Podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej Łukasz Ż., był w chwili zdarzenia pod wpływem alkoholu. Tak wynika z opinii biegłych - poinformował w piątek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Piotr Antoni Skiba.
Przekazał również, że prokuratura uzyskała już opinie dotyczące komputerów pokładowych wszystkich samochodów, a także kryminalistyczne z zakresu genetyki. Opinie są teraz analizowane. "Uzyskaliśmy opinię toksykologiczną dotyczącą Łukasza Ż., z której wynika, że w chwili zdarzenia znajdował się pod wpływem alkoholu. Czekamy jeszcze na dodatkowe opinie. Po uzyskaniu wszystkich, będziemy brali pod uwagę zmianę kwalifikacji prawnej, zarówno w zakresie opisu czynu, jak i kwalifikacji prawnej, jaka powinna być przyjęta w stosunku do tego podejrzanego" - powiedział prok. Skiba. Przekazał, że Łukasz Ż. został przewieziony do aresztu w Skierniewicach - w oparciu o decyzję kierownictwa aresztu na Białołęce. Podkreślił, że w ciągu ostatnich dziesięciu dni prokuratura skierowała wnioski o przedłużenie tymczasowego aresztowania wobec pięciu, zatrzymanych we wrześniu, podejrzanych - popleczników Łukasza Ż. Chodzi o Macieja O., Mikołaja N., Damiana J., Aleksandra G. i Kacpra K. "Wszystkie wnioski zostały przez sąd uwzględnione" - dodał. Cała piątka nadal pozostanie w areszcie.
Przyznał się do winy
Łukasz Ż. usłyszał zarzut spowodowania w dniu 15 września 2024 r. przy ul. Armii Ludowej w Warszawie wypadku samochodowego, którego następstwem była śmierć jednego z pasażerów innego pojazdu i zaistnienie u pasażerów i kierującej innego pojazdu ciężkich obrażeń ciała. Kierował samochodem osobowym marki Volkswagen Arteon wbrew zakazowi prowadzenia pojazdów, a następnie zbiegł z miejsca zdarzenia.
- Podejrzany przyznał się do popełnienia przedstawionego mu czynu, odmówił składania wyjaśnień i podania informacji o sposobie zarobkowania, utrzymywania się - dodał Skiba.
Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieścia podtrzymał wniosek prokuratury o utrzymanie i przedłużenie tymczasowego aresztowania wobec podejrzanego na trzy miesiące.
Łukasz Ż. jechał ponad 200 km/h
Wcześniejsze ustalenia dotyczące informatycznych danych powypadkowych, pochodziły z volkswagena oraz forda. W oparciu o te opinie ustalona została prędkość i sposób działania kierowców na przestrzeni pięciu sekund poprzedzających zderzenie obu pojazdów.
- Ford, którym podróżowała pokrzywdzona rodzina, przed zderzeniem poruszał się z prędkością zmienną w terenie, gdzie obowiązuje ograniczenie prędkości do 80 kilometrów na godzinę, od 62 do 59 kilometrów na godzinę, czyli prędkością bardzo bezpieczną - podkreślił Skiba.
- Kierujący volkswagenem Łukasz Ż., poruszał się z prędkością zwiększającą się od 205 do 226 kilometrów na godzinę - doprecyzował Skiba.
Dodał, że z opinii biegłego wynika również, że pomiędzy piątą a pierwszą sekundą przed zdarzeniem pedał gazu został wciśnięty do końca, co - jak mówił Skiba - spowodowało bardzo duże przyśpieszenie. Prokurator podkreślił, że biegły nie stwierdził, by następowały jakiekolwiek ślady hamowania.
- W oparciu o uzyskane dowody wiadomo, że Łukasz Ż., na chwilę przed zdarzeniem, trzymał w ręku telefon komórkowy, którym nagrywał swoją jazdę - informuje rzecznik. W trakcie zatrzymania przez stronę niemiecką nie znaleziono telefonu przy podejrzanym.
Bieg wydarzeń
Jest monitoring z jednego z warszawskich lokali, na którym widać imprezujących, w tym Łukasza Ż. - Biesiadowanie rozpoczęło się o godzinie 00.15, zakończyło się o godzinie 1 w nocy. W ciągu tych 45 minut Łukasz Ż. wypił osiem kieliszków wódki. Natomiast jego kolega wypił pięć. O godzinie 1.02 wszystkie osoby uczestniczące w tej imprezie, wsiadły do dwóch pojazdów i odjechały w stronę Pragi. Po 15 minutach doszło do wypadku – opisał nagranie Skiba.
