To, że znalazła się na pasie zieleni między jezdniami, da się wytłumaczyć. Ale czemu winda ewakuacyjna na jednej z nowych stacji metra nie ma żadnego dojścia i jest ogrodzona płotami?
Młynów, jako jedna z trzech wolskich stacji metra, został otwarty 4 kwietnia. Uwagę niektórych pasażerów i przejeżdżających górą kierowców zwraca winda ulokowana na pasie zielni, między jezdniami Górczewskiej. Przed wejściem do niej jest kawałek chodnika, ale nie ma tu przejścia dla pieszych, które umożliwiałoby legalne dojście.
Sam chodnik kończy się zaś trawnikiem, na środku którego jest słup. Jest też ogrodzony płotami. Zrobiono więc wiele, by z tej windy nikt nie korzystał. Czemu?
Więcej niż winda
Jak tłumaczy Anna Bartoń, rzeczniczka warszawskiego metra, winda jest przeznaczona dla służb ratowniczych. Od pozostałych dźwigów na stacji różni się tym, że łączy wszystkie poziomy - nie wymaga przesiadki na poziomie antresoli. Jest też przystosowana do przewozu noszy, a jej szyb ma hermetyczne drzwi. W sytuacji zadymienia wtłaczane jest do niego powietrze, by ratownicy mogli zjechać w przestrzeń niezadymioną i przygotować się do akcji.
Podobna winda musi być na każdej stacji metra. I rzeczywiście, można taką znaleźć na przykład na rondzie ONZ. Tu też stoi na pasie między jezdniami. Ale obok jest chodnik, a korzystać mogą z niej także pasażerowie. Na Młynowie jest inaczej. - Winda pomiędzy poziomem 0 i -1 (między terenem a antresolą - red.) nie jest urządzeniem ogólnodostępnym, dla pasażerów. Jest przeznaczona dla ekip ratowniczych w sytuacji zagrożenia. W chwili, gdy do akcji muszą wkroczyć ekipy ratownicze, wówczas mają one możliwość uruchomienia jej z powierzchni terenu – przekazuje rzeczniczka. I dodaje: - Analogiczne rozwiązanie dla windy ratowniczej jest wprowadzone na przykład na stacji Dworzec Wileński.
Ale dostęp do windy usytuowanej między jezdniami Targowej jest dużo łatwiejszy. Owszem, odbywa się przez trawnik, ale wóz strażacki czy karetka mogą podjechać pod same drzwi. Na Woli to niemożliwe - ekipy ratownicze do pokonania będą miały bowiem płot. Można sobie wyobrazić, że wyposażeni w sprzęt strażacy sobie z nim poradzą, choć stracą na to cenny czas. Ale ekipa karetki z noszami do windy się nie dostanie, chyba że przełoży je nad ogrodzeniem lub zdecyduje się na staranowanie ogrodzenia.
Na pytanie, jak to ma działać w praktyce, nie udało nam się jednak uzyskać odpowiedzi. Bartoń wyjaśniła jedynie, że przed uzyskaniem pozwolenia na użytkowanie, wszystkie obiekty są odbierane między innymi przez straż pożarną. - Sprawdzane są wówczas w sytuacji zadymienia scenariusze pożarowe, skontrolowane są drogi ewakuacyjne i poprawność wykonania wszystkich elementów odpowiadających za bezpieczną ewakuację pasażerów – wskazała.
I zapewniła, że barierki są wykonane zgodnie z projektem zagospodarowania terenu. - Brak wygrodzenia spowoduje, że przestrzeń przed windą stanie się nielegalnym miejscem parkingowym - dodała.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński / tvnwarszawa.pl