Po tragicznym wypadku na Pradze Północ pojawiły się przypuszczenia, że przyczyną mogło być oblodzenie chodnika. Przypomnijmy, że doszło do niego we wtorek rano u zbiegu ulic Targowej i Kłopotowskiego. - 38-letni mężczyzna szedł chodnikiem. W pewnym momencie wywrócił się - poinformował bezpośrednio po zdarzeniu Sylwester Marczak, rzecznik Komendy Stołecznej Policji. W wyniku upadku 38-latek prawdopodobnie uderzył głową o chodnik. - Niestety, zmarł na miejscu. Wyjaśniamy okoliczności zdarzenia - dodał.
W dniu wypadku od rana panowały trudne warunki atmosferyczne. Na jezdniach i chodnikach pojawiła się gołoledź. Gdy stolicę obiegła wiadomość o śmierci 38-latka, zaczęły mnożyć się pytania o to, kto odpowiada za utrzymanie chodnika w miejscu, gdzie doszło do tragedii. Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski przekazał podczas konferencji prasowej, że w tej kwestii nie ma niczego do zarzucenia miejskim służbom. - Z moich informacji wynika, że za ten fragment chodnika nie odpowiada miasto, tylko odpowiada prywatny podmiot. Mówimy to wszystkim i staramy się egzekwować to, żeby również prywatne podmioty odśnieżały tam, gdzie są za to odpowiedzialne - powiedział dziennikarzom.
Ratusz: do wypadku doszło przy kamienicy
Słowa prezydenta były jednak podawane w wątpliwość, ponieważ w sieci pojawiły się nagrania pokazujące, że policyjne czynności na miejscu zdarzenia prowadzono w pobliżu przejścia dla pieszych. Na jednym z filmów w serwisie TikTok widzimy, że parawan służący do osłaniania zwłok ustawiono na skraju chodnika. Również północnopraska policja podając wstępne ustalenia, wskazywała, że mężczyzna przewrócił się, gdy zbliżał się do przejścia.
Rzeczniczka stołecznego ratusza Monika Beuth przekazała nam w środę, że na ulicy Kłopotowskiego znajdowały się kamery miejskiego monitoringu. - W przestrzeni publicznej pojawiły się filmiki, gdzie widoczny jest parawan policji tuż przy samym przejściu, stąd sugestie, że to miejsce, za które odpowiada miasto. Do upadku doszło w innym miejscu: na chodniku kilka metrów dalej, bliżej kamienicy, stąd nasze stanowcze twierdzenie, że jest to chodnik przylegający do budynku - wskazała w rozmowie z tvnwarszawa.pl.
- Nie wiemy, dlaczego mężczyzna znalazł się później przy samym przejściu, obok śmietnika i tam prowadzono czynności. Doszło do tragedii, sprawa jest bardzo poważna i musi zostać dokładnie zbadana. Przekazaliśmy Komendzie Stołecznej Policji nasze wątpliwości dotyczące tej sprawy - zaznaczyła Beuth. Zastrzegła jednak, że z uwagi na toczące się śledztwo nie może zdradzać szczegółów.
Policjanci mieli przenieść 38-latka w kierunku przejścia
O tym, jak miały wyglądać pierwsze chwile tuż po tragedii pisze portal Onet.pl. Z jego ustaleń wynika, że pokrzywdzonego mężczyznę znaleziono na chodniku od strony Targowej, tuż przy sklepie meblowym, mieszczącym się w kamienicy pod adresem Kłopotowskiego 38. Wezwani do zdarzenia policjanci mieli przenieść 38-latka kilka metrów dalej, w stronę przejścia dla pieszych i posadzić, opierając go o kosz na śmieci.
Niewykluczone, iż w pierwszych chwilach mogły pojawić się przypuszczenia, że służby mają do czynienia z osobą pod wpływem alkoholu. - O godzinie 5.50 służby zostały zawiadomione, że na chodniku leży mężczyzna, od którego wyczuwalna jest woń alkoholu, miał przy sobie puszki z piwem - mówiła w środę o szczegółach zgłoszenia prokurator Katarzyna Skrzeczkowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Dalej portal opisuje, że po kilku minutach na miejscu pojawiło się pogotowie ratunkowe. Mężczyzna został umieszczony przez ratowników na noszach i zabrany do karetki. Po zbadaniu 38-latka i stwierdzeniu zgonu zespół ratownictwa medycznego miał wynieść go z powrotem na zewnątrz i ułożyć jego ciało w pobliżu kosza na śmieci, a następnie przykryć je czarnym workiem. Ratownicy odjechali, a dalszymi czynnościami zajęła się policja. Z relacji Onetu wynika, że po ponad godzinie od zdarzenia funkcjonariusze rozstawili policyjny parawan wokół ciała zmarłego.
Rzecznik stołecznego pogotowia zapewnił, że działania były prowadzone zgodnie z procedurami. - Kiedy ratownicy przyjechali na miejsce, wzięli tego mężczyznę do ambulansu, by wykonać swoje czynności, ale mogli stwierdzić już tylko jego zgon. Dopełnili więc wszystkich formalności i rzeczywiście wynieśli go potem z karetki. Przepisy są takie, że ratownicy przekazują denata policjantom, którzy przejmują czynności, powiadamiają koronera, zabezpieczają ciało i organizują jego transport - powiedział portalowi Piotr Owczarski, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Pogotowia.
Śledztwo prokuratury
Praska prokuratura zajmuje się wyjaśnieniem okoliczności śmierci 38-latka. - Zostało wszczęte śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci. Zarządzono też sekcję zwłok - poinformowała w środę w południe rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Jak zaznaczyła prokurator Skrzeczkowska, gdy na miejsce zdarzenia przyjechała policja, znaleźli się świadkowie, którzy widzieli, jak mężczyzna przewraca się. - To są wstępne ustalenia. Wszystko to będzie dokładnie sprawdzane - podkreśliła.
W czwartek rzeczniczka przekazała w rozmowie z tvnwarszawa.pl, że w ramach postępowania ustalane jest, w jakim miejscu doszło do upadku 38-latka. Dodatkowo śledczy sprawdzają, kto odpowiadał za utrzymanie chodnika oraz w jakim był on stanie w dniu zdarzenia. - Policjanci ustalili z kim wspólnota mieszkaniowa budynku przy Kłopotowskiego ma umowę na odśnieżanie i utrzymanie chodnika - powiedziała prokurator.
Do jednego z przedstawicieli wspólnoty mieszkaniowej przy Kłopotowskiego 38 dotarła "Gazeta Stołeczna". Ze względu na śledztwo nie chciał on jednak udzielać informacji w sprawie wypadku. Przekazał natomiast, że zmarły był mieszkańcem kamienicy.
Autorka/Autor: kk
Źródło: tvnwarszawa.pl, onet.pl, "Gazeta Stołeczna"
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński / tvnwarszawa.pl