Sąd Okręgowy w Warszawie wydał decyzję o wystawieniu za 26-letnim Łukaszem Ż. Europejskiego Nakazu Aresztowania. Wnioskowała o to prokuratura. Wraz z tym komunikatem, stało się jasne, że Ż. uciekł z kraju.
Jak ustaliliśmy w czwartek nieoficjalnie, Łukasz Ż. jest już w rękach policji. Akcję przeprowadzili w środę polscy policjanci we współpracy z funkcjonariuszami niemieckimi. Mężczyznę czeka procedura wydania Polsce w ramach Europejskiego Nakazu Aresztowania. Wieczorem Prokuratura Okręgowa w Warszawie oficjalnie potwierdziła nasze ustalenia, podając w mediach społecznościowych, że podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku został "zatrzymany na terenie Niemiec".
Ponadto dowiedzieliśmy się, że w sprawie zatrzymane zostały dwie kolejne osoby, a jedna z nich trafiła już do aresztu. Te informacje również potwierdził wieczorny komunikat prokuratury: "Kolejne zatrzymania na terenie Polski mężczyzn zamieszanych w pomocnictwo sprawcy wypadku". - Działania są arcyintensywne - odpowiedział krótko, pytany o zatrzymania, Piotr Antoni Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Konferencja prokuratury, podczas której ujawnione zostaną szczegóły, odbędzie się jest w piątek po południu.
Z ogromną prędkością wjechał w rodzinę
Do wypadku doszło w nocy z soboty na niedzielę na Trasie Łazienkowskiej na wysokości Torwaru. Volkswagen, którym - według ustaleń prokuratury - kierował Łukasz Ż., z ogromną prędkością uderzył w prawidłowo jadącego środkowym pasem forda. W wyniku wypadku zginął 37-latek, który jechał autem z żoną i dwójką dzieci. Reszta rodziny trafiła do szpitala, kobieta jest w stanie ciężkim.
Z bardzo poważnymi obrażeniami głowy i twarzy do szpitala trafiła także kobieta, która jechała drugim autem. Jej trzem kolegom nic się nie stało, byli pijani. Ostatnia osoba z volkswagena to właśnie Łukasz Ż., który uciekł z miejsca wypadku. Mężczyzna był wielokrotnie karany za jazdę pod wpływem alkoholu, oszustwa i narkotyki.
Jak przekazała prokuratura, trzem zatrzymanym po tragedii mężczyznom - Mikołajowi N., Damianowi J. i Maciejowi O. - przedstawiono zarzuty utrudniania postępowania, nieudzielenia pomocy pokrzywdzonym, a także poplecznictwa i mataczenia. Według śledczych, podejrzani mieli wręcz odganiać osoby, które chciały pomóc ich ciężko rannej koleżance.
Po wypadku zadzwonił do kilku osób. Każdej wskazał inny kraj, do którego zamierza uciec>>>
Autorka/Autor: Robert Zieliński, Klaudia Ziółkowska /dg/b
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Vitrina.pl