.30 mieliśmy awaryjne lądowanie dreamlinera LOT-u z Seulu. Samolot wylądował bezpiecznie w asyście służb lotniskowych - przekazał nam Rudzki.
Przez około 45 minut, kiedy na miejscu trwała akcja służb lotniskowych, inne samoloty nie startowały i nie lądowały na Okęciu. - Póki co inne samoloty krążą w powietrzu wokół Warszawy i czekają na potwierdzenie, że bezpiecznie można lądować - powiedział Rudzki. Od godziny 15.15 starty i lądowania odbywają się normalnie.
Jak przekazał nam z kolei Michał Konopka ze stołecznej straży pożarnej, na pokładzie znajdowało się około 180 osób. - Nikomu nic się nie stało. Wszystkie osoby zostały przewiezione autobusem do terminala - dodał.
"Załoga poczuła w kabinie pasażerskiej zapach spalenizny"
Jak ustaliliśmy, samolot lądował awaryjnie, bo na pokładzie wyczuwalny był zapach spalenizny. Biuro prasowe PLL LOT twierdzi, że było to lądowanie "w trybie standardowym". "Podczas zniżania do lądowania załoga poczuła w kabinie pasażerskiej zapach spalenizny – po przeprowadzeniu inspekcji pokładu i stwierdzeniu braku zadymienia załoga podjęła decyzję o lądowaniu w trybie standardowym" - czytamy w przesłanym naszej redakcji komunikacie.
"Chcąc zapewnić maksymalny poziom bezpieczeństwa, poproszono o asystę służb lotniskowych. Po wylądowaniu samolot zakołował na stanowisko postojowe. Deboarding odbył się również w sposób standardowy i pasażerowie zostali przewiezieni do terminala" - podaje biuro prasowe przewoźnika.
Nadpalone okno. "Zwarcie elektroniki systemu przyciemniania"
Reporter TVN24 Artur Molęda dotarł do zdjęcia nadpalonego okna w części pasażerskiej. Poprosiliśmy linię lotniczą o komentarz w tej sprawie.
Reporter ustalił nieoficjalnie, że ogień pojawił się już po wylądowaniu. - Doszło do zwarcie elektroniki systemu przyciemniania okna, w dreamlinerach są one elektrofotochromatyczne. Po wylądowaniu pojawiły się płomienie, ale zgasły samoistnie. Załoga nawet nie użyła gaśnic, nie było zagrożenia dla pasażerów - podkreślił Molęda. I dodał, że technicy LOT-u cały czas są na miejscu i wyjaśniają przyczyny usterki.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl