Zaczyna się sezon na studniówki. Wymyślne kreacje, imprezy w hotelach, podróż… limuzyną. Najlepiej 15-metrowym hummerem. - My jeździliśmy komunikacją miejską - wspominają urzędnicy.
Żeby przepytać naszych gości, wynajęliśmy największą limuzynę w Europie. – Ma 15 metrów długości, mieści aż 26 osób i pali 100 litrów na 100 kilometrów – zdradza Marta Brzegowa, reporterka TVN Warszawa.
- Okazuje się, że jest to najpopularniejszy środek transportu na imprezę studniówkową - dodaje Marta. Koszt? Od 500 złotych w górę.
– My na studniówkę jeździliśmy komunikacją miejską – komentuje Grażyna Lendzion, dyrektor Zarządu Dróg Miejskich. – Mnie zawieźli rodzice – dodaje Marcin Rzońca, radny Warszawy.
Studniówka w szkole? Niemożliwe
Dzisiaj studniówki odbywają się w wynajmowanych restauracjach, klubach lub hotelach. – Za naszych czasów imprezy odbywały się w szkołach, które my przystrajaliśmy. Rodzice przyrządzali kanapki – zdradza Ewa Gawor, dyrektorka Biura Bezpieczeństwa w Ratuszu.
- Pod sufitem wieszaliśmy siatki wojskowe – śmieje się Grażyna Lendzion. – U nas był tak samo! – włączył się do rozmowy Marcin Rzońca, radny miasta. – Tyle, że my wynajęliśmy jeszcze spadochrony – dodaje.
- A ja na studniówkę poszedłem ze złamaną nogą. Mimo tego bawiłem się doskonale. Tyle, że moja studniówka odbyła się w domu kultury, nie w szkole – przyznaje Wiesław Krzemień, burmistrz Ursusa.
aq/par