Grupa rodziców protestowała w nocy w urzędzie dzielnicy na Żoliborzu. Nie chcieli, aby ich trzyletnie dzieci zostały umieszczone z nastolatkami w szkole podstawowej, gdzie dzielnica planuje utworzyć oddziały przedszkolne.
Protest rozgorzał przy okazji posiedzenia dzielnicowej komisji edukacji. Rozpoczęło się we wtorek, około godziny 18. Radni mieli zająć się na nim tematem "przygotowania szkół podstawowych na przyjęcie trzylatków do oddziałów przedszkolnych".
Nie ma miejsc dla dzieci
Na Żoliborzu znalezienie miejsc dla przedszkolaków to duże wyzwanie. Dzielnica na bieżąco się rozbudowuje, przybywa nowych osiedli, a wraz z nimi młodych rodzin z dziećmi. Przedszkoli za to brak.
- Z racji braku miejsc padł pomysł, by dzieci umieścić w dwóch ostatnich szkołach podstawowych, które nie pracują w systemie zmianowym i są na tyle małe, że można w nich wygospodarować przestrzeń dla małych dzieci - mówiła nam Marta Szczepańska z Miasto Jest Nasze Żoliborz. Precyzowała, że chodzi o placówki przy ulicy Filareckiej i przy al. Wojska Polskiego.
Nie wszystkim się ten pomysł podoba. Na wtorkowe posiedzenie przybyli rodzice, którzy są przeciwni łączeniu trzylatków i nastolatków w jednym budynku.
"Będą czekać do skutku"
Na miejsce udał się też nasz reporter Lech Marcinczak. - Na sali jest spora grupa rodziców i radni. Nie ma władz dzielnicy ani urzędników. Wszyscy czekają na burmistrza Krzysztofa Buglę. Atmosfera jest w miarę spokojna - opisywał około godziny 21.30.
Szczepańska - która też uczestniczyła w proteście - zapewniała, że rodzice będą czekać do skutku. Zwracała uwagę, że chodzi nie tylko o problem łączenia maluchów z nastolatkami w tej samej przestrzeni.
- Starszym uczniom zabiera się świetlice i utrudnia prowadzenie zajęć sportowym. Poza tym, wprowadza zmianowy system pracy, czyli dzieci które do tej pory zaczynały zajęcia o 8 teraz będą chodzić na późniejszą godzinę, a wielu rodziców zapisywało swoje dzieci właśnie tu ze względy na normalny tryb pracy - opowiadała Szczepańska.
W środę rano aktywistka poinformowała, że rodzice po północy rozeszli się, ale planują jeszcze wrócić do urzędu, oczekują od burmistrza wyjaśnień i przedstawienia alternatywnych propozycji.
"Wiem, że to kiepska decyzja"
W poniedziałek burmistrz Bugla mówił "Gazecie Stołecznej": - Wiem, że to kiepska decyzja. To będzie najtrudniejszy rok, ale uważam, że szkoły sobie poradzą.
We wtorek, już po rozpoczęciu protestu tłumaczył dziennikarzom gazety: - W posiedzeniach komisji zwyczajowo biorą udział naczelnicy wydziałów. Naczelnik Wydziału Oświaty był obecny i to on reprezentował zarząd.
kw/pm