Kelly, narzeczona Kamila, napisała na kartce urodzinowej: "Misiu, życzę ci, żebyśmy codziennie mieli takie wspaniałe dni, jak dziś". Kilka godzin później oboje nie żyli.
Na podłodze w salonie nie do końca złożona szafa. W kuchni tablica: "Witaj w domu". Obok dorysowane serce. Na łóżku kartka urodzinowa. Ubrania jeszcze w kartonach. W mieszkaniu przy Gwiaździstej spędzili jedną noc.
Włodzimierz Borowski, ojciec Kamila: - To nie powinno się wydarzyć. Kiedy chcieli się wreszcie ustabilizować, ich życie się skończyło.
Pokazuje mi zdjęcie, które nosi w portfelu. - Młodzi, zakochani. Prawda, że to nie powinno się wydarzyć? - upewnia się.
Poznali się w Stanach Zjednoczonych. On, wówczas 29-latek, pojechał tam na półtoraroczny kontrakt. Pracował w międzynarodowej korporacji. Ona - 23-latka. Była menedżerką w hotelu Marriott w stanie Ohio, gdzie Kamil się zatrzymał.
Miłość od pierwszego wejrzenia. Postanowili, że do Polski wrócą razem. Kelly rzuciła pracę, rodzinę. Wszystko.
Do Warszawy wrócili na początku lipca. Dwa miesiące później - 31 sierpnia zginęli w tragicznym wypadku. O ich miłości i trudnym, trwającym pięć lat procesie, piszemy w Magazynie TVN24.