Ojciec był pijany, Miłosz nie żyje. Wyrok sądu i "największa kara, która nigdy nie zostanie zatarta"

Policja na miejscu zdarzenia
Do zdarzenia doszło 8 czerwca 2023 roku
Źródło: tvn24.pl

- Sąd ma świadomość, że tak naprawdę największą karą dla oskarżonego będzie dalsze życie ze świadomością, że do śmierci jego syna doszło tylko i wyłącznie z jego winy. Ta nieformalna kara, w przeciwieństwie do tej oficjalnej kary pozbawienia wolności, nie ulegnie zatarciu - tak wyrok dla 32-latka, który po pijanemu spowodował wypadek, w którym zginął czteroletni Miłosz, uzasadniał sędzia Łukasz Kaczmarzewski.

Na pierwszej rozprawie Andrzej P. nie kwestionował, że spowodował wypadek, w którym zabił swojego czteroletniego syna Miłosza, że prowadził pijany i mimo sądowego zakazu. Wtedy chciał dobrowolnie poddać się karze, ale prokurator uznał, że siedem lat więzienia to za mało. Proces toczył się więc w normalnym trybie.

Przesłuchiwano świadków, a ostatecznie, na ostatniej rozprawie, Andrzej P. uznał, że jednak nie przyznaje się do winy. Jego obrońca w ostatnim słowie poprosił więc o uniewinnienie.

Prokurator nie miał jednak wątpliwości: kara musi być surowa. Wniósł o 15 lat więzienia dla ojca zmarłego Miłosza.

Wyrok, w Sądzie Rejonowym w Ostrołęce, zapadł w piątek.

Czytaj też >>> Prosto ze szpitala pojechał na cmentarz. Chciał przeprosić syna, którego zabił.

Usłyszał dwa zarzuty

Andrzej P. nie mógł wsiadać za kierownicę. Tak zdecydował Sąd Rejonowy w Ostrołęce 14 lutego 2023 roku. Taka była część wyroku za jazdę pod wpływem alkoholu. Sądowy zakaz prowadzenia pojazdów miał obowiązywać Andrzeja P. przez trzy lata. Ale P. złamał go już po niespełna czterech miesiącach.

8 czerwca 2023 roku jechał swoim audi, znów pijany. Na łuku drogi wypadł z jezdni i uderzył w drzewo. Biegły ocenił potem, że mógł jechać z prędkością nawet 146 km/h.

Dopiero gdy ratownicy wyciągnęli kierowcę z rozbitego auta, zobaczyli zakryte jego nogami i poduszką powietrzną dziecko. Chłopiec zmarł na miejscu.

Andrzej P. stanął przed sądem pod dwoma zarzutami. Po pierwsze, prokuratura oskarżyła go o umyślne naruszenie zasad w ruchu drogowym i spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Według biegłego oskarżony poruszał się z prędkością określoną w przedziale 136-146 km/h, a zdaniem śledczych prędkość graniczna do bezpiecznego pokonania łuku wynosiła 90 km/h.

"Oskarżony stracił panowanie nad pojazdem, zjechał na lewe pobocze, po czym uderzył w przydrożne drzewo" - ustaliła prokuratura. Zdaniem śledczych Miłosz siedział na kolanach ojca. Oskarżony miał ponad dwa promile alkoholu we krwi.

Drugi zarzut dotyczył "kierowania samochodem osobowym w ruchu lądowym, znajdując się w stanie nietrzeźwości, a będąc uprzednio karanym przez sąd za prowadzenie auta w stanie nietrzeźwości".

Znicz w miejscu zdarzenia
Znicz w miejscu zdarzenia
Źródło: tvn24.pl

10 lat więzienia i dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów

Proces rozpoczął się na początku marca. Ostatecznie wyrok zapadł w piątek, 10 maja. Sędzia Łukasz Kaczmarzewski uznał Andrzeja P. winnym dwóch zarzucanych mu czynów. Za pierwszy zarzut, spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, będąc pod wpływem alkoholu, skazał Andrzeja P. na dziewięć lat więzienia.

Z kolei za jazdę pod wpływem alkoholu przy obowiązującym zakazie prowadzenia pojazdów sędzia skazał oskarżonego na dwa lata i sześć miesięcy pozbawienia wolności.

Łącznie sąd skazał oskarżonego na 10 lat więzienia.

