Pan Sławomir reprezentował na wtorkowej sesji ursynowską radę seniorów. Mówił: - Szokująca jest każda informacja o tym, co ma się wydarzyć 1 marca.
Według nowego cennika, warszawiacy mieszkający w domu jednorodzinnym, bez względu na liczbę mieszkańców, za wywóz śmieci zapłacą 94 złote miesięcznie. Ci mieszkający w zabudowie wielorodzinnej będą wydawać 65 złotych na miesiąc.
Teraz płacą 10 złotych za osobę.
Jeden ze wszystkich, wszyscy przez jednego
Ale jest też inny haczyk. W przypadku, gdy śmieci nie będą segregowane, naliczana będzie dwukrotność tych kwot dla wszystkich gospodarstw domowych w danej nieruchomości. Problem złego sortowania może więc dotknąć mieszkańców wielkich osiedli. Wystarczy, że kilka osób nie będzie przestrzegało zasad sortowania śmieci, a cała wspólnota zapłaci karę. Tak było na przykład w spółdzielni mieszkaniowej w Białej Podlaskiej, gdzie działa podobny system. Mieszkańcy zapłacili karę: 27 tysięcy złotych. Później zamknięto śmietniki i odpady można wyrzucać tylko dwa razy dziennie przez półtorej godziny. W tym czasie poprawność segregacji sprawdza pracownik spółdzielni.
Nie zawsze jest pewność, gdzie powinien wylądować odpad. - Szczerze wątpimy w to, że ludzie będą wiedzieli, że blistry po lekach należy wrzucić do pojemnika z odpadami zmieszanymi, a nie tworzywami sztucznymi - zauważył Maciej Antosiuk, radny z Projektu Ursynów.
"Jak rozwiązać ten bubel prawny"
O to, że część mieszkańców segregacją nie będzie się przejmować, a ceny wzrosną, martwią się też ursynowianie, którzy zjawili się na sesji. Głównie seniorzy, dla których liczy się każdy grosz. - Proszę zobaczyć, jak to odbije się na mieszkańcach, dla których 130 złotych to być albo nie być - mówił pan Sławomir.
- U mnie cena za śmieci wzrosła 600 procent, mam gospodarstwo jednosobowe, w tej chwili płacę 65 złotych, płaciłam 10 złotych. Natomiast po sąsiedzku rodzina pięcioosobowa, mają worki śmieci, ledwo ładują się do windy z trzema workami i mają teraz dużo niższą opłatę, niż mieli przedtem. A dochody na pewno mają wielokrotnie wyższe niż ja. Myślę, że takie traktowanie jest dalece niesprawiedliwe - przekonywała pani Ewa.
I dodała: - Mieszkam w niesamowicie wielkim obiekcie. 800 mieszkań i przypuszczam, że przynajmniej pięćdziesiąt procent osób nie będzie segregować, dlatego, że mnóstwo jest mieszkań wynajmowanych. Młodzi ludzie wynoszą worek śmieci, pytam ich, dlaczego nie segregują. Odpowiadają: ja jestem tu na dwa-trzy miesiące, niech i dziesięć razy ceny podrożeją. Odpowiedzialność zbiorowa może być dramatyczna. Musicie się państwo zastanowić, jak rozwiązać ten bubel prawny.
- Ustawa jest do bani, nie nadaje się do dużych miast - grzmiał pan Andrzej i opowiadał, że dla spółdzielni zmiany oznaczają ogromne wydatki. Muszą one budować nowe altany, bo w tych starych, kolorowe kosze się nie mieszczą. Więcej kosztuje też wywóz gabarytów. - My musimy sami opłacać kontenery, które to wywożą, bo byśmy zamienili otoczenie śmietników w slamsy - przekonywał.
Dlaczego ceny tak drastycznie wzrosły?
O przyczynach podwyżki mówił podczas sesji Paweł Lachowicz, dyrektor Biura Gospodarki Odpadami. Jak wyjaśnił, wzrost cen za odpady wiąże się z kilkoma sprawami. Po pierwsze: koszt opłat za wywóz śmieci w Warszawie nie był zmieniany od 2013 roku. - Od tego czasu zmieniła się bardzo mocno sytuacja inflacyjna w kraju, wzrosły koszty związane z zagospodarowaniem odpadów: płaca minimalna, ceny prądu i paliw - argumentował dyrektor.
Po drugie, jak tłumaczył Lachowicz, podwyżki związane są ze zmianą przepisów zagospodarowania odpadów komunalnych, na przykład "opłatą marszałkowską". - Jest to opłata, która jest pobierana za każdą tonę odpadów, które zostaną złożone na składowisko. Ta opłata w 2013 roku wynosiła około 35 złotych, w ubiegłym około 170, a w tym roku już 270 złotych od tony - opisywał.
Trzecim argumentem za podwyżkami była fala pożarów instalacji oraz legalnych i półlegalnych magazynów śmieci, jaka przetoczyła się przez całą Polskę.
- W 2018 roku statystyka była bardzo niekorzystna. Okazuje się, że codziennie płonął w Polsce jakiś zakład. To spowodowało, że rząd wprowadził bardzo surowe obostrzenia dotyczące zagospodarowania odpadów, przetrzymywania ich, magazynowania i wprowadził szereg obowiązków, które miały wpływ na jego koszty - przekazywał mieszkańcom dyrektor.
