Winda ewakuacyjna bez dostępu dla służb - kuriozalne rozwiązanie pojawiło się na Woli. Po naszym tekście Metro Warszawskie, choć przekonywało, że z windą wszystko jest w porządku, zapowiedziało zmiany.
O windzie nad stacją metra Młynów pisaliśmy na początku maja. Zdziwiło nas nie to, że została zbudowana między jezdniami ulicy Górczewskiej, lecz to, że dostęp do niej został zagrodzony metalowymi płotami. Zdziwienie jeszcze wzrosło, gdy okazało się, że nie jest to zwykła winda, tylko konstrukcja, która ma umożliwiać strażakom i ratownikom bezpośredni dostęp do wszystkich poziomów stacji. W sytuacji zagrożenia ma też służyć ewakuacji rannych.
Pytaliśmy Metro Warszawskiej, jak w praktyce ma się odbywać taka ewakuacja. Zamiast odpowiedzi od rzeczniczki metra Anny Bartoń usłyszeliśmy jedynie zapewnienia, że z windą wszystko jest w porządku. "Przed uzyskaniem pozwolenia na użytkowanie wszystkie obiekty podlegają szczegółowemu procesowi odbiorowemu, który prowadzony jest m.in. przez straż pożarną" - napisała i dodała, że barierki są wykonane zgodnie z projektem zagospodarowania terenu.
Strażacy: płotu nie uzgadnialiśmy
Już po publikacji tekstu poprosiliśmy Metro Warszawskie i straż pożarną o udostępnienie protokołu odbioru ogrodzonej windy.
Pierwsi odezwali się strażacy. Wyjaśnili, że takiego dokumentu... nie ma. "Zarówno lokalizacja, jak i ustawienie ogrodzenia, nie było przedmiotem uzgodnień" - odpisał nam Bogusław Majchrzak z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Warszawie. I dalej: "Nie posiadamy dokumentacji dotyczącej uzgodnień wspólnie z Metrem Warszawskim w zakresie lokalizacji ogrodzenia przy windzie w terenie rozgraniczającym pasy jezdni ulicy Górczewskiej". Strażacy potwierdzili, że przeprowadzali kontrolę przed przekazaniem stacji do użytku, ale wtedy winda spełniała wymogi. "W trakcie prowadzonych czynności kontrolno-rozpoznawczych przedmiotowe ogrodzenie nie było ustawione" - poinformowali.
I zapowiedzieli, że będą oczekiwali wyjaśnień od Metra Warszawskiego.
Kilka dni później do naszych pytań odniosło się także Metro. Tym razem Anna Bartoń napisała, że wniosek o pozwolenie na budowę stacji był sprawdzony przez "rzeczoznawcę ds. zabezpieczeń pożarowych" (my jednak nie pytaliśmy o pozwolenie na budowę przyszłej stacji, tylko o zezwolenie na użytkowanie gotowej). Dodała też, że straż pożarna nie miała uwag w trakcie kontroli gotowej stacji (nie napisała jednak, czy w czasie kontroli płot był ustawiony). Wreszcie poinformowała, że "docelowa organizacja ruchu w zakresie oznakowania, sygnalizacji i urządzeń bezpieczeństwa ruchu, do którego zaliczają się bariery ochronne" została zatwierdzona przez miejskie Biuro Polityki Mobilności i Transportu" (a więc nie przez strażaków).
W odpowiedzi nie było natomiast tego, o co prosiliśmy - dokumentu potwierdzającego, że straż pożarna zgodziła się na płot blokujący dojście do windy ewakuacyjnej.
Płot zostanie, ale zrobią furtki
Oficjalnie Metro Warszawskie nie przyznaje się więc do błędu. Pośrednio jednak potwierdza to, co było oczywiste na pierwszy rzut oka: winda bez dojścia nie ma sensu. Zapowiada bowiem, że na Młynowie powstaną furtki.
"W wyniku prowadzonych przez wykonawcę budowy konsultacji i uzgodnień z PSP, firma Gülermak [wykonawca stacji - red.] planuje na własny koszt zmodyfikować wygrodzenie (...). Przewiduje się, że przedostatnie przęsła z każdej strony pasa dzielącego ul. Górczewską zostaną zastąpione zamkniętą bramką, którą ekipy ratownicze będą mogły otwierać w razie potrzeby, bez konieczności użycia kluczy lub narzędzi" - zapewniła Bartoń.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński / tvnwarszawa.pl