Piloci Lotniczego Pogotowia Ratunkowego upominają się o dodatek covidowy. Czują się dyskryminowani, bo choć są pełnoprawnymi członkami załogi, to większa pensja z racji walki z pandemią przysługuje tylko ratownikom i lekarzom latającym na pokładzie śmigłowców. - Jesteśmy tak samo narażeni za zakażenie - przekonują.
Część wezwań, do których kierowane są obecnie śmigłowce ratunkowe, związana jest z pacjentami zakażonymi koronawirusem. W ostatnich dniach biorą one między innymi udział w przenoszeniu pacjentów z przepełnionych szpitali na Śląsku do innych, mniej obciążonych placówek. - Rząd medialnie ogłasza, że LPR będzie transportować chorych na Covid-19, ale nie przewiduje dodatków covidowych dla wszystkich członków załogi. Otrzymają go ratownicy i lekarze, ale piloci zostali pominięci. Jesteśmy tak samo narażeni za zakażenie. Na forach internetowych dla pilotów śmigłowców LPR wiele osób wyraża sprzeciw - mówi nam anonimowo jeden z lotników.
Z komentarzy przytoczonych w rozmowie z nami jasno wynika, że piloci "czują się bardzo dyskryminowani". Podkreślają jednak, że nie chcą doprowadzać do sytuacji, w której z powodu niezadowolenia większość z nich przejdzie na L4, bo wiedzą, że to sparaliżowałoby system. Zależy im jednak na tym, by zawalczyć o poprawę swojej sytuacji. W tym celu złożyli dokumenty i tworzą Związek Zawodowy Pilotów HEMS, by móc formalnie występować w tej sprawie.
Informację o tym, że piloci nie otrzymują dodatku, potwierdza również rzeczniczka LPR Justyna Sochacka. - Dyrektor LPR kilkakrotnie wnioskował do Narodowego Funduszu Zdrowia i Ministerstwa Zdrowia o przyznanie pilotom dodatku covidowego, jednak wnioski te nie zostały uwzględnione - dodaje.
Przypomnijmy, że obecnie dodatek do pensji w związku z walką z Covid-19 ma wysokość stu procent uposażenia.
"Czynnie bierzemy udział w załadunku pacjenta"
Jak opisuje nasz rozmówca, dotychczas trudna i nieprzewidywalna praca pilotów, stała się w czasie pandemii jeszcze bardziej wymagająca. Cała załoga śmigłowca ma obowiązek założenia stroju ochronnego podczas transportu pacjenta covidowego. - Mamy zalecone noszenie okularów ochronnych, ale nie da się w nich latać. Człowiek się w nich poci, wszystko paruje i to wpływa bardzo na bezpieczeństwo lotu. Tak samo jest z maskami z filtrami FFP. W nich nie można prowadzić komunikacji na pokładzie. Niektórzy lekarze w nich latają, ale wówczas nie słychać w ogóle, co do nas mówią - zaznacza.
Tłumaczy też, że w ostatnim czasie w śmigłowcach montowane są plastikowe przesłony pomiędzy kabiną pilota a częścią, w której podróżuje lekarz z pacjentem. Ale nie gwarantują one - ich zdaniem - stuprocentowej ochrony. W dodatku w czasie interwencji pilot nie czeka na członków załogi odgrodzony na pokładzie śmigłowca. - Czynnie bierzemy udział w załadunku pacjenta i rozładunku pacjenta - wyjaśnia nasz rozmówca. I dodaje, że w przypadku pacjentów w ciężkim stanie na pokładzie trzeba umieścić nie tylko osobę na noszach, ale też sprzęt - na przykład respirator, butle z tlenem urządzenia monitorujące jego stan. - Często jest tak, że we trójkę nie dajemy rady i pomaga nam naziemna załoga ratownicza lub straż pożarna - opowiada.