Przykład? Pojawił się dodatkowy system monitoringu i kontroli. Ten - zgodnie z ustawą - ma identyfikować twarze. - To powoduje koszty. Zakłady są zazwyczaj na ogromnych powierzchniach, muszą mieć specjalne serwerownie, nowe instalacje do okamerowania, są to koszty sięgające często pół miliona złotych - wyjaśniał Lachowicz.
Ponadto, każdy zakład musi w marcu przedstawić zaostrzony operat przeciwpożarowy, co też wiąże się z kosztami.
Jednak najważniejszą przyczyną podwyżek jest zdaniem Lachowicza, "koszt zagospodarowania frakcji energetycznych". - Jest to około 40-50 procent odpadów, które nie mogą trafić na składowisko, nie można ich też poddać recyklingowi. To powoduje, że te odpady muszą trafiać do instalacji, które je spalają - mówił.
W Polsce spala się w cementowniach i w kilku spalarniach, które - zdaniem dyrektora - są już zbyt małe. - Mówi się, że brakuje nam około sześćdziesięciu procent instalacji, które mogą spalić odpady - przytaczał.
Przypomniał jednocześnie, że w tej chwili miasto po raz już trzeci ogłosiło przetarg na wybudowanie spalarni na Targówku. - To spowoduje ustabilizowanie sytuacji cenowej, i może spowodować, że te ceny będą niższe - mówił.
Jak podsumował koszt zagospodarowania tony odpadów wzrósł od 2017 roku czterokrotnie.
Rozliczenie według wody
Dyrektor przyznał, że miasto prowadzi analizy dotyczące zmiany systemu rozliczenia opłaty śmieciowej z ryczałtu na rozliczenie według zużycia wody, co jeszcze na miejskiej komisji proponowali radni PiS.
Wniosek został jednak wówczas odrzucony. Wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski wyjaśniał wówczas, że wprowadzenie takiej metody nie jest możliwe w terminie, w którym gmina jest zobowiązana przez ustawodawcę. Podkreślił jednak, że nie wyklucza przejścia na nią w przyszłości.
Jednak zdaniem wielu mieszkańców, to właśnie taki system zdałby egzamin. - Mieszkańcy kilku mieszkań mieli zużycie na poziomie 0,7 metra sześciennego wody. A przecież przyjmowane minimum jest dwukrotnie wyższe. Ten sposób rozliczania też będzie rodził problemy - mówił radny Robert Wojciechowski z Koalicji Obywatelskiej.
- Ustawodawca nałożył na nas gorset. Nie możemy mieć kontaktu z MPWiK, by na bieżąco odczytywać zużycie wody. Są też orzeczenia, że nie możemy odczytywać bezpośrednio liczników indywidualnych, może to robić tylko zarządca nieruchomości, więc spółdzielnie będą musiały dostarczać takie dane, a to kosztuje. Pamiętajmy też, że około 20 procent nieruchomości warszawskich nie jest podłączonych do sieci, a więc nie ma liczników - pokazywał wady takiego rozwiązania Paweł Lachowicz.
Według dyrektora, miasto zakończy analizy do połowy roku. Jeśli zdecyduje się na nowy system będzie on mógł wejść w życie do końca 2020 roku.
Przepisy łagodne dla firm?
Radnych i mieszkańców oburzyło łagodne traktowanie dużych firm w nowych przepisach.
- Czy państwo wiecie, że koszty gospodarowania odpadami na przykład Galerii Mokotów mamy ponosić my wszyscy, bo rząd tak wymyślił? Firmy zapłacą tylko 12 procent kosztów systemu, za resztę zapłacą mieszkańcy. 88 procent kosztów odpadów ma zapłacić podatnik warszawski i podatnik w całym kraju - mówił burmistrz Ursynowa Robert Kempa i przypomniał, że Polska jest jedynym krajem w Unii Europejskiej, który nie ma jeszcze ustawy o odpowiedzialności producentów za produkowane przez nich odpady.
Ta przykładowo spowodowałaby wprowadzenie kaucji za opakowania i postawienie recyklomatów przy niemal każdym sklepie. Rząd zapowiadał, że do marca będzie ustawa, marzec jest w niedzielę - zauważył Kempa.
Maciej Antosiuk z Projektu Ursynów przekonywał, że Warszawa za śmieci płaci najwięcej. Zaproponował, aby wprowadzić ulgi dla osób płacących podatki w Warszawie (co przepadło w głosowaniu), a Antoni Pomianowski z Inicjatywy Mieszkańców Ursynowa zaproponował, aby firmy wymieniły pojemniki na odpady, tak, by każdej frakcji przyporządkowany był jeden kolor.
Postulaty radnych
Ostatecznie po kilku godzinach dyskusji radni jednogłośnie przyjęli stanowisko. Apelują w nim między innymi o to, aby: jak najszybciej wprowadzić rozliczenia według poziomu zużytej wody; nie karać osób, które nie złożyły deklaracji w terminie; szybko rozbudować spalarnię śmieci na Targówku; skutecznie kontrolować firmy wywożące odpady; obniżyć opłaty dla posiadaczy kompostowników.
Stowarzyszenie Projekt Ursynów od kilku dni prowadzi w mediach społecznościowych zbiórkę podpisów pod petycją w sprawie obniżenia opłat za wywóz śmieci. Pod dokumentem podpisało się już ponad tysiąc osób.
Autorka/Autor: Klaudia Ziółkowska /b
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24