Zamiana aut
Początkowo Damian J. i Mikołaj N. byli uważani za pasażerów VW Arteon. Ustalenia ostatnich tygodni wskazują, że obaj, celem zmylenia organów ścigania i wprowadzenia ich w błąd co do tożsamości osoby kierującej pojazdem marki VW Arteon, jak i tożsamości osób przebywających w tym pojeździe, przesiedli się z innego auta, a następnie mieli składać fałszywe zeznania.
- Damian J. i Mikołaj N. przybyli na miejsce zdarzenia cuprą, prowadzoną przez Kacpra K. Opuścili ten pojazd, a następnie zachęcali i ułatwiali opuszczenie miejsca zdarzenia osobom znajdującym się w pojeździe VW, tj. Sarze S. oraz Adamowi K. Prawdopodobne, że Łukasz Ż. odjechał razem z nimi. - poinformowała prokuratura.
Podejrzani mieli spotkać się w mieszkaniu Adama K., który udostępnił mieszkanie i telefon Łukaszowi Ż. - Z niego miały być wydzwaniane rozmowy i ustalenia dotyczące dalszej ucieczki - tłumaczy rzecznik.
Zarzuty dla reszty podejrzanych
W sprawie zatrzymano osiem osób o statusie podejrzanego, w tym siedem zostało tymczasowo aresztowanych, a jedna pozostaje pod dozorem policji.
Pozostali na miejscu wypadku Damian J., Maciej O. oraz Mikołaj N., jak i zbiegli z miejsca zdarzenia Adam K. i Kacper K., usłyszeli zarzuty nieudzielenia pomocy oraz utrudniania śledztwa, pomagając sprawcy przestępstwa. Wobec wszystkich zastosowano środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania.
Sara S. usłyszała zarzut nieudzielenia pomocy. Biorąc pod uwagę jej brak zaangażowania w utrudnianie postępowania, zastosowano wobec niej dozór policji, nie areszt tymczasowy.
Aleksander G. jako jedyny nie był obecny w miejscu wypadku. Miał jednak pomóc w przekazaniu Łukaszowi Ż. samochodu cupra Kacpra K. Usłyszał w związku z tym zarzuty utrudnienia śledztwa, przez pomaganie sprawcy przestępstwa.
Rzecznik ocenił, że jego zdaniem nie ma szans, żeby to postępowanie zakończyło się w tym roku. "Natomiast bardzo realne są pierwsze miesiące przyszłego roku, jeśli chodzi o zakończenie postępowania" - dodał.
Ekstradycja do Polski
Łukasz Ż. wrócił do Polski na podstawie zgody niemieckiego sądu w ramach procedury ENA. Volkswagen, za kierownicą którego siedział Łukasz Ż., najechał na tył forda, który następnie uderzył w bariery energochłonne. Fordem podróżowała czteroosobowa rodzina. W zderzeniu zginął 37-letni mężczyzna, do szpitala trafiły jego 37-letnia żona oraz dzieci w wieku czterech i ośmiu lat. Ranna została także pasażerka volkswagena.
Wielokrotnie karany
Łukasz Ż. był wielokrotnie karany: za jazdę pod wpływem alkoholu, za jazdę bez uprawnień, za oszustwa i posiadanie narkotyków. Pięciokrotnie sądy zakazywały mu prowadzenia pojazdów. Najczęściej skazywany był na prace społeczne. Raz za złamanie sądowego zakazu trafił do więzienia, odsiedział 11 miesięcy.
Ostatni wyrok dla Łukasza Ż., również dotyczący złamania zakazu, zapadł niespełna dwa miesiące przed wypadkiem, w Sądzie Rejonowym dla Warszawy Pragi-Północ. Wówczas sąd orzekł, że mężczyzna musi wrócić do więzienia - na półtora roku. Decyzja nie zdążyła się jednak uprawomocnić.
Ile wart jest zakaz prowadzenia pojazdów? Łukasz Ż. poszedł siedzieć po trzecim wyroku
Autorka/Autor: mg
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Policja