Do tego dochodzi jeszcze kwestia czasu transportu i przebywania w obecności osoby zakażonej. LPR jest kierowany nie tylko do zgłoszeń wymagających szybkiego dostarczenia pacjenta do szpitala. Zdarza się też, że dysponowany jest do transportów między miejscami w odległych częściach Polski, co może trwać co najmniej kilkadziesiąt minut.
Na tvnwarszawa.pl wielokrotnie opisywaliśmy też, że podczas trzeciej fali pandemii Lotnicze Pogotowie Ratunkowe coraz częściej wzywane jest tam, gdzie po prostu brakuje karetek. W normalnych warunkach śmigłowce latają do osób na granicy życia i śmierci. Wysyła się je tam, gdzie ambulans kołowy nie może dotrzeć, czas transportu pacjenta do szpitala znacznie by się wydłużył, albo gdy jest wielu poszkodowanych. - Można powiedzieć, że latamy jako pomoc domowa. Wcześniej na jedną załogę przypadało średnio półtora interwencji na dobę, teraz średnio są to cztery wyloty - zaznacza pilot.
Dodatek tylko dla personelu medycznego
Poleceniem ministra zdrowia Narodowy Fundusz Zdrowia przyznaje grupie medyków wynagrodzenie za pracę w związku ze zwalczeniem epidemii. Otrzymują je już osoby zatrudnione w szpitalach II i III poziomu zabezpieczenia covidowego, które: wykonują zawód medyczny, uczestniczą w udzielaniu świadczeń zdrowotnych i mają bezpośredni kontakt z pacjentami z podejrzeniem i z zakażeniem wirusem SARS-CoV-2. Co ważne, wymienione kryteria muszą być spełnione łącznie.
Od 1 listopada 2020 roku dodatkowe wynagrodzenie przysługuje także osobom wykonującym: zawód medyczny w SOR lub izbach przyjęć, zespołach ratownictwa medycznego, w tym lotniczych zespołach ratownictwa oraz czynności diagnostyki laboratoryjnej w laboratoriach umieszczonych na wykazie ministra zdrowia, zlokalizowanych w szpitalach I, II i III poziomu zabezpieczenia covidowego, z którymi NFZ podpisał umowę na wykonywanie testów w kierunku SARS-CoV-2.
Justyna Maletka z biura komunikacji resortu zdrowia wyjaśnia, że na podstawie wspomnianych przepisów, osobami uprawnionymi do świadczenia są wyłącznie osoby wykonujące zawody medyczne. Dodatku nie dostaną więc pracownicy administracji, pracownicy techniczni oraz sanitariusze, kierowcy czy piloci. - Jednocześnie należy podkreślić, że działaniem ograniczającym ryzyko zakażenia wirusem SARS-CoV-2 jest przede wszystkim poddanie się szczepieniu. Dlatego też niemedyczni pracownicy podmiotów leczniczych - a do takich zaliczyć należy pilotów LPR - zaliczeni zostali do tak zwanej grupy zero uprawnionej do szczepień przeciwko Covid-19. Tym samym ryzyko transmisji wirusa na osoby niewykonujące zawodów medycznych a zatrudnione w podmiotach leczniczych zostało w sposób znaczący ograniczone – podkreśla Maletka.
Nasze pytanie o to, czy Ministerstwo Zdrowia rozważa uwzględnienie pilotów LPR na liście osób uprawnionych do pobierania dodatku covidowego pozostało bez odpowiedzi.
Ten problem próbowali już wcześniej nagłaśniać kierowcy warszawskiego pogotowia ratunkowego, którzy podobnie jak piloci, nie kwalifikują się do uzyskania dodatkowego wynagrodzenia w ramach walki z pandemią. W tym przypadku argumentacja resortu zdrowia była taka sama: "kierowca karetki jako osoba niewykonująca zawodu medycznego nie posiada uprawnień do udzielania świadczeń zdrowotnych. Nie spełnia więc wskazanych warunków uprawniających do uzyskania świadczenia dodatkowego".
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński/tvnwarszawa.pl