Prokuratura: Obudził się o 23, nie spał już do rozpoczęcia pracy. Usnął za kierownicą autobusu

Zderzenie z udziałem autobusu miejskiego na Klaudyny
Autobus uderzył w trzy samochody
Źródło: Mateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl
Z dwoma zarzutami stanie przed sądem kierowca miejskiego autobusu, który ponad rok temu spowodował kolizję na Bielanach. Akt oskarżenia jest już w sądzie. Zawiera opinię biegłego, który badał nawet cebulki włosów Huberta U.

- Akt oskarżenia przeciwko Hubertowi U. skierowany został do Sądu Rejonowego dla Warszawy Żoliborza w Warszawie w dniu 27 sierpnia 2021 roku - przekazała tvnwarszawa.pl Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Dwa zarzuty dla kierowcy 

Jak poinformowała nas rzeczniczka, w akcie oskarżenia utrzymały się zarzuty postawione mężczyźnie w lipcu ubiegłego roku. Przed sądem odpowie więc za "posiadanie substancji psychotropowej" (w postaci amfetaminy o wadze 1,31 g) oraz za "sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym". Opinie biegłych nie potwierdziły natomiast informacji, które po wypadku podawała policja. Oskarżony - według nich - nie kierował pod wpływem amfetaminy. Był jednak, jak ocenili specjaliści, pod wpływem silnych środków uspokajających.

- W toku śledztwa ustalono, że Hubert U. w nocy z 6 na 7 lipca 2020 roku obudził się około 23.00, po czym nie spał do rozpoczęcia pracy o godzinie 4.45 w dniu 7 lipca. Po przebudzeniu zażył substancję obniżającą zdolności psychomotoryczne. Kierując autobusem linii 181, oskarżony znajdował się w stanie obniżenia zdolności psychomotorycznych, powodowanym niedoborem snu i zażyciem leków zawierających substancje, co do których istnieją przeciwskazania do prowadzenia pojazdów mechanicznych - powiedziała rzeczniczka.

- Około godziny 10.30 oskarżony zasnął za kierownicą i najechał na stojące na poboczu samochody osobowe marki Opel oraz latarnię uliczną, która uszkodziła kolejne zaparkowane samochody marki Toyota oraz Honda. W wyniku zdarzenia jedna z pasażerek autobusu przewróciła się i doznała urazu głowy oraz potłuczeń. Autobus przewoził w tym czasie około 20 osób – dodała.

Grozi mu osiem lat więzienia

W sprawie prokuratura powołała biegłych z zakresu badań chemicznych, badań DNA, badań toksykologicznych. Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, jeden z nich badał nawet cebulki włosów oskarżonego, żeby sprawdzić, czy - a jeżeli tak, od kiedy - zażywał on nielegalne substancje. Przesłuchano również świadków, uzyskano zapisy monitoringu i dokumentację medyczną. - Podejrzany początkowo zanegował swoje sprawstwo, jednak wyraził żal z zaistniałej sytuacji. Następnie zmienił stanowisko procesowe i przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu – przekazała rzeczniczka prokuratury.

Wobec oskarżonego zastosowano dozór policyjny oraz zakaz opuszczania kraju. Hubert U. nie był wcześniej karany. Teraz grozi mu osiem lat więzienia.

Zarzuty dla znajomego

Aleksandra Skrzyniarz przypomniała, że postępowaniem objęty był również Sebastian S., który oskarżony został o czyn z art. 239 § 1 Kodeksu karnego, polegający na ukryciu niedozwolonych substancji (amfetaminy) należących do Huberta U. i zatarciu śladów przestępstwa. - Substancje niedozwolone zostały odnalezione w miejscu pracy Sebastiana S. Podejrzany finalnie przyznał się do zarzucanego mu czynu – poinformowała prokurator.

Kontrole przewoźników

Na początku września informowaliśmy o akcie oskarżenia dla 43-letniego kierowcy miejskiego autobusu. W jego organizmie stwierdzono obecność amfetaminy - poinformowała Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. Firma Arriva, która zatrudniała kierowcę, przekazała wcześniej, że został zwolniony dyscyplinarnie.

Ponadto na ustalenie terminu pierwszej rozprawy czeka kierowca miejskiego autobusu tego samego przewoźnika, który powodował wypadek na moście Grota-Roweckiego. Pojazd spadł z mostu. Zginęła jedna osoba, a kilkunastu pasażerów przewieziono do szpitala. Badania wykazały, że kierowca był pod wpływem amfetaminy. Kilka dni później doszło do kolizji na Klaudyny.

Po tych zdarzeniach Generalna Inspekcja Transportu Drogowego rozpoczęła kontrole u stołecznych przewoźników. Te wykazały, że dochodziło do złamania przepisów prawa głównie związanych z przekroczeniami norm czasu pracy. GITD podał pod koniec ubiegłego roku, że w sumie wykryto ponad 500 naruszeń.

Czytaj także: