Mieli leżeć w moczu i kale, płacić za pranie i za strzyżenie - o złym traktowaniu pacjentów w tworkowskim szpitalu psychiatrycznym napisał na Kontakt 24 jego były pracownik. Dyrekcja szpitala wyjaśnia sprawę. - To absurd, nic się nie potwierdziło - zapewnia nas wicedyrektor placówki po wszczętym postępowaniu wewnętrznym w sprawie rzekomych nadużyć.
Z redakcją Kontaktu 24 skontaktował się w ubiegłym tygodniu pan Piotr, który w czwartek pełnił ostatni dyżur jako opiekun medyczny w zakładzie opiekuńczo-leczniczym dla osób dorosłych leczących się psychiatrycznie w Tworkach. Poinformował o złym traktowaniu pacjentów ze strony personelu medycznego. O nieprawidłowościach miał poinformować Ministerstwo Zdrowia. - Pacjentów traktuje się źle. Obserwowałem karygodne zachowanie względem pacjentów, informowałem o tym między innymi pielęgniarkę oddziałową, ale nic to nie dało - powiedział. Opisał niektóre z zaniedbań. - Zdarzało się, że pielęgniarka zabierała pacjentom kanapki albo mówiła w jego obecności, że się go brzydzi. W nocy za zmianę pampersów pacjentów odpowiadały pielęgniarki. Zmianę zaczynałem o 7, a pacjenci leżeli zamoczeni w moczu i kale. Materace przeciwodleżynowe były bez powietrza. Pacjenci musieli mieć swoje środki piorące i płacić za pranie. Za strzyżenie musieli płacić pielęgniarce. Za pobyt pacjentom pobierane jest 70 procent uposażenia i nie powinni oni płacić za pranie czy strzyżenie - opisywał.
Szpital wyjaśnia sprawę
- Biorąc pod uwagę charakter informacji zgłoszonych w Państwa wiadomości, uprzejmie informuję, że dyrekcja MSCZ w Pruszkowie rozpoczęła postępowanie ukierunkowane na wyjaśnienie sytuacji. Zarzuty te traktujemy z całą powagą. Czynności wyjaśniające będą rozciągnięte w czasie, nie jest możliwe ich przeprowadzenie w ciągu kilku godzin - poinformował nas w piątek po południu Rafał Wójcik, zastępca dyrektora ds. lecznictwa Mazowieckiego Specjalistycznego Centrum Zdrowia im. prof. Jana Mazurkiewicza. I zapewniał, że poinformuje nas o wynikach postępowania w pierwszych dniach kolejnego tygodnia.
- Chciałbym dodać, że do dyrekcji MSCZ w Pruszkowie nie dotarły wcześniej żadne informacje sugerujące występowanie okoliczności ujętych w państwa wiadomości. Żaden z pacjentów ani pracowników takich okoliczności nie sygnalizował - dodał Wójcik.
Wewnętrzne postępowanie nie potwierdza nadużyć
Kilka dni później dyrekcja szerzej skomentowała sprawę. Zastępca dyrektora zapewnił nas, że placówka pracowała w ostatnich dniach, by zebrać informacje na ten temat - bezpośrednio od pracowników szpitala, czy od osób, które się tam szkolą. - Zbadaliśmy też sytuację prawną, czy tam nie dochodzi do jakichś nadużyć natury finansowej – stwierdził Wójcik. Podkreślił też, że pacjenci, którzy leczą się w Tworkach, "to nie są osoby izolowane" czy "osoby, które nie mogą nigdzie wychodzić". - Oni mają swoje telefony, ci którzy oczywiście potrafią z nich skorzystać. Pacjenci mają możliwość wychodzenia na teren szpitala, a nawet na przepustki poza szpital. Pacjenci są odwiedzani przez rodziny. Także to są ludzie, którzy mają kontakt dowolny ze społeczeństwem. Jeżeli są w stanie z tego kontaktu skorzystać i go zrealizować - powiedział.
W szpitalu w Tworkach leczy się około 700 pacjentów. Wójcik poinformował, że obecnie około 6, 7 osób wymaga stałej opieki i są to osoby "leżące". Oprócz tego jest siedem osób, które prowadzą "tryb fotelowo-łóżkowy".
Jakie są dotychczasowe wyniki wewnętrznego postępowania? - Na podstawie tych wszystkich informacji nie potwierdziło się praktycznie nic. Ja nie wiem, czy były takie okoliczności, że pielęgniarka pacjentowi zabrała kanapkę, ale może być też tak, że pacjent, który ma jakieś zalecenia dietetyczne, pacjent, który w sposób nieodpowiedni postępuje z żywnością, że to zostało ograniczone. Tego nie umiem powiedzieć, dlatego, że nie jestem obecny 24 godziny na tym oddziale - powiedział. I dodał: - Z zarzutów, które państwo przedstawili, nie potwierdziło się praktycznie nic. Te zarzuty brzmią dla mnie wręcz w sposób trudny do uwierzenia.
Zastępca dyrektora jednocześnie podkreślił, że jeżeli jakaś osoba traktowałaby w ten sposób pacjentów, "zostałyby wyciągnięte konsekwencje". - Nic takiego nie znaleźliśmy, nic takiego się nie potwierdziło – poinformował.
"To absolutnie niemożliwe, by pacjenci leżeli w fekaliach"
Zapewnił też, że materace, o których mowa, zostały przekazane placówce przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, a ich stan techniczny jest sprawdzany i są w ciągłym użyciu. – One cały czas pracują – zapewnił.
- Jeśli chodzi o odleżyny, bo to jest taki miernik funkcjonowania oddziału, to na tym oddziale pojawiły się jedynie odleżyny pierwszego stopnia, czyli to jest zaczerwienienie skóry i dalej się nie rozwinęły. W ciągu ostatniego roku takich zdarzeń było kilka. To jest absolutnie niemożliwe, żeby pacjenci leżeli w fekaliach swoich i nikt nie reagował – podkreślił. I dodał: - Moim zdaniem to jest absolutny absurd, żeby takie zarzuty do tak funkcjonującego oddziału stawiać. I dodał: - Do nas, do tego oddziału przychodzą osoby z zewnątrz, studenci arteterapii. I oni, gdyby cokolwiek było, oni by powiedzieli. Przychodzą rodziny.
Nie zgodził się także z zarzutami dotyczącymi pobierania opłat za pranie lub środki czystości. Podał, że placówka otrzymała niedawno od jednej z firm kosmetycznych całą ciężarówkę z tego typu produktami: - Środki do mycia, prania, ale też pieluchomajtki, podpaski i takie rzeczy, które są konieczne do codziennego funkcjonowania pacjentów i pacjentek. I to jest udostępniane bezpłatnie – wymienił.
Wskazał, że szpital ma podpisaną umowę z pralnią, z której pacjenci mogą korzystać bezpłatnie.
Potwierdził, że pacjentom pobierane jest 70 procent uposażenia, ale wskazał, że to nie jest całe finansowanie pobytu na oddziale – część kosztów ponosi także NFZ. - Pacjenci mają 30 procent pieniędzy dla siebie. Wychodzą i robią z tymi pieniędzmi, co chcą. My tego nie kontrolujemy, bo nie mamy na to ochoty i prawa – zapewnił.
Dyrekcja: nie było sygnałów o nadużyciach
Na pytanie, czy do dyrekcji wpłynęły do tej pory jakiekolwiek sygnały o nadużyciach pielęgniarek, odpowiedział: – Jedyną taką wiedzę o potencjalnych nadużyciach nabyliśmy, kiedy otrzymałem od państwa maila. Wcześniej nikt niczego takiego nie sygnalizował. I podkreślił: - Mówimy o pacjentach, którzy często są nieporadni, że nie byliby w stanie zasygnalizować tego rodzaju nadużyć. Natomiast tam przychodzą rodziny, tam przychodzą studenci, tam przychodzą ludzie z zewnątrz. Gdyby cokolwiek było, proszę mi wierzyć, rodziny pacjentów walczą o ich prawa. I bardzo dobrze. I gdyby coś takiego było, to pierwszą rzeczą, jaką byśmy robili, to wyjaśnili. Nic takiego nie było.
Były pracownik szpitala, który się zgłosił do naszej redakcji, miał też usłyszeć, że placówka "odstępuje od zatrudniania mężczyzn w roli opiekunów medycznych", co miało być m.in. powodem jego zwolnienia. Wójcik odniósł się także do tej kwestii. - Nasze pacjentki, często w starszym wieku, nie życzą sobie, aby pewnych czynności dokonywali przy nich panowie. My mamy sanitariuszy, mamy do obsługi mężczyzn, personel. Natomiast do obsługi części żeńskiej tego personelu nam trochę brakowało. I tutaj ustanie uzasadnienia do zatrudniania mężczyzn, bo to się nie sprawdzało, były skargi ze strony pacjentek i myśmy uznali, że ta droga nie jest właściwa ze względu na dobro pacjentów. Zapewnił przy tym, że szykanowanie ze względu na płeć "absolutnie w szpitalu nie ma miejsca". - Personel jest wymieszany płciowo i kryterium płci jest nieistotne. Decyduje fachowość i przydatność dla szpitala – zapewnił.
Czy postępowanie wewnętrzne w tej sprawie będzie jeszcze kontynuowane? – Wszystko będzie zależało od tego, jakie informacje będziemy nabywali. (…) Proszę zwrócić uwagę, że informacje pojawiły się od państwa w piątek, dzisiaj mamy środę. To jest krótki okres czasu. (...) Staramy się te sprawę obserwować w perspektywie nieco dłuższej. Nie tylko obserwować w sensie rozmów z personelem, ale także z całą pewnością, jeśli będą jakiekolwiek zastrzeżenia po państwa materiale, to one w tej chwili wyjdą – ocenił Wójcik.
Reakcja Ministerstwa Zdrowia
Jarosław Rybarczyk z biura komunikacji Ministerstwa Zdrowia potwierdził natomiast w ostatni piątek, że 31 stycznia 2023 roku do resortu wpłynęła korespondencja w sprawie uwag i zastrzeżeń do funkcjonowania ZOL (Zakładu Opieki Lekarskiej – red.) w Tworkach, wchodzącego w skład Mazowieckiego Specjalistycznego Centrum Zdrowia. - Przekazaliśmy ją do Urzędu Marszałkowskiego jako organu nadzorczego (…) a także do wiadomości Rzecznika Praw Pacjenta - przekazał.
Źródło: Kontakt 24, tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl