Ani pisma z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej wzywające do usunięcia barki, ani wyrok sądu nakazujący zapłatę 16 tysięcy złotych odszkodowania za nielegalne cumowanie na Wiśle, na właścicielu spalonego wraku najwyraźniej nie robią wrażenia. Barka, a właściwie to, co pozostało z niej po weekendowym pożarze, wciąż straszy spacerowiczów przy wiślanych bulwarach. Urzędnicy rozkładają ręce i przekonują, że "nie mają narzędzi prawnych", aby ją usunąć.