Ponadto Andrzej P. usłyszał wyrok dożywotniego zakazu prowadzenia pojazdów, ma również zapłacić 30 tysięcy złotych zadośćuczynienia swojej partnerce - matce Miłosza, oraz 20 tysięcy złotych na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.

Karany za jazdę pod wpływem alkoholu również w Niemczech

Sędzia uzasadniając swoją decyzję przypomniał, że Andrzej P. był wcześniej karany za przestępstwa umyślne, ostatnio w Niemczech, gdzie przed wypadkiem pracował. - 4 listopada 2022 roku usłyszał wyrok za przestępstwo polegające na prowadzeniu pojazdu w stanie nietrzeźwości. Był pod wpływem środków odurzających - przytaczał sędzia.

Na mocy tego wyroku P. musiał zapłacić grzywnę, unieważniono mu również prawo jazdy. Sędzia przypomniał też, że w lutym 2023 roku uprawomocnił się wyrok Sądu Rejonowego w Ostrołęce, również za prowadzenie pod wpływem alkoholu.

- Ponadto Andrzej P. był wielokrotnie karany za wykroczenia przeciwko bezpieczeństwu i porządku w komunikacji - powiedział sędzia.

Fotelik był, ale nieprawidłowo zainstalowany

Początkowo prokuratura podawała, że najpewniej Miłosz w chwili wypadku siedział na kolanach ojca. Fotelik chłopca był w aucie.

- Jednak nie udało się ustalić w toku postępowania, w jaki konkretni sposób pokrzywdzony Miłosz znalazł się między kierującym a kolumną kierownicy. Nie sposób wobec tego przyjąć, że dziecko znajdowało się w tym miejscu przez cały przejazd. Abstrahując, nie udało się ustalić, ile ten przejazd łącznie trwał - przyznał sędzia.

- Nie zmienia to jednak faktu, że na podstawie zeznań strażaków ustalono w sposób jednoznaczny, że choć fotelik bezpieczeństwa dla dziecka znajdował się na tylnej kanapie samochodu, nie był on prawidłowo zainstalowany, nie był przypięty pasem. Już samo to stanowi, że dziecko nie było przewożone w sposób zgodny z przepisami, od początku przejazdu zostało narażone na przestępstwo - dodawał.

Biegli z kolei stwierdzili, że dziecko w chwili zdarzenia musiało być w okolicy fotela kierowcy.

Andrzej P. stracił panowanie nad autem na łuku drogi
Andrzej P. stracił panowanie nad autem na łuku drogi
Źródło: tvn24.pl

Pijany, przekroczona prędkość

Sędzia przypomniał również, że oskarżony był pod wpływem alkoholu i znacznie przekroczył prędkość.

- Oskarżony prowadził samochód na drodze publicznej, w dzień roboczy, wprawiając się uprzednio w stan nietrzeźwości, przejawiającym się stężeniem alkoholu na bardzo wysokim poziomie, czterokrotnie przekraczającym normę, znacznie przekraczając prędkość, przewożąc małoletniego syna poza fotelikiem bezpieczeństwa, który nie był prawidłowo zainstalowany. Tak drastycznego skutku można było prawdopodobnie uniknąć, gdyby chociaż jeden z licznych naruszonych obowiązków przewidzianych w prawie o ruchu drogowym, został przez oskarżonego dopełniony - argumentował sędzia.

Na wymiar kary, jak mówił sędzia, wpłynął też wyrażony przez oskarżonego "żal po stracie syna". - Jak to ujął "przez własną głupotę", choć w ocenie sądu przez pryzmat ostatecznego nieprzyznania się do winy nie sposób tego oświadczenia traktować jako pełną skruchę, skoro finalnie nie uznał swojej odpowiedzialności - stwierdził sędzia.

I podsumował: - Sąd ma świadomość, że tak naprawdę największą karą dla oskarżonego będzie dalsze życie ze świadomością, że do śmierci jego syna doszło tylko i wyłącznie z jego winy, czego można było uniknąć, gdyby oskarżony respektował obowiązujący wyrok skazujący oraz zasady w bezpieczeństwie drogowym. Ta nieformalna kara, w przeciwieństwie do tej oficjalnej kary pozbawienia wolności, nie ulegnie zatarciu.

Wyrok nie jest prawomocny.

Czytaj także: